Resort rolnictwa obawia się, że przez rozwój elektrowni wiatrowych biogazownie będzie mieć problem z przyłączeniem do sieci. Ekspert komentuje: To jakby budowa fabryk miała ograniczyć miejsce na stodoły

Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi (MRiRW) podważa zasadność zmniejszenia minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od zabudowań z 700 do 500 metrów. Resort zgłosił swoje uwagi do projektu nowelizacji tzw. ustawy wiatrakowej, która ma w czwartek trafić na Stały Komitet Rady Ministrów. Chodzi o jedną z głównych obietnic dotyczących energetyki zapowiadanych przez koalicję rządzącą.

Z czego wynikają obiekcje MRiRW? Chodzi o konkurencję dla biogazowni rolniczych. - Elektrownie wiatrowe zajmują przyłącza energetyczne, a wykorzystują je bardzo często tylko częściowo. Biogazownie, produkując prąd, dają stałe napięcie przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. Jest to optymalna produkcja energii odnawialnej, która nie buduje takich nierównych obciążeń – mówi DGP Michał Kołodziejczak, wiceminister rolnictwa. W zgłoszonych uwagach resort zaznacza, że „nadal pozostaje wiele kwestii utrudniających rozwój OZE o większej stabilności profilu wytwarzania energii elektrycznej” niż energetyka wiatrowa.

Czy wiatraki zagrażają biogazowniom?

Uzyskanie warunków przyłączenia do sieci rzeczywiście jest dużym problemem dla odnawialnych źródeł energii. W 2023 r. operatorzy wydali aż 7,5 tys. odmów wydania warunków przyłączenia do sieci, które dotyczyły niemal 84 tys. MW mocy.

Według ekspertów, wiatraki nie zagrażają jednak biogazowniom. - Biogazownie, które mają stały profil pracy, są w nieformalny sposób preferowane przez dystrybutorów sieci energetycznej i nie są wypychane przez farmy wiatrowe. Wprost przeciwnie, sieci dystrybucyjne aż proszą o biznesy biogazowe – mówi Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat.

Podobnie uważa Bernard Swoczyna, starszy specjalista ds. polityki klimatyczno-energetycznej w Instytucie Reform. - Elektrownie wiatrowe nie zagrażają rozwojowi biogazowni – te dwa źródła energii mogą funkcjonować równolegle i wzajemnie się uzupełniać. Biogazownie powstają tam, gdzie dostępne są ograniczone substraty rolnicze, takie jak słoma czy obornik. Wiatraki z kolei buduje się w miejscach o dobrych warunkach wiatrowych, np. na Pomorzu czy na wzgórzach – tłumaczy.

Inna skala biogazowni

Inna jest też skala tych źródeł energii. - Farmy wiatrowe osiągają moc rzędu 80 MW, podczas gdy biogazownie – zaledwie 1-2 MW. To jak pytanie, czy budowa fabryk ogranicza miejsce na stodoły. Odpowiedź jest oczywista: nie. Fabryki, podobnie jak farmy wiatrowe, wymagają dużych działek w strategicznych lokalizacjach, podczas gdy stodoły, jak biogazownie, są równomiernie rozproszone na niewielkich terenach – porównuje Swoczyna.

Bernard Swoczyna tłumaczy, że problem z przyłączami dla wiatraków i biogazowni wynika z ograniczeń sieci elektroenergetycznych, które w wielu miejscach są słabo rozwinięte. - Problemy te w największym stopniu dotykają farm wiatrowych, które często spotykają się z odmowami przyłączenia. Biogazownie, dzięki swojej mniejszej mocy i stabilniejszej produkcji energii, mogłyby być w takich przypadkach traktowane priorytetowo – dodaje.

Zapytaliśmy Michała Kołodziejczaka o to, czy zna sytuacje, w których biogazownie mają problem z przyłączeniem do sieci z powodu konkurencji z elektrowniami wiatrowymi. - Dzisiaj zgłaszamy uwagi do tego, co będzie. Nadzorując w Ministerstwie Rolnictwa biogazownie rolnicze nie mogę sobie pozwolić na brak ochrony tego najbardziej optymalnego, najbardziej zrównoważonego źródła energii odnawialnej, jakimi są biogazownie – mówi wiceminister.

Czy poradzimy sobie bez wiatraków?

Eksperci wskazują jednak, że potrzebne są oba te źródła energii. - Kołdra w tym przypadku nie jest za krótka. W miksie energetycznym starczy miejsca i dla biogazu, i dla wiatru. Jednocześnie biogazownie nie wyprodukują jednej czwartej energii do 2030 r., a wiatr ma taki potencjał, nie powinien być więc blokowany – mówi Michał Hetmański.

O dodatkowych zaletach mówi Bernard Swoczyna. - Nie można zapominać, że farmy wiatrowe przynoszą lokalnym społecznościom wymierne korzyści finansowe. Dzięki podatkom do budżetów gmin trafia nawet kilka milionów złotych rocznie. Dodatkowo wiatraki produkują obecnie najtańszą energię na rynku – tłumaczy.

Dodaje, że z drugiej strony biogazownie generują dużo wartości dodanej dla systemu. - Dlatego nie można ich pomijać w procesie transformacji energetycznej. Jednak docelowo biogazownie powinny skupić się na produkcji biometanu do sieci gazowej. Biometan można łatwiej magazynować niż energię elektryczną, co czyni go bardziej wszechstronnym źródłem energii– mówi Swoczyna.

Uwagi do projektu ustawy wiatrakowej zgłosiły też inne resorty, proponując m.in. odsunięcie wiatraków od zabytków czy dróg krajowych. - Wprowadzanie bezsensownych restrykcji do projektu ustawy byłoby kolejnym ograniczaniem obszaru pod inwestycje wiatrowe i oczywistym działaniem na szkodę rozwoju tej technologii – uważa Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. - Takie działanie jest nieodpowiedzialne w kontekście konieczności transformacji energetycznej i obniżania cen za energię elektryczną. W innych europejskich krajach nie ma przepisów tak szczegółowo regulujących energetykę wiatrową, a w Polsce to jedyna technologia, którą różni „eksperci” próbują ograniczać. Nie mamy czasu ani pieniędzy na marnowanie tego potencjału – dodaje. Podkreśla, że Polacy czekają na tani prąd, a energia produkowana w instalacjach OZE takich jak elektrownie wiatrowe jest dziś nawet trzy razy tańsza niż w przypadku produkcji energii w konwencjonalnych elektrowniach wykorzystujących węgiel czy gaz.

Prezes PSEW podkreśla też efekty zdrowotne oraz gospodarcze. - Według MKiŚ rocznie 90 – 100 tys. osób w Polsce umiera przedwcześnie wskutek chorób, wywołanych przez smog i zanieczyszczenie powietrza – mówi. Tylko w 2023 r. brak transformacji kosztował nas przynajmniej 260 mld złotych, podczas gdy przejście na niskoemisyjną gospodarkę to inwestycje rzędu 158 mld zł rocznie w latach 2026-2030 – dodaje.

- Polacy chcą być bezpieczni, a niezależność naszego kraju to własne zasoby energetyczne. Jeśli ktoś nie dostrzega tych kluczowych priorytetów i uważa, że trzeba wiatraki ograniczać to nie działa na korzyść naszego kraju – kwituje Janusz Gajowiecki.