Zarówno w lipcu, jak i w grudniu Ministerstwo Infrastruktury zapewniało DGP, że ustawa nowelizująca tzw. specustawę odrzańską „ma charakter priorytetowy”. Czym się to objawia? Nie wiadomo, bo informacje o nowelizacji dalej można znaleźć w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów, jednak projektu jak nie było, tak nie ma- pisze Aleksandra Hołownia, dziennikarka DGP.

Zarówno w lipcu, jak i w grudniu Ministerstwo Infrastruktury zapewniało DGP, że ustawa nowelizująca tzw. specustawę odrzańską „ma charakter priorytetowy”. Czym się to objawia? Nie wiadomo, bo informacje o nowelizacji dalej można znaleźć w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów, jednak projektu jak nie było, tak nie ma.

W lipcu zakładano, że propozycja zostanie skierowana do uzgodnień międzyresortowych i konsultacji publicznych w III kw., a przyjęta przez Radę Ministrów w IV kw. 2024 r. W połowie grudnia Ministerstwo Infrastruktury twierdziło już, że projekt zostanie przekazany do przyjęcia Radzie Ministrów w III kw. 2025 r. Zapewnia też, że „jest on na etapie finalizacji uzgodnień wewnątrzresortowych”. Tymczasem na mównicy sejmowej wiceminister infrastruktury Przemysław Koperski przyznał niedawno: „Trudno jest uzgodnić kwestie rewitalizacyjne z innymi, bardzo ważnymi aspektami, którymi zajmuje się Ministerstwo Infrastruktury”.

Specustawa odrzańska z ochroną przeciwpowodziową

O jakie aspekty może chodzić? Otóż w projekcie ustawy ma zostać uwzględniona - jak ujęło to ministerstwo - „konieczność wspierania ochrony przeciwpowodziowej na rzece Odrze poprzez dofinansowanie z budżetu państwa i uproszczenie procedur administracyjnych dla niezbędnych inwestycji”. Tego, w jaki sposób wrześniowa powódź wpłynie na kształt dokumentu, nie wiadomo, bo nie ma jeszcze projektu. Trudno jednak nie zauważyć, że klęska żywiołowa przysłoniła wcześniejsze katastrofy ekologiczne na rzece – zarówno z 2022 r., gdy zmarła znaczna część ryb, małży i skorupiaków w Odrze, jak i z sierpnia, gdy do zakwitu złotej algi doszło na jeziorze Dzierżno Duże.

Jeszcze w lipcu komunikacja na temat projektu skupiała się na katalogu działań renaturyzacyjnych, co było wyczekiwane przez stronę społeczną. W grudniu Urszula Zielińska, sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska (MKiŚ) koordynującego prace międzyresortowego zespołu ds. Odry mówiła też, że w nowelizacji specustawy odrzańskiej powinny znaleźć się zapisy dotyczące opłat za zrzuty soli. „Zmiany legislacji są niezbędne, żeby spółki giełdowe mogły inwestować w instalacje odsalające. Bez tego nadal bardziej opłacalne będzie zrzucanie zasolonych wód, dlatego razem z Ministerstwem Infrastruktury pracujemy nad tym, by odpowiednie zapisy dotyczące opłat za zrzuty soli znalazły się w nowelizacji” – przekonywała wiceministra. Dziś kwestia zasolenia Odry niemal nie pojawia się już w debacie publicznej, choć problem przecież nie zniknął.

Jak więc wygląda spawa zasolenia Odry?

Plan zespołu koordynowanego przez MKiŚ zakładał, że trzy spółki wydobywcze miałyby zainwestować ok. 5 mld zł w trzy instalacje odsalające oraz dodatkowe retencjonowanie solanki. Gdy jednak zapytaliśmy Ministerstwo Infrastruktury, czy uczestniczy w opracowaniu planu inwestycyjnego, to odpowiedziało, że ta kwestia „nie leży w zakresie kompetencji Ministerstwa Infrastruktury”.

Polska Grupa Górnicza (PGG) podkreśla z kolei, że współpracuje z resortami klimatu i środowiska, infrastruktury, przemysłu i aktywów państwowych. Dodaje jednak: „Spółka nie podjęła jeszcze decyzji o budowie instalacji odsalania wód dołowych”. Obecnie przedsiębiorstwo korzysta z systemów retencyjno-dozujących, którymi objęte są kopalnie odpowiadające za ponad połowę odprowadzanych wód dołowych.

Z kolei Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW) wskazuje, że posiada jedyny w Europie zakład odsalania wód dołowych, dzięki któremu w 2023 r. wyprodukowano 63,5 tys. ton soli. Z rządem stale współpracuje, jednak do pomysłu instalacji odsalających nie wydaje się przekonana. Spółka przekonuje, że „nie posiada niezbędnych środków na realizację inwestycji w zakresie instalacji odsalających”, a „oczekiwany efekt ekologiczny związany z modernizacją systemu odsalania jest niewspółmierny do ponoszonych kosztów inwestycyjnych i operacyjnych oraz zwiększenia śladu węglowego związanego z zużyciem energii elektrycznej”.

Z kolei KGHM Polska Miedź twierdzi, że „realizuje wielomilionowe działania o charakterze inwestycyjnym na rzecz odsalania wód dołowych”, w tym „budowę instalacji pilotażowych odsalania wód w rejonie kopalni i zakładu przeróbczego w Lubinie”. O opracowaniu studium wykonalności budowy zakładu produkcji soli warzonej z zasolonych wód kopalnianych zarząd KGHM zdecydował już w czerwcu 2023 r. Inwestycja warta ok. 1 mld zł miałaby doprowadzić do produkcji nawet 1 mln ton soli warzonej rocznie. „W dalszym ciągu Spółka prowadzi działania związane ze studium wykonalności tych inwestycji” – przyznaje KGHM.

Ministerstwo infrastruktury chce się zająć infrastrukturą

Trudno nie odnieść więc wrażenia, że na inwestycjach w odsalanie i poprawę stanu ekologicznego rzek zależy przede wszystkim Ministerstwu Klimatu i Środowiska, zaś za gospodarowanie wodami odpowiada Ministerstwo Infrastruktury. A co trzeba zrobić po powodzi? Ano odbudować infrastrukturę, wiadomo.