Krajowy plan gospodarki odpadami 2028 zakłada, że niezbędne moce przerobowe instalacji do termicznego przekształcania zmieszanych odpadów komunalnych w 2034 r. sięgną 4,2 mln t rocznie. W odpowiedzi na zapytanie poselskie na ten temat Anita Sowińska, wiceminister klimatu i środowiska, wskazywała, że brakująca wydajność dotyczy ok. 2,8 mln t.
NFOŚiGW od 2018 r. udzielił wsparcia na budowę spalarni odpadów w ramach trzech programów priorytetowych. W sumie chodziło o 27 instalacji termicznego przekształcania odpadów, w tym 5 unieszkodliwiających odpady niebezpieczne. Dwie instalacje są w trakcie rozruchu, reszta – w trakcie realizacji. Kolejne programy nie są jednak planowane.
W ocenie dr. Jacka Pietrzyka, eksperta ds. gospodarki odpadami w Business Centre Club, bez zmiany czasochłonnych procedur nie jest możliwe, aby do 2034 r. powstały spalarnie odpadów komunalnych o mocy 2,8 mln t. – Nawet gdy inwestor otrzyma decyzję środowiskową, to następnym krokiem jest uzyskanie pozwolenia zintegrowanego, a wtedy znów mamy do czynienia ze społecznymi konsultacjami. Projekt często bywa oprotestowywany, a inwestor nie ma pewności, czy ostatecznie uruchomi instalację mimo wydania pieniędzy na liczne opracowania, audyty itd. – mówi ekspert.
Za dużo do pieca?
Piotr Rymanowicz, prezes Towarzystwa na Rzecz Ziemi, uważa z kolei, że nie potrzebujemy spalarni przetwarzających aż 4,2 mln t odpadów. – A nawet gdybyśmy potrzebowali, to są już one budowane. W samej Warszawie jest rozbudowywana spalarnia, która ma przerabiać ponad 300 tys. t odpadów (wcześniej było to 40 tys. t – red.). Poza tym te dane są przeszacowane, ponieważ pominięto cementownie, które też wykorzystują odpady komunalne – mówi Piotr Rymanowicz. W odpowiedzi ministerstwa wskazano, że „możliwe zapotrzebowanie na moc przerobową uwzględnia cementownie, które przetwarzają ok. 1,25 mln ton palnych frakcji odpadów komunalnych”. To jedna strona medalu. O drugiej rozmawiano podczas czerwcowego posiedzenia zespołu parlamentarnego ds. rozwoju przemysłu cementowego. Zbigniew Pilch ze Stowarzyszenia Producentów Cementu wyraził obawę, że „za chwilę odpadów na rynku zacznie brakować, jeśli zaczniemy rozwijać spalarnie odpadów”. – Czy jest sens, żebyśmy się bili o odpady ze spalarniami, które jeszcze nie powstały? Czy jest sens, żebyśmy budowali za kilkanaście miliardów złotych kolejne spalarnie odpadów w sytuacji, gdy istnieją instalacje przemysłu cementowego gotowe przetwarzać ponad 1,5 mln t odpadów komunalnych rocznie? – mówił.
Także dr Pietrzyk podkreśla, że oprócz wykorzystywania odpadów w cementowniach możliwe jest współspalanie odpadów w energetyce. – Taka forma paliwa alternatywnego jest popularna np. w Niemczech – mówi.
A recykling?
Do spalarni powinny trafiać te odpady, które nie nadają się do recyklingu. Przykładowo Port Czystej Energii (PCE) w Gdańsku, który ma być 10. polską spalarnią, informuje, że do produkcji energii i ciepła wykorzystuje „odpady stanowiące pozostałości po procesie sortowania – zużyte pieluchy jednorazowe, patyczki i waciki kosmetyczne, chusteczki, styropian, zabrudzony papier czy folie po słodyczach”.
Ile jest takich odpadów? – Sporządzając bilans dla odpadów komunalnych powstających i zagospodarowywanych w Polsce, można oszacować ilość frakcji palnej, której nie można poddać recyklingowi w strumieniu odpadów komunalnych, na ok. 30 proc. ich ogólnej ilości. Realnie jest to ok. 4,5 mln t. Obecnie co roku niezagospodarowanych – na skutek braku możliwości technicznych i instalacji – pozostaje ok. 2 mln t frakcji palnej – przekazuje nam NFOŚiGW.
Piotr Rymanowicz uważa jednak, że coraz bardziej ambitne cele unijne dotyczące poziomu przetwarzania odpadów sprawią, że tych będzie coraz mniej. – Dziś praktycznie dla każdego odpadu komunalnego, o ile nie zostanie zmieszany, jest alternatywna możliwość wykorzystania. Powstają już nawet biodegradowalne pieluchy. Zamiast budować spalarnie, należy się skupić na poprawie systemów segregacji odpadów u źródła. Problemem jest tragicznie niski poziom recyklingu w Polsce – 15,8 proc. według najnowszych danych GUS – mówi Rymanowicz. Jeszcze rok wcześniej GUS wskazywał, że jest to niemal 27 proc. Spadek wynika jednak przede wszystkim ze zmiany metodyki wyliczeń.
Tymczasem wytwarzanie energii z odpadów jest uważane za ekologiczne. – Zgodnie z przepisami unijnymi spalarnie często są traktowane jak instalacje do wytwarzania OZE – tłumaczy dr Pietrzyk. Dodaje, że to domknięcie obiegu gospodarki odpadami. – Oprócz szkła i metalu nie ma materiałów, które można by w nieskończoność przetwarzać. Trzeba respektować hierarchię gospodarki odpadami, która mówi, że jeśli nie da się przetworzyć odpadów w inny sposób, to należy je spalić. To lepsze niż deponowanie na składowiskach, które też generują emisje – mówi.
W przeszłości o rozbudowie spalarni odpadów negatywnie wypowiadali się także obecni przedstawiciele MKiŚ – w 2020 r. Anita Sowińska krytykowała skupianie się ówczesnego ministerstwa na spalaniu większej ilości odpadów. Z kolei dr Marek Goleń, obecnie dyrektor w MKiŚ, w 2023 r. wskazywał, że trzeba zacząć inwestować w infrastrukturę, która ułatwi nam recykling. „Natychmiast trzeba zatrzymać to szaleństwo spalarniowe” – mówił. ©℗