Założenia zielonej transformacji przedstawiciele europejskich instytucji i państw członkowskich przygotowywali na długo przed pandemią koronawirusa. Część zobowiązań „27” ma charakter międzynarodowy i jest wyznaczana m.in. przez paryskie porozumienie klimatyczne, jednak znaczna większość przepisów to wewnętrzne regulacje unijne.

Wszystkie razem sprawiają dziś coraz większe problemy tak urzędnikom w Brukseli, jak i przede wszystkim państwom członkowskim. Ambitna zielona agenda uwzględniająca nie tylko transformację energetyczną, lecz także kompleksowy plan dla bezemisyjnego przemysłu aż po normy i zwyczaje związane z oszczędzaniem energii zderza się obecnie z warunkami polityczno-gospodarczymi, których nawet największy pesymista nie założyłby kilka lat temu.

Kontekst wymusza na politykach tymczasowe, krótkoterminowe decyzje, które niekoniecznie idą ramię w ramię z unijnymi planami. Kierunek działań instytucji europejskich i państw w najbliższych latach będzie najpewniej niezmienny – odejście od paliw kopalnych, rozwój coraz bardziej zaawansowanych technologicznie odnawialnych źródeł energii i ograniczanie emisji tak bardzo, jak tylko pozwalają na to warunki, to zestaw, z którego nie zrezygnuje ani KE, ani Parlament Europejski, nawet jeśli przyszłoroczne wybory zachwieją nieco obecnym podziałem mandatów dla wiodących frakcji. A te nie zamierzają złożyć broni.

Europejska Partia Ludowa bowiem w ostatnich miesiącach coraz wyraźniej skręca w prawo, a jej lider Manfred Weber coraz mniej mówi o konieczności utrzymania ambitnych celów klimatycznych, a coraz więcej o tym, że krajowe biznesy i gospodarstwa domowe nie mogą ucierpieć na planach, których realizację znacznie utrudnia obecny kryzys. I to EPL ramię w ramię z prawicowymi frakcjami w PE znacznie osłabiła bardziej restrykcyjne dla hodowców przepisy o emisjach przemysłowych, sprawiając, że nowe regulacje obejmą znacznie mniejszą, niż pierwotnie zakładała Komisja, liczbę gospodarstw rolnych. To również EPL była bliska zablokowania nowych regulacji o odbudowie ekosystemów, zgodnie z którymi 20 proc. obszarów lądowych i morskich UE do 2030 r. powinna zostać objęta rekultywacją. W obu przypadkach głos Webera jest niemal tożsamy z głosem premier Włoch Giorgii Meloni, która, choć oficjalnie jest współszefową Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, to – patrząc na bardzo dobre notowania jej ugrupowania – jest jednym z najbardziej łakomych kąsków w nadchodzących wyborach. Niezależnie od tego, czy główną motywacją Webera jest przyciągnięcie Braci Włochów do EPL, czy też krajowe rozgrywki polityczne, faktem jest, że największa frakcja w PE, kwintesencja unijnego mainstreamu, zaczyna mówić językiem znanym w strasburskich debatach głównie z prawej i sceptycznej najczęściej względem zielonej transformacji sceny politycznej.

Niezbyt optymistycznie w tym kontekście wygląda również proces dywersyfikacji stosunków handlowych, który Komisja Europejska prowadzi wzmożenie od wybuchu rosyjskiej agresji w Ukrainie. Przykładem są choćby negocjacje prowadzone przez Brukselę z Mercosurem, czyli blokiem czterech państw (Brazylia, Argentyna, Urugwaj i Paragwaj) Ameryki Południowej. Od prawie czterech lat umowa handlowa między oboma blokami leży na stole, jednak żadna ze stron nie zdecydowała się na jej ratyfikację. Po stronie UE głównym argumentem przeciw liberalizacji handlu z czterema państwami Ameryki Południowej była prowadzona pod rządami Jaira Bolsonary w Brazylii wycinka Puszczy Amazońskiej. Europosłowie bombardowali za czasów Bolsonary licznymi apelami o zaprzestanie współpracy z Brazylią i całkowite zamrożenie umowy z Mercosurem. Tymczasem Lula przez pół roku wskazał wyraźnie, że choć oczywiście jego kraj będzie przestrzegał porozumienia paryskiego i wszelkich innych międzynarodowych zobowiązań klimatycznych, to nie ma jednak zamiaru podpisywać żadnego aneksu czy dodatku do umowy, w których te deklaracje znalazłyby odzwierciedlenie. Na taki stan rzeczy UE odpowiedziała krótkim komunikatem i wycofała się z propozycji wprowadzenia do umowy aneksu. Oficjalnie Bruksela czeka teraz na krok ze strony przywódców południowoamerykańskich, ale zakończony wczoraj szczyt UE ze Wspólnotą Państw Ameryki Łacińskiej i Karaibów pokazuje, że Lula i jego trzej partnerzy na żaden proekologiczny gest się nie zdobędą. ©℗