W osadach ujścia Odry obecny jest szkodliwy związek chemiczny, tributylocyna (TBT), nie stosowana w Polsce i UE od 20 lat. Jej poziom nie przekraczał norm zaledwie w 22 procentach próbek pobranych w 2017 roku oraz w 37 proc. próbek z roku 2018 - wynika z badań opublikowanych właśnie w „Chemosphere”.
O silnej toksyczności tributylocyny naukowcy wiedzą od lat 80. – kiedy po raz pierwszy przeprowadzono na szeroką skalę badania w różnych portach na świecie. Tributylocyna jest bowiem składnikiem farb przeciwporostowych, którymi malowano kadłuby statków.
Biologiczne porastanie kadłubów nie tylko spowalnia statki, wpływając na zwiększone zużycie paliwa, ale także przyspiesza ich korozję. Mechaniczne usuwanie porostów jest bardzo trudne i czasochłonne, dlatego w przemyśle stoczniowym zaczęto stosować farby zawierające biocydy.
Wieloletnie badania wykazały, że TBT jest związkiem trwałym i toksycznym w środowisku. Z tego powodu od 2003 r. stosowanie tej substancji zostało zakazane zarówno w Polsce, jak i w Unii Europejskiej. Tributylocyna ulega wolno rozkładowi w środowisku wodnym i ma silną tendencję do akumulacji w osadach dennych. Wzrastające zasolenie wód oraz bardzo wolna ich wymiana z Morzem Bałtyckim sprzyja gromadzeniu się tributylocyny w osadach dennych Zalewu Szczecińskiego.
„W 2009 roku naukowcy z Uniwersytetu Szczecińskiego przeprowadzili badania osadów Zalewu Szczecińskiego na potrzeby zagospodarowania urobku z pogłębiania toru wodnego. Badania wykazały obecność TBT w osadach. W związku z tym chciałem sprawdzić, jakie jest obecne stężenie tej niebezpiecznej substancji w osadach ujścia Odry” – powiedział PAP dr Przemysław Drzewicz, geochemik z Państwowego Instytutu Geologicznego w Warszawie.
W 2016 roku projekt dotyczycący badania występowania TBT w osadach ujścia Odry uzyskał finansowanie z Narodowego Centrum Nauki. W realizację projektu byli również zaangażowani naukowcy z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i The Interoceanmetal Joint Organization (IOM).
Analiza danych z badań pozwoliła ustalić, że jedynie w 14 spośród 62 próbek pobranych w 2017 roku - oraz w 21 spośród 56 próbek z 2018 roku – poziom tributylocyny mieścił się w zakresie dopuszczalnych norm środowiskowych (do 60 µg/kg).
W próbce pobranej w pobliżu stoczni remontowej Gryfia stężenie TBT wyniosło aż 3900 µg/kg. Naukowcy przyznają, że nie wiedzą, dlaczego w jednej próbce poziom tributylocyny okazał się bardzo wysoki – i jakie jest jej źródło. Ich zdaniem to powinno być przedmiotem dalszych badań.
"Zaskoczyło nas również odkrycie TBT w okolicy elewatorów zbożowych. Wiemy, że kiedyś była wykorzystywana jako środek grzybobójczy w magazynowaniu zarna zbożowego” – powiedział Drzewicz.
Dodał, że "trzeba się też przyjrzeć, gdzie tributylocyna jest jeszcze stosowana. Warto też wziąć pod uwagę, że tributylocyna może być produktem rozkładu związków, których stosowanie nie jest zakazane. Te związki powszechnie są wykorzystywane w farbach do malowania dachów i konstrukcji stalowych, ale także jako biocyd w wyrobach skórzanych, uszczelniaczach silikonowych, czy przy produkcji tworzyw sztucznych" – powiedział Drzewicz.
Największe stężenie TBT naukowcy odnotowali w pobliżu doków stoczni remontowych, portów i marin. Przypuszcza się, że głównym źródłem skażenia jest proces czyszczenia konstrukcji morskich i statków za pomocą piaskowania.
Zdaniem dr. Drzewicza wyniki badań powinny przyczynić się do wprowadzania odpowiednich zabezpieczeń w procesie czyszczenia kadłubów statków, które ograniczyłyby rozprzestrzenianie się w środowisku nie tylko tributylocyny, ale i innych szkodliwych zanieczyszczeń (mikroplastik, metale ciężkie, rozpuszczalniki organiczne).
"Szczególną uwagę trzeba zwrócić na to, co się dzieje z pyłem unoszącym się w trakcie czyszczenia statków. Woda w doku, do której spada pył, powinna być odizolowana od rzeki i podlegać oczyszczeniu" – zauważył dr Drzewicz.
Z badań wynika, że TBT jest obecna w osadach dennych Odry, nawet w miejscach odległych od portów, czy miast. Unosząca się chmura pyłu i cząstek farby - zauważają autorzy badania (https://doi.org/10.1016/j.chemosphere.2022.136133) - dostaje się do wody, zanieczyszczając środowisko nie tylko TBT, ale także wieloma toksycznymi metalami. TBT może być wypłukiwana lub przemieszczana wraz z zawiesiną wodną.
Poruszenie osadów z dna rzeki mogą wywołać przemieszczające się statki, prądy spowodowane sztormami lub sztuczne pogłębienia dna. Właśnie takim mechanizmem naukowcy tłumaczą występowanie TBT także w miejscach znacznie oddalonych od źródeł jej emisji – również w cennych przyrodniczo obszarach objętych ochroną.
Zdaniem eksperta wyniki prac zespołu badawczego powinny wpłynąć na opracowanie szczegółowych regulacji dotyczących zanieczyszczeń chemicznych osadów dennych. Są one niezbędne przy zagospodarowaniu urobku z pogłębiania i ocenie jakości środowiska. Jest to też niezbędne do zarzadzania środowiskiem, ustalaniem sposobu jego użytkowania. Obecnie regulacje dotyczą bowiem tylko zanieczyszczeń wód.
„Dyrektywa Wodna dotyczy tylko wody - a nie osadów, które też akumulują szkodliwe substancje. Przy splocie niekorzystnych warunków, takich jak niski poziom wody, substancje te mogą uwolnić się do środowiska” – ostrzega Drzewicz. I dodaje, że brakuje szczegółowych wytycznych, jak postępować z osadami, które w niektórych miejscach w Polsce stanowią istotne źródło zanieczyszczeń. Jest to szczególny problem przy pogłębianiu torów wodnych, basenów portowych czy zbiorników zaporowych. W trakcie pogłębiania szkodliwe substancje mogą być uwalniane z powrotem do wody.
„Na tym polega problem z likwidacją tam. Niecka włocławska została tak zamulona osadem, że jej objętość zmniejszyła się o 30 proc. Jeśli zburzymy tamę w Zalewie Włocławskim, to wszystkie osady runą w dół Wisły – a one są bardzo mocno zanieczyszczone. Również na wysokości Zalewu Szczecińskiego Odra zwalnia bieg i wytrącają się tam osady. Ewentualna powódź może wprawić te osady w ruch i spowodować kryzys ekologiczny” – powiedział Drzewicz.
Pytany o możliwe rozwiązania zabezpieczające, powiedział: "Trzeba zastanowić się, w jaki sposób prowadzić prace pogłębiające, jak zdeponować bezpiecznie osady, aby substancje szkodliwe nie przedostały się z powrotem do środowiska".
W ramach Dyrektywy Wodnej (Dyrektywa 2000/60/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 23 października 2000 r.) Polska monitoruje 45 substancji chemicznych występujących w wodzie i określa dopuszczalne normy ich stężenia. Na liście tzw. substancji priorytetowych znajduje się także tributylocyna.
Przynajmniej raz w roku, w sieci pomiarowej liczącej ok. 1200 punktów w całym kraju, prowadzone są badania pod kątem wszystkich 45 substancji chemicznych. Badania nie dotyczą jednak występowania tych substancji w osadach.
Rocznie na rynek wprowadza się 2-3 tys. nowych substancji chemicznych (pestycydy, leki, tworzywa sztuczne). Każda nowa substancja chemiczna wprowadzana na rynek musi być przebadana pod kątem toksykologicznym, a jej wpływ na środowisko jest monitorowany.
W Polsce Instytut Przemysłu Organicznego wykonuje badania toksykologiczne, ekotoksykologiczne i fizykochemiczne w związku z rejestracją środków ochrony roślin, farmaceutyków, produktów weterynaryjnych i biobójczych oraz pozostałych chemikaliów.
Wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej obowiązuje natomiast REACH (ang. Registration, Evaluation and Authorisation of Chemicals) – rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady Unii Europejskiej, regulujące kwestie stosowania chemikaliów, poprzez ich rejestrację i ocenę oraz, w niektórych przypadkach, udzielanie zezwoleń i wprowadzanie ograniczeń obrotu.
Celem REACH jest zapewnienie wysokiego poziomu ochrony zdrowia i środowiska, w tym propagowanie alternatywnych metod oceny zagrożeń stwarzanych przez chemikalia, oraz zapewnienie swobodnego obrotu substancjami na rynku wewnętrznym przy jednoczesnym wsparciu konkurencyjności i innowacyjności.
REACH obowiązuje na terytorium Unii Europejskiej, Norwegii, Islandii oraz Liechtensteinu. Nadzorem nad wdrażaniem rozporządzenia zajmuje się Europejska Agencja Chemikaliów w Helsinkach. (PAP)
Autorka: Urszula Kaczorowska