Autor jest radcą prawnym, wspólnikiem w Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy sp.k.

Wzwiązku z zatruciem Odry i jego katastrofalnymi skutkami dla środowiska w mediach rozpoczęła się ożywiona dyskusja dotycząca stanu polskich rzek, jakości monitoringu środowiskowego oraz skuteczności funkcjonowania organów i jednostek państwowych działających w tym zakresie.
Wody Polskie, odpierając zarzuty dotyczące ich bezczynności, 18 sierpnia br. opublikowały wyniki kontroli, z których wynika, iż poddały weryfikacji pod kątem stanu formalno-prawnego ponad 17 tys. urządzeń służących odprowadzaniu ścieków oraz wód opadowych lub roztopowych do rzek. Okazało się, iż wymagane pozwolenia wodnoprawne wydano jedynie dla 11 632 spośród nich. Według tej samej informacji ujawniono 1432 nielegalne wyloty. Liczba ta jest o tyle zastanawiająca, iż jako nielegalne powinny przecież zostać zakwalifikowane wszystkie te wyloty, dla których nie wydano pozwoleń, zatem winno ich być blisko 5,4 tys. Jednocześnie Wody Polskie w komunikacie zamieszczonym na swojej stronie internetowej, a datowanym na 6 grudnia 2021 r., informowały, iż „zidentyfikowano do tej pory ponad 20 tys. wylotów do rzek, z czego ok. 7 tys. nie posiada aktualnych pozwoleń wodno-prawnych lub ich właściciel nie jest znany”.

Ścieki w rzekach poza kontrolą

Nie wnikając w to, jakie są źródła ewentualnych rozbieżności w przywołanych danych, stwierdzić można z pewnością jedno: do polskich rzek, poza jakąkolwiek kontrolą trafiają codziennie tysiące metrów sześciennych nieoczyszczonych ścieków. I choć nadal nie wiadomo, jaka była przyczyna zatrucia Odry – czy był nią bezpośrednio nielegalny zrzut ścieków, czy ścieki takie „tylko” stworzyły warunki do rozwoju organizmów, które z kolei doprowadziły bezpośrednio do katastrofy – w zasadzie pewne jest, że to człowiek jest jej winien.
Dla całokształtu obrazu należy dodać, iż Polska wciąż nie zrealizowała warunków dyrektywy 91/271/EWG dotyczącej oczyszczania ścieków komunalnych, w związku z czym po ponad sześciu latach pozostawania przez nasz kraj w zwłoce Komisja Europejska w lutym 2022 r. złożyła do Trybunału Sprawiedliwości UE wniosek o ukaranie Polski. Kara, która nam grozi, to ponad 6 mld euro.
Przedstawiciele rządu co prawda natychmiast przypomnieli, że kary takie wcześniej nałożono na wiele państw (w tym m.in. Hiszpanię, Francję czy Włochy), jednakże nie dodali, że w żadnym wypadku nie chodziło o tak gigantyczną skalę naruszeń. W maju 2020 r. Komisja Europejska skierowała bowiem do Polski uzasadnioną opinię na podstawie art. 258 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, z której wynikało, iż zdaniem KE w tamtym czasie spośród ok. 1500 polskich aglomeracji ponad 80 proc. nie spełniało wymogów dyrektywy.
Obraz rzeczywistości jest zatem dość ponury.
Od razu pojawiła się więc zapowiedź uchwalenia w ciągu dwóch miesięcy nowej ustawy, która ma wspomóc realizację inwestycji kanalizacyjnych, wzmocnienie instytucji państwowych odpowiedzialnych za ochronę środowiska wodnego oraz uszczelnienie systemu kontroli przestrzegania prawa i nakładania sankcji za jego łamanie. Remedium na brak wdrożenia dyrektywy ściekowej ma być zaś kolejna (już VI) aktualizacja Krajowego Programu Oczyszczania Ścieków Komunalnych przyjęta przez rząd w maju 2022 r.

Deklaracje vs rzeczywistość

Wody Polskie zidentyfikowały (w zależności od tego, na których danych się oprzemy) od 5,4 tys. do 7 tys. wylotów do rzek, dla których nie wydano w ogóle pozwoleń wodnoprawnych, do tego trzeba dodać bliżej niezidentyfikowaną liczbę wylotów, dla których pozwolenia co prawda wydano, tyle że warunków w nich ustalonych nikt nie przestrzega.
Dziś na fali oburzenia skalą katastrofy na Odrze społeczeństwo, media i politycy słusznie grzmią o konieczności zakazu zrzutu nieoczyszczonych albo nieprawidłowo oczyszczonych ścieków do rzek, lecz za chwilę się okaże, że wstrzymanie takiego zrzutu w wielu wypadkach oznacza po prostu konieczność wstrzymania funkcjonowania firm ze wszystkimi tego skutkami finansowymi i społecznymi.
Wydane na podstawie ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 2028 ze zm.) przepisy dotyczące zasad odprowadzania ścieków przemysłowych nakazują ich podczyszczenie i to z zastosowaniem najlepszych dostępnych technik. Tyle że o ile nie mamy wątpliwości, że na realizację takich inwestycji (często wielomilionowych) i ich późniejszą eksploatację stać największe zakłady przemysłowe, o tyle stanowią one zapewne niewielki procent podmiotów korzystających dziś z nielegalnych wylotów.
Co zaś z pozostałymi podmiotami odprowadzającymi ścieki? Jak pogodzić kwestie gospodarcze ze środowiskowymi i jak zagwarantować oczyszczenie ścieków produkowanych przez mniejsze podmioty?
Wydaje się, że najoczywistszym rozwiązaniem wszędzie tam, gdzie to możliwe pod względem technicznym i technologicznym, jest podłączenie tych podmiotów do zbiorczych systemów kanalizacyjnych i oczyszczenie produkowanych przez nie ścieków w komunalnych oczyszczalniach ścieków.
Przypomnijmy, że od strony definicyjnej, a wbrew potocznemu rozumieniu tego pojęcia ścieki komunalne to nie tylko ścieki powstające w gospodarstwach domowych (te określane są przez przepisy mianem ścieków bytowych), lecz także mieszanina takich ścieków ze ściekami przemysłowymi. Zatem miejskie i gminne oczyszczalnie ścieków komunalnych dedykowane są również do oczyszczania ścieków przemysłowych.
W latach 2003–2020 w ramach realizacji KPOŚK w Polsce wybudowano prawie 96 tys. km nowych sieci kanalizacyjnych, 462 nowe oczyszczalnie ścieków, a prawie 1900 zmodernizowano. Wszystko to kosztowało ponad 80 mld zł. Ten potencjał trzeba wykorzystać i wzmacniać. Potrzebne są środki na rozbudowę sieci i dalsze modernizacje oczyszczalni.
I choć w sferze deklaracji znowu wszystko wygląda nieźle – VI aktualizacja KPOŚK zakłada do 2027 r. zrealizowanie nowych inwestycji o wartości 28,7 mld zł – o tyle praktyka działania Wód Polskich w stosunku do przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych realizujących i eksploatujących infrastrukturę służącą oczyszczaniu ścieków stanowi w tej chwili realne zagrożenie dla prawidłowego funkcjonowania tych przedsiębiorstw, a tym samym przekreśla możliwość realizacji opisanych inwestycji.

Batalie o taryfy

W 2021 r. przedsiębiorstwa te (w znakomitej większości należące do gmin) złożyły wnioski o zatwierdzenie nowych trzyletnich taryf. Pomimo galopującej inflacji, rosnących kosztów pracy i kilkusetprocentowych wzrostów kosztów energii elektrycznej, nie wspominając już o kosztach realizowanych przez przedsiębiorstwa inwestycji, Wody Polskie, jako organ regulacyjny, wszelkimi środkami dążyły do ograniczenia wzrostu cen za wodę i ścieki. Efekt ten osiągnęły – podwyżki w skali trzyletniej średnio nie przekroczyły 9,5 proc. Skutki takiej polityki szybko okazały się jednak opłakane.
W pierwszym półroczu 2022 r., według danych Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie, 70 proc. przedsiębiorstw poniosło straty. Przedsiębiorstwa wstrzymują inwestycje i remonty, brak podwyżek grozi utratą kadr. Kolejna fala podwyżek energii elektrycznej (aktualna, sierpniowa cena megawatogodziny przekroczyła już 2 tys. zł, choć jeszcze w 2020 r. średnio wynosiła 250 zł) zmusiła już kilkaset przedsiębiorstw do złożenia wniosków o skrócenie czasu obowiązywania taryf. Te wnioski, czego nawet Wody Polskie szczególnie nie ukrywają, zostały zupełnie zablokowane.
Do tego wszystkiego właśnie weszła w życie nowelizacja ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków (szerzej: Poradnik DGP nr 156/2022), która Wodom Polskim pozwala opiniować wieloletnie plany rozwoju i modernizacji urządzeń wodociągowych i kanalizacyjnych przedsiębiorstw, m.in. pod kątem ich wpływu na taryfy. A to wydaje się być kolejnym instrumentem ingerencji państwa w politykę lokalną i potencjalnym hamulcem dla działań inwestycyjnych w sektorze kanalizacyjnym.
Jak zatem widać, paradoksalnie, z jednej strony zmagamy się ze skutkami największej od lat katastrofy ekologicznej, z drugiej zaś strony wdrażane są działania, które osłabiając branżę wodociągowo-kanalizacyjną, eskalować będą niebezpieczeństwo podobnych zdarzeń w przyszłości.
Jakimś światełkiem w tunelu jest zapowiedziane przez przedstawicieli Wód Polskich i Ministerstwa Infrastruktury „odblokowanie” procedowania wniosków o skrócenie czasu obowiązywania taryf od września 2022 r., co de facto jest oficjalnym przyznaniem, że dotąd postępowania te były faktycznie torpedowane. Praktyka pokaże jednak, czy to faktyczna zmiana polityki regulatora związana z aktualną sytuacją gospodarczą i dostrzeżenie korelacji kondycji firm wodociągowo-kanalizacyjnych z sytuacją ekologiczną, czy jedynie doraźna werbalna próba załagodzenia sytuacji, zwłaszcza w odpowiedzi na coraz silniejszą presję organizacji związkowych reprezentujących tysiące pracowników sektora.
Rząd zapowiedział przeznaczenie 3 mld zł na pomoc dla osób i podmiotów dotkniętych katastrofą ekologiczną na Odrze. Gdyby środki w takiej wysokości zostały przekazane gminom na dopłaty do cen ścieków, o których mowa w art. 24 ust. 6 u.z.z.w., kwota ta wystarczyłaby, aby wszystkim gospodarstwom domowym w Polsce przez najbliższe trzy lata dopłacać 1 zł do każdego metra sześciennego odprowadzonych przez nie ścieków. Dopłata ta zatem z nawiązką zrównoważyłaby wszystkie podwyżki cen ścieków zatwierdzone przez Wody Polskie w 2021 r., które wyniosły średnio tylko ok. 0,80 zł do metra sześciennego w okresie trzech lat. ©℗