Efekty globalnego ocieplenia stają się coraz bardziej widoczne. Wysychają rzeki, fabryki muszą czasowo wstrzymywać działalność, pożary trawią uprawy, a wydajność pracowników maleje.

Tego lata wiele krajów na całym świecie zmaga się z wysokimi temperaturami i przedłużającą się suszą. To, co dzieje się z pogodą, negatywnie wpływa na ludzi, przedsiębiorstwa i całe gospodarki, dodając kolejny negatywny czynnik, który odbija się na perspektywach gospodarczych.
- Nie powinniśmy być zaskoczeni wydarzeniami związanymi z falami upałów, bo te są dokładnie takie, jakie przewidzieliśmy, i są częścią trendu: częstsze, bardziej intensywne, widoczne na całym świecie - komentował Bob Ward, dyrektor ds. polityki i komunikacji w London School of Economics, w CNN Business.
Upalne miesiące obniżyły stany wód m.in. w europejskich rzekach, również tych największych, które są ważnymi szlakami transportu. Poziom wody w Renie jest bardzo niski. Średnia głębokość rzeki o tej porze roku wynosi zwykle ok. 2 m, ale w niektórych miejscach spadła do mniej niż 1 m. W jednym wąskim odcinku rzeki, w pobliżu niemieckiej Koblencji, poziom wody na początku sierpnia wynosił tylko 56 cm.
Ren jest jedną z najbardziej ruchliwych dróg wodnych na świecie. Rzeka jest ważnym kanałem transportu produktów chemicznych, zboża, a także np. węgla, na który popyt rośnie z uwagi na kryzys energetyczny. Aby barki mogły przepłynąć np. przez wąski odcinek koło Koblencji z pełnym obciążeniem, woda musi mieć co najmniej 1,5 m głębokości. Płytka rzeka oznacza, że barki można załadować tylko do ułamka ich pojemności, a to powoduje, że ceny transportu, a w konsekwencji towarów rosną. Jak dowiedział się Reuters, ceny za transport barką do przewozu produktów chemicznych na niektórych trasach po Renie skoczyły do 110 euro za tonę w pierwszej połowie sierpnia, wobec 20 euro za tonę jeszcze w czerwcu, przed spadkiem poziomu wody. Jak wyliczył Carsten Brzeski, główny ekonomista ING, niski poziom Renu zmniejszył o ok. 0,3 pkt proc. PKB Niemiec w 2018 r. Teraz sytuacja jest jednak poważniejsza i wpływ na niemiecką gospodarkę może wynieść co najmniej 0,5 pkt proc. w drugiej połowie roku.
Również poziom wody w Dunaju, jednej z najważniejszych europejskich dróg wodnych, spadł do najniższych poziomów od prawie stulecia. W Polsce również stany rzek w ostatnich tygodniach były drastycznie niskie, jednak w naszym kraju transport rzeczny nie jest tak rozwinięty jak np. w Niemczech.
Perturbacje klimatyczne dają się nam we znaki w inny sposób. Jak stwierdzono w ostatnim stanowisku Kongresu Izb Rolniczych, w rolnictwie w Polsce od kilku lat mamy do czynienia z suszą hydrologiczną, a niedobór wody jest już obecnie czynnikiem bardzo ograniczającym produkcję rolniczą. „Susza będzie również dodatkowo oddziaływać w kierunku dalszego wzrostu już wysokich cen zbóż, oleistych, warzyw i owoców, a w konsekwencji wzrostu cen pasz i mięsa. Ta niekorzystna sytuacja może ulec dalszemu pogorszeniu w świetle obserwowanej i przewidywanej zmiany klimatu” - przyznał Kongres Izb Rolniczych.
Pożary lub susze odnotowano w ostatnich miesiącach m.in. w Hiszpanii, Portugalii, we Francji, w Grecji i we Włoszech. Żywioły niszczą uprawy i grożą zmniejszeniem plonów. Coldiretti, włoskie stowarzyszenie rolników, wyliczyło, że każdy pożar kosztuje Włochów ponad 10 tys. euro na hektar (to koszt gaszenia i odbudowy ekosystemu na tej powierzchni). Ponadto grupa szacuje, że produkcja pszenicy we Włoszech spadnie o 15 proc. w tym roku z powodu wzrostu kosztów produkcji i suszy.
Podobny problem mają Amerykanie, gdzie prawie trzy czwarte rolników twierdzi, że tegoroczna susza szkodzi ich plonom - wynika z sondażu przeprowadzonego w 15 stanach przez Federację Amerykańskiego Biura Rolnictwa. W samej Kalifornii, w której są liczne sady, 50 proc. rolników przyznało, że musi usuwać drzewa i wieloletnie uprawy, co wpłynie na ich dochody w kolejnych latach.
Z kolei ludzie mieszkający na Zachodnim Wybrzeżu USA zostali poproszeni o zużywanie mniejszej ilości energii elektrycznej w miarę wzrostu temperatury. Gdy jest gorąco, zużycie energii znacząco rośnie przez działające na pełnych obrotach klimatyzatory i inne urządzenia chłodzące. W ciągu ostatnich kilku tygodni ponad 100 mln Amerykanów otrzymało ostrzeżenia o upałach.
Według raportu przygotowanego przez waszyngtoński think tank Adrienne Arsht-Rockefeller Foundation Resilience Center straty wynikające ze spadającej wydajności pracowników z powodu ciepła kosztują Stany Zjednoczone ok. 100 mld dol. rocznie. Raport przewiduje, że do 2030 r. liczba ta podwoi się do 200 mld dol. rocznie, czyli ok. 0,5 proc. PKB.
Problemy ma także druga pod względem wielkości gospodarka świata. Chiny odnotowały największą falę upałów od 60 lat, w trakcie której w wielu miastach temperatura przekraczała 40 st. C. W Syczuan, jednej z największych prowincji Chin z 84 mln mieszkańców, nakazano w 19 z 21 miast zawiesić produkcję we wszystkich fabrykach na kilka dni. Syczuan jest domem dla wielu producentów półprzewodników i paneli słonecznych, a także chińskim centrum przemysłu wydobywczego litu - surowca, który jest kluczowy przy produkcji akumulatorów do samochodów elektrycznych. W efekcie racjonowanie mocy uderzy w fabryki należące do największych światowych firm elektronicznych, w tym dostawców m.in. Apple. Tesla już ostrzegła przed zakłóceniami w łańcuchu dostaw do swojej fabryki w Szanghaju.
Fala upałów odciśnie swoje piętno na niektórych branżach, jednak na razie ekonomiści nie szacują, aby miało to druzgocący wpływ na gospodarkę Państwa Środka. Według specjalistów z Bloomberg Economics ekstremalne temperatury odnotowano na terenie, który odpowiada za ok. 10 proc. PKB Chin. ©℗

www.gazetaprawna.pl/biznes-i-klimat/