Nieczęsty to widok, żeby przeciwko proponowanym przez PiS zmianom protestowali, ramię w ramię, ekolodzy i Lasy Państwowe. A tak było w przypadku ostatniego sporu o PiS-owski projekt, który miał umożliwić przekazywanie działek leśnych pod strategiczne inwestycje.

To prawda, choć z różnych pobudek, byli tym razem po jednej stronie. W tej sprawie jest zresztą więcej paradoksów. Jeszcze kilka lat temu, kiedy zaproponowano wpisanie konstytucji zakazu prywatyzacji lasów „z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie” Prawo i Sprawiedliwość podniosło wielki raban, że formuła ta jest furtką do prywatyzacji. Wtedy plany były takie, żeby wprowadzić do ustawy zamknięty katalog sytuacji, w których dopuszczalna jest zmiana własności terenu leśnego. Dzisiaj ta sama partia chciała tymczasem wprowadzić do ustawy o lasach przepisy, które faktycznie prywatyzację by umożliwiły, i to na bardzo mało klarownych zasadach.