- Widzimy, że polskie władze są świadome problemu smogu. Ale tempo zmian jest zbyt wolne, nie przekłada się to na poprawę jakości powietrza - mówi Virginijus Sinkevičius, litewski komisarz odpowiedzialny za środowisko

Latem niewiele osób w Polsce myśli o smogu, ale jakość powietrza zmieni się gwałtownie zapewne już za niecałe trzy miesiące. Jak Komisja Europejska ocenia działania antysmogowe polskiego rządu?
Nadal pozostajemy zaniepokojeni jakością powietrza w Polsce. Problem dotyczy w szczególności ogrzewania domów węglem oraz transportu. KE zauważa co prawda postęp zarówno na poziomie prawodawstwa, jak i w przeznaczanych na ten cel środkach, ale tempo zmian jest za wolne. Te działania wciąż nie przekładają się na normy powietrza, które są regularnie przekraczane.
Jak ten proces można przyspieszyć?
Przede wszystkim należy bardziej uważnie przyjrzeć się głównym przyczynom smogu. Jedną z najważniejszych pozostaje spalanie niskiej jakości węgla w niespełniających norm kotłach, które są używane w domach indywidualnych. Polska powinna zwiększyć wysiłki na rzecz poprawy powietrza na poziomie ogólnokrajowym i lokalnym, by skutki stały się bardziej namacalne. Rozwiązaniem jest chociażby podłączenie domów do sieci ciepłowniczych i wygaszanie brudnych źródeł ogrzewania na rzecz tych czystych. Można też rozważyć planowanie stref niskoemisyjnych w miastach, co powinno iść w parze z poprawą jakości pojazdów. Pomysłem, który rząd także powinien rozważyć, jest wprowadzenie fiskalnych zachęt dla konsumentów. Moim zdaniem Polska mogłaby zrobić dobry użytek ze współfinansowania dostępnego na poziomie unijnym, które pomogłoby przyspieszyć ten proces.
Dostępnych jest więcej pieniędzy niż te, z których Polska już korzysta? Co ma pan na myśli, mówiąc o dostępnym współfinansowaniu?
Mam na myśli wolne środki, po które Polska nadal może sięgnąć w różnym wymiarze. Przykładem jest rządowy program „Czyste powietrze”. Widzimy, że jest on wdrażany powoli. Wniosków jest niewiele i są one procedowane w bardzo wolnym tempie przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W programie nie uczestniczy też wystarczająco dużo podmiotów takich jak banki komercyjne. Brakuje współpracy wszystkich aktorów działających na rzecz walki ze smogiem. Widzimy poważne przeszkody biurokratyczne w rozpatrywaniu wniosków, ponieważ podmioty rozpatrujące wnioski nie mają odpowiednich mocy przerobowych.
Największą bolączką programu jest jednak brak strategicznego planu, który powinien być podstawą i to od niego powinien rozpoczynać się program walki ze smogiem. Taki zielony plan naprawczy powinien całościowo ujmować potrzeby i cele na rzecz poprawy jakości powietrza i powinien w zintegrowany sposób patrzeć na możliwości inwestycyjne. Plan „Next Generation UE” dostarczając nowych funduszy, umożliwi zrealizowanie takiej zielonej naprawy.
O jakich nowych środkach mówimy w przypadku walki ze smogiem?
Największy w programie Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności łącznie będzie miał wartość 560 mld euro (po szczycie 672,5 – przypis red.). Dzięki programowi Komisja Europejska będzie mogła zaoferować finansowe wsparcie inwestycyjne, w szczególności na zieloną i cyfrową transformację. Te pieniądze mogą pomóc w szybszym wycofywaniu węgla, który jest jednym z głównych problemów, jeśli chodzi o smog.
A fundusz na sprawiedliwą transformację energetyczną?
Polska pozostaje jego największym beneficjentem właśnie ze względu na to, że to węgiel jest głównym źródłem ogrzewania.
Wróćmy jeszcze do tego, co powiedział pan wcześniej. Co można poprawić w zakresie współpracy pomiędzy poszczególnymi szczeblami władz?
Dużym problemem jest tempo rozpatrywania wniosków. To powinno się zdecydowanie poprawić. Tu potrzebna jest lepsza współpraca pomiędzy rządem a władzami lokalnymi, by przebiegało to sprawniej.
Trudno też ludzi przekonać do podjęcia wysiłku, by wymienić stary piec, jeśli nie są oni świadomi problemu i nie widzą takiej potrzeby. Tu jest jakieś pole manewru?
Społeczeństwo musi być świadome zagrożenia, na jakie jest wystawione z powodu niskiej jakości powietrza. Musi też wiedzieć o dostępnych programach, bo jeśli wiedza o nich nie dociera do ludzi, to ich skuteczność nie może być duża. Problem smogu powinien być w powszechnej świadomości łączony ze starymi piecami, które można wymienić w ramach rządowego programu. Ale wiedza na ten temat wciąż pozostaje bardzo niewielka.
Trybunał Sprawiedliwości UE w 2018 r. orzekł, że Polska złamała prawo, nie walcząc ze smogiem. Wykonywaniu tego wyroku przez polskie władze przygląda się właśnie Komisja Europejska. Co się dzieje w tej sprawie?
Jesteśmy w tym momencie w zasadzie o etap dalej. Kolejnym krokiem w stosunku do wcześniejszego wyroku było uruchomienie w maju tego roku kolejnej procedury naruszeniowej. Tym razem dotyczy ona braku przepisów, na podstawie których można skarżyć władze do sądów krajowych w sprawie niskiej jakości powietrza. Daliśmy Polsce cztery miesiące na ustosunkowanie się do tego problemu. Termin minie we wrześniu. W przypadku niesatysfakcjonującej odpowiedzi Komisja Europejska może zdecydować o kolejnym kroku procedury, jakim jest uzasadniona opinia Komisji, a potem – jeśli naruszenie nadal nie zostanie usunięte – skierować wniosek do Trybunału Sprawiedliwości UE. Harmonogram zależy tu od tego, kiedy Polska odpowie i czy będzie wola zmiany prawa w tym zakresie.
W jaki sposób to wpłynie na poprawę jakości powietrza?
W Polsce bardzo prężnie działa strona społeczna, która próbuje walczyć z tym problemem. Możliwość skarżenia władz w sądach krajowych dostarczy jej zupełnie nowego narzędzia w tej walce. Rząd będzie czuł na sobie presję, by robić więcej, by znaleźć rozwiązanie pozwalające Polsce spełniać europejskie normy jakości powietrza.
Jaka jest szansa na to, że powietrze w Polsce będzie czyste?
Widzimy, że władze są świadome problemu, ale nadal podejmowane działania są za wolne, by sytuacja mogła się wystarczająco szybko zmienić.