Rosnący w UE popyt na ambitne rozwiązania z zakresu ochrony klimatu napotyka na opór materii
Wyzwania związane z ochroną klimatu będą oznaczać zmiany na miarę rewolucji przemysłowej. Taką tezę wygłosiła wczoraj unijna komisarz ds. spójności i reform Elisa Ferreira, która prezentowała w Katowicach założenia Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.
– Ta nowa rewolucja przemysłowa zmieni wszystko: to, jak pracujemy, jak się przemieszczamy, jak konsumujemy, nasze wybory. Przetransformuje cały nasz sposób życia. Każda rewolucja w przemyśle oznacza szansę. Europejski zielony ład zaproponowany przez Komisję Europejską to więcej niż tylko program klimatyczny. To nowa strategia rozwojowa, szansa dla Europy, która przychodzi raz na pokolenie. Możliwość, by stać się prekursorami, wyznaczyć standardy nowych technologii, stać się światowym liderem – mówiła portugalska komisarz.
O konieczności zwiększania ambicji klimatycznych mówią dziś niemal jednogłośnie instytucje europejskie i rządy państw członkowskich. W tle rewolucyjnej retoryki w wielu przypadkach czają się jednak problemy i kontrowersje, które nie sprowadzają się tylko do oporu Polski przed przyjęciem celu neutralności klimatycznej. Z krytyką spotyka się też projekt wygaszania niemieckich elektrowni węglowych, będący owocem zawartego w zeszłym tygodniu kompromisu rządu federalnego z landami.
Mówi on wprawdzie o odejściu od węgla już w 2035 r., trzy lata wcześniej niż zakładał to plan rządowej komisji ds. węgla, jednocześnie jednak daje furtkę do wydłużenia tego terminu, jeśli taką konieczność wskażą audyty w latach 2026, 2029 i 2032. Zezwala ona również na podłączenie do sieci nowego bloku węglowego Datteln IV. Według ekologów nowy projekt oznacza odejście od rekomendacji wypracowanych przez komisję, przyczyni się do wyemitowania do atmosfery dodatkowych 40 mln ton dwutlenku węgla i stawia pod znakiem zapytania możliwość realizacji przez Niemcy celów klimatycznych na 2030 r. Projekt ma zostać przyjęty przez rząd jeszcze w tym tygodniu.
Krytyka spadła też na premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona po tym, jak okazało się, że zapowiadana przez niego mapa drogowa do zeroemisyjności zostanie przedstawiona dopiero pod koniec roku. Wątpliwości podnoszone są również wobec wiarygodności zapowiedzi Johnsona, gospodarza tegorocznego szczytu COP26 w Glasgow, że jego rząd nie tylko będzie światowym liderem wysiłków na rzecz ochrony klimatu, ale też wyegzekwuje od uczestników szczytu w Szkocji zgodę na wiążące prawnie limity emisji CO2.
Barierą dla przyspieszenia zielonej transformacji w UE pozostaje ponadto opór części płatników netto przed ambitnym wieloletnim budżetem czy konflikt o wsparcie dla atomu i gazu jako paliw przejściowych okresu transformacji. Ze wsparcia projektów gazowych z końcem 2021 r. wycofa się Europejski Bank Inwestycyjny, ale niewykluczone, że w dalszym ciągu będą one wspierane z funduszy unijnych.
Z błękitnym paliwem jest związana co piąta inicjatywa z zakresu infrastruktury energetycznej, która znalazła się na przygotowanej przez KE liście projektów wspólnego zainteresowania. Sporna jest także rola Europejskiego Banku Centralnego w europejskim zielonym ładzie: za włączeniem banku w transformację opowiada się jego szefowa Christine Lagarde, zgodzić się na to nie chce jednak przedstawiciel Niemiec w radzie nadzorczej EBC Jens Weidmann.
Kolejnym wyzwaniem dla transformacji jest rozdźwięk między Europą a USA. Donald Trump, który wcześniej niejednokrotnie wyrażał wątpliwości co do wpływu człowieka na klimat, złagodził ton, mówiąc w zeszłym tygodniu o „ochronie majestatu Bożego stworzenia i naturalnego piękna świata”. Waszyngton wciąż kładzie główny nacisk na amerykańskie interesy gospodarcze.
Sekretarz skarbu Steven Mnuchin stwierdził w ostatni czwartek, że nie sądzi, by ocieplenie klimatu stanowiło problem, który będzie miał wpływ na ludzi w perspektywie najbliższej dekady, oraz jest przeciwny podatkom od emisji CO2. Według „Financial Times” unijne plany wprowadzenia cła węglowego mogą stać się nowym ogniskiem konfliktu Waszyngtonu z Brukselą.