Niemcy mają ponad 90 spalarni, Polska tylko kilka. Ale im większy problem z zagospodarowaniem odpadów, tym częściej gminy o nich myślą. Nad budową własnych instalacji zastanawiają się samorządowcy z Podhala, Stalowej Woli czy z gmin Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Własną spalarnię chciałby też mieć Rzeszów, którego władze biorą pod uwagę współpracę z okolicznymi samorządami. Boom na tego typu inwestycje pojawił się, ponieważ jednostki samorządu terytorialnego są pod presją podnoszenia stawek za odbiór odpadów. Według danych GUS z początku stycznia tego roku ceny wzrosły w skali kraju o 32,2 proc. w porównaniu do roku ubiegłego. A wyższe opłaty to konsekwencja niewydolnego systemu.
Na narastający śmieciowy problem złożyło się bowiem kilka innych czynników, poczynając od skali globalnej, czyli zamknięcia chińskiego rynku na odpady z Europy, a kończąc na krajowych regulacjach – braku wdrożenia rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP), czyli opłat do każdego opakowania wprowadzanego na rynek. W efekcie system jest niedofinansowany, choć powinien się bilansować. Z kolei odpadów komunalnych z roku na rok jest coraz więcej. Także z tego powodu, że śmiecimy więcej – w ubiegłym roku średnio na jednego mieszkańca przypadało 325 kg śmieci (w 2017 r. 317 kg). Do tego, dzięki nowym przepisom, znacznie ukrócono możliwość korzystania z szarej strefy. I będzie to jeszcze bardziej ograniczone w związku z wchodzeniem w życie kolejnych modułów Bazy Danych o Odpadach (BDO). Do dopełnienia obrazu należy dodać brak instalacji przystosowanych do obowiązującego, pięciofrakcyjnego systemu segregacji śmieci, by zrozumieć, dlaczego system nie działa dobrze.
Wąskim gardłem jest rynek recyklerów, który, owszem, przyjmuje plastik, ale wyłącznie określonego rodzaju, np. butelki PET. Recykling opakowań gorszej jakości (np. materiałów, których nie da się rozdzielić) nie jest opłacalny i wymaga zasilenia przez producentów i importerów poprzez opłatę produktową, na co zwraca uwagę w przyjętym ostatnio stanowisku Unia Metropolii Polskich. Konieczne są też rozwiązania dotyczące ponownego wykorzystania materiału z recyklingu.
Wyjście z impasu
Tu dochodzimy do sedna, czyli do tego, co zrobić ze strumieniem odpadów, który nie może być składowany (folia, kawałki gumy, plastiki). Przez lata w Polsce inwestowano w instalacje mechaniczno-biologicznego przetwarzania (MBP), które są rozwiązaniem dla odpadów zmieszanych. W efekcie mamy nadpodaż frakcji nadsitowej, której zagospodarowanie jest drogie ze względu na wysoką kaloryczność. Można ją jednak palić z odzyskiem energii i ciepła. Taka opcja wydaje się wielu gminom idealnym rozwiązaniem ich problemu. Nie tylko odpadowego. Samorządy stoją bowiem przed koniecznością transformacji nieefektywnych systemów ciepłowniczych w związku z rosnącymi kosztami emisji CO2. Ukierunkowują się więc na miks energetyczny. Takie rozwiązania już się sprawdzają – elektrociepłownia Fortum w Zabrzu wykorzystuje węgiel, biomasę i paliwo alternatywne (RDF) pochodzące właśnie z odpadów komunalnych. Samorządowcy na Podhalu chcą iść jeszcze dalej i energią z odpadów zasilić ciepło z geotermii.
TO TYLKO FRAGMENT ARTYKUŁU. CAŁOŚĆ PRZECZYTASZ W "TYGODNIKU GAZETY PRAWNEJ" >>>>>>