Rośnie liczba gmin, które domagają się uruchomienia programu osłonowego dla mieszkańców zapewniającego 50-proc. dofinansowanie do coraz wyższych opłat śmieciowych.
To nie wina samorządów, że ceny za śmieci poszybowały w górę. Odpowiedzialny jest przede wszystkim rząd, który dokręcił śrubę proekologicznych wymagań, a kosztami reform obciąża gminy. I dlatego to rząd powinien wziąć na siebie ciężar coraz to większych wydatków, które ponoszą dziś mieszkańcy – przekonuje coraz więcej samorządów, apelując do premiera o dodatkowe wsparcie finansowe dla gospodarki komunalnej.

Dopłaty nie dla gmin, ale dla mieszkańców

Przedstawiciele samorządów chcieliby, żeby rząd uruchomił program osłonowy i zapewnił 50-proc.dofinansowanie z budżetu państwa do opłat ponoszonych przez mieszkańców za odpady segregowane. Pieniądze miałyby trafiać do mieszkańców, a nie do budżetów gmin. Ulżyłoby to tym, którzy rozdzielają odpady na pięć frakcji, miałoby też walor edukacyjny dla reszty – wyjaśniają samorządowcy.
Taki postulat zgłosili ostatnio włodarze Skarżyska-Kamiennej.
– Nie mamy realnego wpływu ani na kształt gospodarki odpadami i generowane koszty, ani na prawo ustanawiane przez rząd, jednak to my – jako samorządy – musimy brać na siebie podejmowanie stosownych uchwał podnoszących stawki opłat i wyjaśnianie mieszkańcom powodów takich zmian – przekonuje Konrad Krönig, prezydent miasta.
Nie jest odosobniony, bo podobną inicjatywę z apelem do premiera wystosowały już gminy: Stupsk, Jabłonna, Nieporęt, Zakroczym, Sochocin i przedstawiciele metropolii warszawskiej.
– Proponujemy, żeby rząd w 50 proc. pokrył koszty gospodarki odpadami, bo dokładnie o tyle wzrastają one w naszych miastach – przekonuje Michał Olszewski, wiceprezydent stolicy.

Lokalni włodarze mają związane ręce

Zdaniem samorządowców to ostatnie zmiany przepisów są główną przyczyną wzrostów cen, w szczególności nowelizacja ustawy o czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2010), która – jak przekonują – postawiła gminy pod ścianą i zmusiła je do podniesienia stawek za odbiór i zagospodarowanie odpadów nawet o kilkaset procent. Wzrosły wymogi dotyczące sortowania na pięć frakcji, zniesiono też zasadę regionalizacji, co uwolniło rynek i utrudniło wielu gminom przekazanie odpadów do odpowiedniej instalacji.
Jednocześnie samorządy nie dostały żadnych realnych narzędzi, by przerwać ten trend, bo wszystkie kluczowe decyzje zapadają na poziomie władz centralnych – twierdzą.
Członkowie Stowarzyszenia „Metropolia Warszawa” przekonują, że zasady selektywnej zbiórki są od samorządów niezależne, bo narzuca je im rozporządzenie ministra środowiska.
– Nie mamy realnego wpływu na rynek surowców wtórnych, a wbrew obiegowej opinii gminy nie zarabiają na odzyskanych surowcach. Wręcz przeciwnie, mamy coraz większy problem z ich zbytem. A przede wszystkim jako samorządy nie mamy właściwie żadnej swobody w prowadzeniu polityki odpadowej. Tymczasem to właśnie złożenie tych wszystkich czynników doprowadziło do problemów, z którymi mierzymy się dziś – przekonują.
Poza apelem o dofinansowanie do opłat mieszkańców za odpady „Metropolia Warszawa” zwróciła się także o pięcioletni okres przejściowy na dostosowanie obecnego systemu gospodarki odpadami do nowych wymogów.
– Okres ten jest niezbędny m.in. do uzupełnienia niewydolnego obecnie systemu instalacji do zagospodarowania odpadów komunalnych – wyjaśnia Michał Olszewski.

Zmiana przepisów pilnie potrzebna

To kolejna już inicjatywa samorządów, które imają się wszelkich sposobów, by zażegnać śmieciowy kryzys. W połowie stycznia ich reprezentacja spotkała się z ministrem klimatu Michałem Kurtyką, by przedyskutować problemy gmin z odpadami i przedstawić swoje pomysły na uzdrowienie kulawego systemu. Jednym z nich byłby legislacyjny restart, czyli napisanie ustawy czystościowej od nowa, czym miałby się zająć specjalny zespół ekspertów przy resorcie klimatu.
– Ten dokument był już tyle razy nowelizowany, że stał się nieczytelny. Co więcej zaczęły się pojawiać różne interpretacje ustawy w postaci wyroków sadów administracyjnych i odmiennych stanowisk regionalnych izb obrachunkowych – mówi Jacek Brygman, członek zarządu Związku Gmin Wiejskich RP i wójt Cekcyna.
Wielu samorządowców apeluje też o zezwolenie na budowę nowych instalacji termicznego przekształcania odpadów, w których zagospodarowane byłyby zalegające obecnie, nienadające się do recyklingu odpady. Z inicjatywą wyszli między innymi samorządowcy ze Śląska i Podhala.
Przedwczoraj samorządowcy wzięli też udział w prekonsultacjach ustawy regulującej rozszerzoną odpowiedzialność producentów (ROP). Reprezentacja włodarzy okazała się dużo liczniejsza niż przy pierwszym spotkaniu we wrześniu ub.r., podczas którego na sali dominował głos przedsiębiorców. Pełne wdrożenie ROP mogłoby – według szacunków organizacji branżowej Forum Gospodarki Odpadami – zapewnić wpływy rzędu 2–3 mld zł rocznie, co pozwoliłoby gminom obniżyć ceny dla mieszkańców.