Hanna Marliere: Samorząd, który nie ma logistyka, menedżera, handlowca, nie będzie dobrym organizatorem systemu surowców wtórnych
Hanna Marliere, specjalistka z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami. fot. Materiały prasowe / DGP
Rozwiązanie dotyczące rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) przedstawione przez resort środowiska zakłada dofinansowanie samorządów. Pani uważa, że nie jest to dobry pomysł.
W propozycji ministerstwa jest wiele niewiadomych. Rozumiem intencję obiecania samorządom pieniędzy. Natomiast trzeba przeanalizować cały charakter tej opłaty. ROP, to rozszerzona odpowiedzialność producenta za produkt, który wprowadza na rynek. Opłata, którą dociążamy produkt, którą oczywiście na końcu zapłaci konsument, powinna pokryć koszty związane z zebraniem, ale też przetworzeniem tego odpadu. W związku z czym jej wysokość powinna być adekwatna do trudności recyklingu, a po drugie beneficjentem powinny być instalacje przetwarzające odpady w sposób bezpieczny dla środowiska i najlepiej zgodnie z hierarchią postępowania, czyli w pierwszej kolejności w procesach recyklingu. Samorząd nie jest organizatorem systemu recyklingu, ale organizatorem zbiórki odpadów komunalnych. W odpadach komunalnych te objęte systemem ROP nie stanowią większości, po drugie samorząd w zakresie tego, co robi, jest odpowiedzialny tylko za zbiórkę odpadów.
Zbiórka odpadów kosztuje.
Jeżeli zobaczymy, że opłaty śmieciowe nawet teraz, po podwyżkach dla mieszkańca, to koszt dwóch paczek papierosów miesięcznie, to czy to jest dużo? To, że opłata wzrosła dwukrotnie, nie oznacza, że jest ona wysoka. Przede wszystkim gminy nie wiedzą, ile kosztuje odbiór, a ile zagospodarowanie odpadów. Nie wiedzą, co jest droższe, bo większość przetargów jest przeprowadzana łącznie.
Rosną koszty składowania odpadów, w których też są opakowania. Są tam, bo źle wygląda segregacja u źródła.
Te odpady nie powinny być składowane. Są obecnie w jakiejś części składowane, bo nie mamy recyklerów. Tu jest pies pogrzebany – nie ma recyklera, który jest w stanie przyjąć poszczególne frakcje do recyklingu. A nie pojawił się na rynku, bo na przykład recykling tych frakcji jest bardzo drogi. Inwestor, który chciałby wybudować instalacje recyklingu, sprawdzi najpierw, czy mu się opłaca poddawać recyklingowi na przykład folię termokurczliwą czy plastik, w jaki jest pakowana wędlina czy żółty ser w plasterkach. W związku z tym opłata ROP powinna być w głównej mierze przeznaczona dla recyklera po to, żeby zrekompensować faktyczne koszty recyklingu tego opakowania, by to się opłacało. Wówczas samorząd nie będzie miał kosztu zagospodarowania rozumianego jako opłata marszałkowska, czyli za składowanie, bo ten odpad nie będzie składowany.
Resort środowiska mówi, że będzie to dopłata dla samorządów do selektywnej zbiórki.
Odpady zbierane selektywnie to w praktyce to, co przyjmie recykler. Wobec tego im więcej będzie recyklerów poszczególnych frakcji, tym więcej będziemy frakcji zebranych selektywnie potrzebować, bo technologie ich przetworzenia są. Gdy obciążamy opakowanie opłatą producenta, produkt podrożeje. Producent ma dwa wyjścia: albo zdecyduje się na zmianę opakowania na łatwiejsze do recyklingu – tak wyglądałaby idealna sytuacja w gospodarce o obiegu zamkniętym – eliminujemy opakowanie. Albo twierdzi, że jego ser będzie się dobrze sprzedawał, mimo że będzie kosztował 10 groszy więcej. Wtedy kwotę za to opakowanie przekazujemy tym, którzy są odpowiedzialni za nie po zakończeniu jego użycia. Chodzi o to, by opakowanie nie trafiło do odpadów zmieszanych, na składowisko, czy do spalarni.
Jak wygląda rynek odpadów? Samorządy mają możliwość sprzedaży surowców wtórnych i dopłaty do systemu.
Samorządy za oddanie surowców wtórnych na dzień dzisiejszy poza czterema frakcjami: metale żelazne, metale nieżelazne, szkło i PET, płacą, a nie dostają pieniądze. Nie można mówić samorządom, że dopłacą sobie do systemu, sprzedając surowce wtórne. Podobnie będzie z ROP. Nawet jeśli samorząd zbierze surowiec wtórny, to będzie musiał zapłacić recyklerowi. Chodzi o to, by nie płacił z własnej kieszeni, ale przez system rozszerzonej odpowiedzialności producenta. Pieniądz z ROP to i tak będzie pieniądz dla recyklera. I albo dopłaci mu organizacja odzysku, albo samorząd.
Dlaczego uważa pani, że lepiej, by pieniądze od razu trafiły do recyklera?
Dużo sprawniejsze organizacyjnie i logistycznie są systemy niezależne od samorządu. Samorządowcy nie są przedsiębiorcami. Gmina, która nie ma logistyka, menedżera, handlowca, nie będzie dobrym organizatorem systemu surowców wtórnych. W dodatku doświadczenie pokazuje, że samorząd nie będzie się kierował kryterium jakości, ale kryterium ceny – tak jest dzisiaj. Natomiast żeby odpady nie trafiły na składowisko albo do pseudorecyklerów, którzy je zgromadzą, a potem podpalą, muszą wprost trafić do recyklera, który będzie zobowiązany przedstawić dokument potwierdzający recykling organizacji odzysku.
Co z butelkami PET i szklanymi? Resort środowiska zastanawia się nad obowiązkowym systemem kaucyjnym.
Nie ma innej efektywnej możliwości ściągnięcia butelki z rynku niż system kaucyjny. Załóżmy, że producent piwa, wody mineralnej, wprowadza kaucję. Siłą rzeczy butelka wróci do niego, a nie do samorządu. W związku z tym pieniądz także trafi do podmiotu, który objął opakowanie kaucją.
Niektóre butelki trafią i tak do śmieci zmieszanych w gminnych pojemnikach.
Butelka zostanie przekazana recyklerowi. Dziś zapotrzebowanie na butelki PET jest – ten plastik importujemy. Ale tylko na PET biały i niebieski. Zielony PET, srebrny, ze zgrzewanym obrazkiem – tego recykler nie kupi, bo obecnie koszt przetworzenia jest nieproporcjonalnie wysoki – wyższy niż składowania i termicznego unieszkodliwiania. Przetworzyłby go, gdyby mu do tego dopłacono, bo technologię ma.