Bank Światowy, który doradzał polskiemu rządowi przy rządowym programie walki ze smogiem, formalnie już tego nie robi. I nie wiadomo, czy dalej będzie robił.
Brak wsparcia Banku Światowego (BŚ) to konsekwencja dyskusji o kształcie programu toczonej między rządem w Warszawie a Brukselą. Kontrakt z Bankiem wygasł z końcem czerwca i na razie nie jest przedłużany. Przedstawiciele BŚ sprawę komentują dyplomatycznie. Twierdzą, że są w „stałym kontakcie” z polskim rządem i Komisją Europejską (KE). – Obecnie czekamy na decyzje w zakresie tego, jak dalej modyfikować program „Czyste powietrze”, aby osiągał założone cele. Liczymy, że decyzje te zostaną wkrótce podjęte – mówi Filip Kochan z Banku Światowego.
Doradztwo BŚ było opłacane z funduszy europejskich. Nieoficjalnie słyszymy, że nowa umowa „jest na stole”, ale wszystko zależy od strony polskiej. I tego, czy przekona KE, że warto w ten program dalej inwestować. – Wynika z tego, że szanse są pół na pół – ocenia jeden z naszych rozmówców.
Najbliższe spotkanie przedstawicieli rządu i KE planowane jest na 11 lipca. Jeśli nie uda się przekonać Brukseli, Polska może nie otrzymać kilku miliardów euro dofinansowania dla „Czystego powietrza” (o czym w ubiegłym tygodniu donosiła „Gazeta Wyborcza”).
Ministerstwo Środowiska chce w drugiej połowie lipca uruchomić pilotaż, w ramach którego do realizacji programu zostaną włączone samorządy. Lokalni urzędnicy mieliby wspomóc Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) oraz 16 funduszy wojewódzkich (WFOŚiGW) w procesie przyjmowania i oceny wniosków mieszkańców, chcących np. wymienić stare piece na nowe, bardziej ekologiczne.
Zdaniem naszych rozmówców, działania resortu są spóźnione o kilka miesięcy. Sygnały o tym, że program wdrażany jest za wolno i że budzi to obiekcje brukselskich urzędników, miały pojawić się na lutowym posiedzeniu Komitetu Sterującego i 26 marca na spotkaniu w resorcie środowiska z przedstawicielami KE i BŚ. W końcu 5 czerwca polski rząd otrzymał pisemne ultimatum od Marca Lemaître, dyrektora generalnego ds. polityki regionalnej i miejskiej w KE. Zastrzegł w nim, że jeśli program nie przyspieszy, o dalszym zaangażowaniu ekspertów Banku Światowego i KE Polska może zapomnieć.
Dwa dni później minister Kowalczyk rozesłał pismo do samorządów, zachęcające je do dołączenia do rządowego programu. „Pomoc polegałaby na dobrowolnym i bezpłatnym udziale w procesie przyjmowania i oceny wniosków” – pisał Henryk Kowalczyk. Jak słyszymy w resorcie, jeśli pilotaż się sprawdzi, być może uda się znaleźć jakieś pieniądze na wynagrodzenie dla urzędników. Nie wykluczone też, że w system zostaną jednak włączone banki komercyjne, czego od dawna domaga się KE.
– To paniczna reakcja na list z Brukseli – ocenia Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego. – Za tym pomysłem nie stoi jakieś przemyślane działanie. Nie wiemy , jak ma wyglądać umowa rządu z gminami, jaką funkcję samorząd ma pełnić, jak wyglądać będą procedury. Bo jeśli np. wniosek oceni urzędnik gminy, a potem i tak pieczątkę będzie musiał postawić WFOŚiGW, to tak naprawdę zamiast usprawnić proces, tylko go wydłużymy – przepowiada.
W ubiegłym tygodniu samorządowcy z Unii Metropolii Polskich (zrzeszającej największe miasta) zaapelowali o włączenie lokalnych władz w program „Czyste powietrze”. Reakcje na pismo Kowalczyka są jednak różne. „Propozycja jest dla nas zaskakująca, gdyż od początku funkcjonowania programu ani Ministerstwo Środowiska, ani NFOŚiGW nie kontaktowały się z przedstawicielami samorządów” – wskazuje Śląski Związek Gmin i Powiatów.
– Strona rządowa jest w ciągłym kontakcie z przedstawicielami KE. W ramach współpracy dostarcza wszystkich niezbędnych informacji – informuje rzecznik resortu Aleksander Brzózka. Dotychczas w ramach programu podjęto ok. 26 tys. uchwał o udzieleniu finansowania, a wartość podpisanych umów opiewa na 300 mln zł. Tymczasem założono, że w ciągu 10 lat termomodernizację przejdzie 4 mln domów jednorodzinnych. Budżet programu ma wynieść w tym czasie 103 mld zł. Szacuje się, że Bruksela ze swojej strony mogłaby wyłożyć nawet 6–8 mld euro.