Nowy wzór obliczania poziomu recyklingu pomoże gminom – uważa resort środowiska. Zdaniem ekspertów wprost przeciwnie.
Minister środowiska Henryk Kowalczyk w Sejmie podczas pierwszego czytania projektu ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (Dz.U. poz. 1454 ze zm.) przekonywał, że samorządy będą miały łatwiej. Celem jest osiągnięcie w 2020 r. 50-procentowego poziomu recyklingu. Pomóc ma nowy wzór, którym samorządy będą się posługiwały przy obliczeniach. Według Kowalczyka, gdyby zastosować go dziś, biorąc pod uwagę dane za 2017 r., Polska mogłaby poszczycić się ok. 40-procentowym poziomem selektywnej zbiórki. I jak dodał – chodzi o poziom przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych. Dotychczasowe przepisy określały, aby był on liczony w stosunku do czterech frakcji odpadów, czyli papieru, metali, tworzyw sztucznych i szkła. Nowe rozwiązanie – jak podkreśla resort – umożliwi liczenie poziomu w stosunku do wszystkich odpadów komunalnych, które zostaną poddane recyklingowi i przygotowaniu do ponownego użycia. Włączone zostaną więc także odpady spożywcze i kuchenne, a także zielone zbierane podczas pielęgnacji miejskich terenów: ogrodów i parków.
Nie wszyscy podzielają opinię resortu środowiska. Zgoda jest co do jednego – włączenie bioodpadów jest konieczne do osiągnięcia unijnych pułapów – w 2025 r. ma to być już 55 proc. recyklingu odpadów komunalnych, a w 2035 – 65 proc. Eksperci podkreślają jednak, że resort środowiska nie bierze pod uwagę możliwości przetwarzania frakcji bio. Według Pawła Głuszyńskiego z Towarzystwa na rzecz Ziemi poziom selektywnej zbiórki bioodpadów jest niski, a możliwość zaliczenia ich do recyklingu biologicznego ograniczona. Dlatego – jego zdaniem – efekt liczenia poziomu recyklingu nowym wzorem będzie dla większości gmin niekorzystny.
Jego opinia nie jest odosobniona. – Problem będzie z przetworzeniem bioodpadów, by były one traktowane jako recykling – mówi Tadeusz Styn z departamentu środowiska i rolnictwa w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Pomorskiego. – To musi być przetworzenie w kompostowni, która ma certyfikat nawozowy, czyli decyzję ministra rolnictwa uznającą produkt tam powstający za środek nawozowy – podkreśla. Trzeba więc będzie wykazać, że bioodpady trafią do ostatecznego procesu recyklingu, na końcu którego powstanie na przykład nawóz.
Kłopot w tym, że instalacje z certyfikatem nie są w stanie przyjąć większości bioodpadów, które wytwarzamy. Pod koniec grudnia na liście Ministerstwa Rolnictwa było 25 kompostowni mogących przetwarzać odpady kuchenne oraz 36 – odpady zielone. Z szacunkowych danych wynika, że certyfikowane kompostownie mogłyby w ciągu roku przetworzyć jedynie 10 proc. odpadów kuchennych z 4 mln 400 tys. ton, które według Krajowego planu gospodarki odpadami wytwarzamy rocznie. W dodatku nie da się szybko zaradzić sytuacji, bo – jak podkreśla Paweł Głuszyński – proces uzyskania decyzji Ministerstwa Rolnictwa przez instalacje zajmuje nawet blisko dwa lata.
Według różnych szacunków bioodpady stanowią od około od 30 do 50 proc całego strumienia odpadów. Ich wpływ na poziom recyklingu osiągany przez gminy będzie więc znaczący. Towarzystwo na rzecz Ziemi wykorzystało dane ze sprawozdań prezydentów miast i analiz rocznych z ostatniego roku do obliczenia poziomów recyklingu według nowego wzoru. Spadki byłyby dramatyczne: w Lublinie z 88 proc. do 20 proc., w Kielcach z 78 proc. do 22 proc., w Szczecinie z 70 proc. do 16 proc., w Krakowie z 42 proc. do 24 proc., a w Warszawie z 33 proc. do 16 proc. Ponadto chociaż dziewięć miast prowadziło selektywną zbiórkę w pięciu pojemnikach, czyli z uwzględnieniem frakcji bio, ilość odpadów kuchennych poddanych kompostowaniu jest wykazywana w formie szczątkowej – zaznacza Paweł Głuszyński.
Organizacja uważa, że przy obecnym tempie wzrostu poziomu recyklingu materiałowego i biologicznego, wskaźnik 50 proc. osiągniemy dopiero w 2027 r. Inaczej sprawę widzi resort środowiska. W ostatnim wywiadzie dla DGP minister Kowalczyk mówił, że jest przekonany, że wymagane poziomy recyklingu uda się osiągnąć. – Kolejne gminy wprowadzają system selektywnej zbiórki, więc tempo będzie przyśpieszać – zaznaczał.