Na głębokości od 800 do 4 tysięcy metrów powstaną podwodne kopalnie odkrywkowe. Ciężkie koparki, jeżdżąc po dnie, będą zdzierać jego fragmenty. Potem materiał będzie kruszony i zasysany rurami na statki, a odpady będą zrzucane z powrotem na dno. Rozwijane po cichu górnictwo głębinowe niesie ogromne zagrożenie dla środowiska, ostrzegają Instytut Globalnej Odpowiedzialności i Fundacja MARE. I domagają się publicznej debaty na ten temat.
35 lat temu ONZ przyjęło Konwencję o prawie morza, która ustala zasady porządku prawnego dla oceanów i uznaje większość ich zasobów za „wspólne dziedzictwo ludzkości”. Dziedzictwo to powinno być wykorzystywane w sposób sprzyjający ochronie środowiska morskiego. Jednak wbrew ostrzeżeniom naukowców i organizacji środowiskowych, bez właściwych regulacji, a także bez dostępu społeczeństwa do informacji, trwa wyścig korporacji i państw po te zasoby. Najbliższe 2-3 lata rozstrzygną w jakich ramach prawnych będzie działać górnictwo głębinowe i jak poważne spowoduje konsekwencje dla środowiska.
Morza i oceany pokrywają 70 proc. powierzchni Ziemi. Na ich dnie kryją się ogromne ilości wielu cennych minerałów, jak złoto, miedź, magnez, nikiel, cyna czy cynk. Podwodne złoża mają często znacznie większe stężenie niż lądowe, stanowią więc wielką pokusę dla przemysłu, który od kilku lat intensywnie dąży do rozwoju górnictwa głębinowego. 27 państw, w tym Polska, uzyskało już licencje poszukiwawcze o łącznej powierzchni 1,3 mln km2, czyli więcej niż czterokrotność powierzchni Polski.
Tymczasem wiele organizacji, społeczności lokalnych i naukowców ostrzega, że górnictwo głębinowe poważnie naruszy ekosystemy morskie. „Utrata bioróżnorodności (…) będzie nieunikniona, a być może również nieodwracalna” – głosi oświadczenie międzynarodowej grupy naukowców na łamach Nature Geoscience. Na głębokości od 800 do 4 tysięcy metrów powstaną podwodne kopalnie odkrywkowe. Ciężkie koparki, jeżdżąc po dnie, będą zdzierać jego fragmenty. Potem materiał będzie kruszony i zasysany rurami na statki, a odpady będą zrzucane z powrotem na dno.
- Trudno przewidzieć skalę szkód spowodowanych mechanicznym niszczeniem dna, odpadami, hałasem, wibracjami czy wyciekami zanieczyszczeń. Oceany to bardzo kruchy, pełen współzależności ekosystem, który już teraz jest krytycznie zagrożony. O funkcjonowaniu stref głębinowych wiemy mniej niż o powierzchni Marsa. Wiemy jednak, że ich autoregeneracja trwa co najmniej 25 razy dłużej niż systemów lądowych – mówi Olga Sarna z Fundacji MARE.
Miejsca, w których występuje nagromadzenie minerałów pełnią w oceanach szczególnie ważną rolę: wielu gatunkom zapewniają pokarm i schronienie Poprzez dewastację tych siedlisk górnictwo zapoczątkuje reakcję łańcuchową o negatywnych skutkach dla całego ekosystemu morskiego.
Co więcej, monitoring i kontrola działań górniczych na dnie oceanów przez niezależne podmioty będą praktycznie niemożliwe. Negatywne skutki górnictwa lądowego często ujawniane i nagłaśniane są przez dotknięte nimi lokalne społeczności lub organizacje pozarządowe. Firmy nie tylko tych przypadków nie nagłaśniają, ale czasem wręcz je tuszują. W przypadku górnictwa głębinowego można się spodziewać, że wszelkie nieprawidłowości, a nawet ekologiczne katastrofy, na długo mogą być utajone przed opinią publiczną.
- Ponadto górnictwo głębinowe utrwali obecny, autodestrukcyjny system gospodarczy, oparty na nieskończonym wzroście i nadmiernej konsumpcji. Wydobycie surowców prowadzi do niszczenia środowiska i łamania praw człowieka. Ziemskie zasoby wcześniej czy później się wyczerpią. Do tego czasu nasza planeta zostanie nieodwracalnie zniszczona, a przyszłość ludzkości stanie pod znakiem zapytania. Musimy to sobie uświadomić i jak najszybciej przestawić się na inny system: znacznie ograniczoną konsumpcję, trwałe produkty, ich reperowanie, recycling surowców i gospodarkę okrężną. Jeśli uruchomimy wydobycie z dna oceanów ta zmiana z pewnością się odwlecze – podkreśla Ewa Jakubowska-Lorenz z IGO.
Do 370 km od linii brzegowej zasobami morskimi dysponują państwa, z których kilka już rozpoczęło lub planuje wydobycie. Poza tą granicą licencji udziela Międzynarodowa Organizacja Dna Morskiego. Jest ona oskarżana o brak przejrzystości i jasnych procedur, utajnianie danych oraz zbyt pośpieszne dążenie do rozdzielania koncesji, bez właściwych zabezpieczeń środowiskowych. Zarzuty potwierdziły niezależne audyty. Liczne organizacje podkreślają, że opinia publiczna nie ma dostępu ani do warunków przyznania licencji poszukiwawczych, ani do informacji o działaniach MODM. Szczególne kontrowersje budzi fakt, że organizacja ta wydała Polsce licencję poszukiwawczą na obszarze uznanym na mocy Konwencji o Różnorodności Biologicznej za obszar morski o szczególnym znaczeniu ekologicznym lub biologicznym. Obszar ten położony jest w rejonie kominów hydrotermalnych, wyjątkowych na skale światową i aktywnych od ponad 30 tysięcy lat.
Na terenach podległych poszczególnym państwom, czyli w ich wyłącznych strefach ekonomicznych, sprawy toczą się jeszcze szybciej. Szczególnie państwa wyspiarskie Pacyfiku, należące do najbiedniejszych na świecie, liczą na to, że górnictwo głębinowe przyniesie im szybkie zyski. Jednak, zdaniem wielu organizacji, bagatelizują one zagrożenia i nie konsultują tych projektów ze społeczeństwem. Kilka z tych państw (np. Wyspy Salomona, Tuvalu czy Tonga) wydało już ponad sto pozwoleń na eksplorację (czyli poszukiwanie). Rząd Papui Nowej Gwinei znalazł się w ogniu krytyki, ponieważ wydał koncesję na wydobycie w pobliżu jednej z wysp tego kraju. Kanadyjska firma Nautilus zamierza rozpocząć komercyjne pozyskiwanie surowców z dna Pacyfiku już w 2019 roku. Przeciwko projektowi Solwara 1 stanowczo protestują liczne społeczności lokalne w Papui, które niedawno wystąpiły do sądu przeciw rządowi, domagając się dostępu do informacji.
Rozwój górnictwa głębinowego odbywa się więc bez odpowiedniej debaty publicznej i świadomości możliwych skutków, o czym alarmują również naukowcy. Najbliższych kilka lat rozstrzygnie czy w wyścigu po surowce MODM i społeczność międzynarodowa zadbają o bezpieczeństwo środowiska, a w konsekwencji nas wszystkich.