Od 1 stycznia 2017 r. samorządy otrzymają ponad trzykrotnie większe wsparcie na sześciolatki, które zamiast trafić do pierwszej klasy, pozostaną w przedszkolu. Przyznana subwencja wciąż będzie jednak niższa od tej, która jest przyznawana na jednego ucznia. Takie zmiany przewiduje projekt ustawy o zmianie ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego oraz niektórych innych ustaw wniesiony do laski marszałkowskiej przez posłów PiS.
Zgodnie z obowiązującym art. 28 ust. 5 ustawy, z podziału subwencji oświatowej (Dz.U. z 2003 r. nr 203 poz. 1966 ze zm.) są wyłączone zadania związane z prowadzeniem publicznych przedszkoli. W efekcie gminy, które są organami założycielskimi dla tych placówek, otrzymują na każdego uczęszczającego do nich dziecka dotację. Projekt zakłada w tym zakresie zmiany. Zgodnie z nowelizacją ustawy o dochodach JST, na każdego sześciolatka w przedszkolu zamiast dotacji samorządy będą otrzymywać wyższą subwencję. Zwiększenie środków z kwoty 1338 zł do 4300 zł na każde dziecko w wieku 6 lat i powyżej będzie kosztowało budżet państwa ok. 1 mld zł. Przy czym przyszłoroczna subwencja ma być wyższa od obecnej tylko o kwotę 400 mln zł (41,9 mld zł), a na dodatek środki te będą przeznaczone na waloryzację pensji dla nauczycieli. Co z pozostałymi pieniędzmi? Trafiły już do samorządów, bo zgodnie z reformą edukacji przygotowaną przez poprzednią ekipę wszystkie sześciolatki już w tym roku szkolnym miały pójść do pierwszych klas. Tak się jednak nie stało, bo rząd Beaty Szydło zniósł obowiązek szkolny dla tych dzieci. W efekcie większość z nich pozostała w przedszkolach. Wskutek tego samorządy powinny oddać przekazane środki, jednak projekt wniesiony przez posłów PiS zablokuje taką możliwość.
W poselskim projekcie dodatkowo wskazano, że minister edukacji przy podziale subwencji dla gmin ma wziąć pod uwagę zakres realizowanych przez nie zadań oświatowych. Subwencja jednak nie będzie mogła być przeznaczona na dowóz dzieci. Samorządy nie będą mogły jej także wydać na pięciolatki będące w zerówkach. Prowadzenie przedszkoli dla dzieci wieku od 3–5 lat wciąż bowiem będzie ich zadaniem własnym. W efekcie wsparcie budżetowe dla tej grupy maluchów pozostanie w formie dotacji.
Nowelizacja zakłada też zmiany naliczania przez gminy dotacji dla niepublicznych przedszkoli, które mogą liczyć co najmniej na 75 proc. wydatków poniesionych przez gminę na jedno dziecko objęte wychowaniem przedszkolnym. Oddzielnie będzie naliczana subwencja, jeśli w prywatnych przedszkolach będą sześciolatki.
– Samorządy powinny się cieszyć z tych zmian, bo mimo spadku dzieci subwencja oświatowa nie zmieni się, a nawet nie uwzględni waloryzacji podwyżek dla nauczycieli o 1,3 proc. – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury Forum Związków Zawodowych.
Dodaje, że samorządy nie będą już namawiać rodziców do tego, aby na siłę wysyłali sześciolatki do szkoły, bo z finansowego punktu widzenia nie będzie miało większego znaczenia czy dzieci zostaną w przedszkolu czy nie. Z kolei Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, przypomina, że jego organizacja od wielu lat apeluje do rządzących o to, aby wszystkie dzieci, również w przedszkolach, objąć subwencją.
Wyjątkowo ze związkowcami zgadzają się przedstawiciele korporacji samorządowych. – Subwencjonowanie docelowo musi objąć wszystkie dzieci, a nie tylko sześciolatki, i to w podobnej wysokości. Kwotę należy zbliżyć do tej przewidzianej dla ucznia. Tym bardziej że od przyszłego roku musimy zapewnić miejsce w przedszkolach dla wszystkich chętnych, w tym czterolatków – mówi Marek Olszewski, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Tymczasem w ubiegłym tygodniu MEN rozpoczął już pracę nad zmianą systemu wynagradzania w oświacie (nowy ma obowiązywać od 2018 r.). Zdaniem samorządu, a także związkowców, rząd powinien przede wszystkim zdefiniować poszczególne usługi edukacyjne i każdą z nich osobno wycenić. Resort obawia się jednak, że mogłoby to sprawić, że subwencja musiałaby się zwiększyć nawet o połowę.
5,3 tys. zł wynosi podstawowa subwencja na jednego ucznia
Etap legislacyjny
Trafił do laski marszałkowskiej