Francja, Szwecja, Hiszpania, Grecja i Holandia – to kilka państw, które wprowadziły ograniczenia dotyczące korzystania ze smartfonów w szkołach. W Polsce jednak, jak deklaruje minister Barbara Nowacka, w tej kwestii obecnie nie są planowane żadne zmiany. I – zdaniem ekspertów – to dobrze.
W Brukseli odbyło się posiedzenie Rady UE ds. Młodzieży. Uczestniczyła w nim również szefowa resortu edukacji. Podczas spotkania poruszono kwestię korzystania z telefonów w szkołach. – Niektóre państwa UE już wprowadziły ograniczenia, ale w Polsce zaczynamy od edukacji – oznajmiła.
Używanie smartfonów w szkołach
Dyskusja na temat korzystania ze smartfonów w szkołach trwa od lat. Ale jaki wpływ na uczniów mają urządzenia? – Badania jednoznacznie wskazują, że korzystanie z telefonów do celów pozadydaktycznych w trakcie lekcji zakłóca proces uczenia się i rozprasza uwagę uczniów. Co więcej, nawet sama obecność telefonu, którego się nie używa, może rozpraszać, jak dowodzą badania przeprowadzone wśród studentów – mówi DGP prof. Jacek Pyżalski z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM. Zaznacza, że zakaz używania telefonów na przerwach nie wpływa znacząco na aktywność społeczną uczniów.
Bartłomiej Rosiak, nauczyciel z Łodzi, uważa, że problem telefonów w szkole jest powszechny. – Ale nie powinniśmy demonizować tych urządzeń – dodaje. Podobną opinię ma Marek Pleśniar, szef Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. – Dyrektorzy również dostrzegają potrzebę uregulowania zasad korzystania z telefonów. Ale na temat ewentualnych rozwiązań zdania są podzielone – mówi.
– Część osób uważa, że odgórny zakaz ułatwiłby odpieranie nacisków rodziców, np. w kwestii ciągłej łączności z dzieckiem. Ale społeczności szkolne cenią autonomię i najczęściej wprowadzają własne regulaminy, które określają zasady korzystania z telefonów. I moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie im decyzji, z obowiązkiem wypracowania własnych regulacji, zamiast narzucania scentralizowanych zasad jednakowych dla wszystkich – dodaje.
Potrzebę wprowadzenia regulacji dostrzega również Agnieszka Ciesielska, nauczycielka i przedstawicielka SOS dla Edukacji. Wskazuje, że dzieci i młodzież nie radzą sobie z siłą przyciągania telefonów, ale nie jest zwolenniczką odgórnego zakazu.
– Osoby niezwiązane ze szkołą często nie rozumieją specyfiki pracy w klasie. Wprowadzenie twardego zakazu może być problematyczne, np. dla uczniów ukraińskich korzystających z translatora lub dzieci z cukrzycą, które monitorują swoje zdrowie za pomocą telefonu. Wyjątki dla takich uczniów prowadziłyby do niejednolitości w egzekwowaniu zasad – zastrzega.
"MEN powinno doprecyzować prawo"
Organizacja SOS dla Edukacji opublikowała raport „Jak korzystać z telefonów komórkowych w szkole?”, zawierający rekomendacje dla szkół publicznych w tym zakresie. Eksperci zalecają ograniczenie używania telefonów podczas lekcji, np. przez odkładanie ich w wyznaczone miejsca, ale nie popierają wprowadzenia całkowitego zakazu przynoszenia elektroniki do szkół, ponieważ – jak argumentują – byłoby to niezgodne z prawem. Zaznaczają, że proponowane regulacje powinny uwzględniać indywidualne potrzeby dzieci i być poprzedzone konsultacjami z uczniami, nauczycielami oraz rodzicami. – Proponujemy szeroką debatę w szkołach z udziałem rodziców, nauczycieli i uczniów, by wspólnie wypracować odpowiednie rozwiązania – mówi DGP Jan Pieniążek, jeden z autorów dokumentu.
Opinię podziela prof. Pyżalski. – Centralne przepisy często nie przynoszą wyraźnych efektów i są trudne do wdrożenia – mówi.
Pieniążek podkreśla, że MEN powinno doprecyzować prawo, aby szkoły wiedziały, jakie działania mogą podejmować. – Obecne przepisy oświatowe stanowią jedynie, że szkoły ustalają zasady dotyczące wnoszenia i korzystania z telefonów komórkowych – zaznacza.
– Ale pojawia się wiele pytań, np. czy można odbierać uczniom telefony. Choć w wielu placówkach funkcjonują tzw. koszyczki na telefony podczas lekcji, nie wszystkie szkoły są świadome, że mogą wprowadzać takie rozwiązania. Niejasności dotyczą również zakazów używania telefonów na przerwach, które budzą wątpliwości prawne w kontekście konstytucji i Konwencji o prawach dziecka. Dodatkowo, brak wymogu konsultacji takich decyzji z Radą Rodziców czy samorządem uczniowskim może prowadzić do odgórnych regulacji, które trudniej egzekwować – kwituje. ©℗