31 grudnia 2024 roku doktorantom tzw. „starego trybu”, którzy nie uzyskali do tej pory stopnia doktora zostaną zamknięte przewody doktorskie. – Zostaliśmy wszyscy wrzuceni do jednego worka – mówią.
Koniec studiów doktoranckich
„Ustawa Gowina”, która zreformowała polskie szkolnictwo wyższe, w miejsce dotychczasowych studiów doktoranckich (III stopnia) utworzyła szkoły doktorskie. W okresie przejściowym równolegle doktoraty robiły więc osoby w ramach studiów doktoranckich i szkół doktorskich. Termin graniczny, w którym doktoranci starego trybu mieli uzyskać stopnie doktorskie, był kilkukrotnie przesuwany. Przyczyną była pandemia covid, która wielu z nich uniemożliwiła lub utrudniła prowadzenie badań. Ostateczny termin zakończenia postępowań przypada na 31 grudnia 2024 roku. Ministerstwo Nauki nie chce go przesunąć, choć wciąż są osoby, które nie uzyskały stopnia. – Trzeba podkreślić, że przedłużenie tego terminu nie wiąże się z żadnymi negatywnymi, w tym finansowymi, konsekwencjami dla uczelni. Doktoranci, o których jest mowa, to osoby, które nie pobierają żadnych stypendiów, pieniądze na ich przewody doktorskie trafiły już do uczelni. Można powiedzieć, że jedynym ich uczelnianym „benefitem” jest, i to nie wszędzie, karta biblioteczna – mówi Paweł Sobotko asystent i doktorant na Wydziale Prawa i Administracji UWM w Olsztynie, były Rzecznik Praw Doktoranta Krajowej Reprezentacji Doktorantów.
Ostatni rocznik „starych doktorantów” rozpoczął studia w roku akademickim 2018/2019. Oznacza to, że mieli sześć lat na napisanie i obronienie pracy. – Po drodze mieliśmy dwa lata pandemii covid, a rzadko który doktorant bez takich perturbacji kończy pracę w wyznaczonym czasie czterech lat – dodaje Sobotko. – W sytuacji, o której mówimy znajdują się nierzadko osoby, które znalazły się na jakimś życiowym zakręcie, założyły rodziny, zachorowały. To nie jest tak, że mamy do czynienia z bumelantami – tłumaczy Sobotko.
- Ja swój doktorat piszę już wiele lat. Robię to wyłącznie hobbystycznie i przeznaczam na to urlopy wypoczynkowe w pracy, ponieważ moja rozprawa wymaga robienia kwerendy archiwalnej. Spędzam więc te urlopy w archiwach. W tym roku dostałem jeszcze od pracodawcy specjalny urlop szkoleniowy, żeby spiąć te materiały, ale na pewno nie zdążę – mówi jeden z moich rozmówców. I dodaje: cała praca idzie więc na marne.
Doktoranci "starego trybu" mają problem
Ministerstwo tłumaczy, że choć nie przewiduje kolejnego przedłużenia terminów, nie jest to równoznaczne z „wypadnięciem z systemu”. – Ministerstwo zaleca, aby osoby, które mają otwarte przewody doktorskie, gdzie istnieje ryzyko niedokończenia procedury przed 31 grudnia 2024 roku, zamykały je i wszczynały nowe postępowania] w sprawie nadania stopnia doktora na podstawie rozprawy przygotowanej – w całości lub w części – w ww. przewodzie doktorskim (umorzonym lub zamkniętym – jeśli nie nastąpiła odmowa przyjęcia danej rozprawy doktorskiej) – czytamy w odpowiedzi przesłanej przez rzeczniczkę prasową Ministerstwa Nauki, Natalię Żyto.
Kontynuowanie rozprawy w „nowym trybie”, o którym wspomina ministerstwo wiąże się jednak z kosztami. Szacunkowo wynoszą one 20-30 tys. złotych. Ministerstwo tłumaczy, że doktoranci będą mogli wystąpić do władz uczelni o zwolnienie z tej odpłatności (w całości albo części). Ustawa stanowi, że jest to możliwe tylko „w uzasadnionych przypadkach”. Nasz rozmówca komentuje to tak: Ja na pewno nie skorzystam z tej możliwości. Na naszej uczelni trzeba podpisać dokument, w którym zobowiązujemy się do zapłacenia tej kwoty i nie ma określonej procedury co dalej. Ten doktorat już i tak dużo mnie kosztował, więc nie chcę i nie mogę dołożyć takiej kwoty.
– Co więcej, trzeba podkreślić, że ustawa nie precyzuje warunków, jakie należy spełnić, żeby takie zwolnienie otrzymać. Jest to decyzja całkowicie uznaniowa, więc nikt nie może być pewien, że te pieniądze odzyska. A trzeba tu podkreślić, że po pierwsze – pieniądze na obrony „starych” doktorantów trafiły już na uczelnie z budżetu państwa – w ramach finansowania studiów doktoranckich, więc płaciliby oni drugi raz za to samo, a po drugie – w czasach sprzed reformy Gowina stypendia doktoranckie były rzadkością i były bardzo niskie. Większość doktorantów musiała równocześnie normalnie pracować, żeby się utrzymać, więc rzadko kto dysponuje taką kwotą – tłumaczy Sobotko.
Z taką interpretacją nie zgadza się Ministerstwo, które pisze w odpowiedzi na nasze pytania: „W opinii Ministerstwa, opłaty za postępowanie w sprawie nadania stopnia doktora nie pobiera się od osoby, która w trakcie kształcenia na studiach doktoranckich – a więcej mając status uczestnika studiów doktoranckich – złożyła rozprawę doktorską. Tym samym, w przypadku wszczęcia nowego postępowania w sprawie nadania stopnia doktora – już na podstawie aktualnie obowiązującej ustawy i złożenia rozprawy przygotowanej w ramach studiów doktoranckich, mając status uczestnika studiów doktoranckich, procedura awansowa jest bezpłatna, nawet jeśli zakończy się po 31 grudnia 2024 r.”. – Czyli porada ministerstwa, aby obecnie zamykać postępowania prowadzone w „starym trybie” i wszczynać w „nowym” wprowadza wielkie zamieszanie, bo obecnie uczestnikami studiów doktoranckich jest już garstka doktorantów, a i tak większość z nich od razu wybrała „nowy” tryb. Po co więc to wszystko? – pyta Sobotko. I dodaje: „Z informacji, które do mnie docierają, uczelnie oczekują opłat za kończenie doktoratów” i wskazuje na jeszcze jeden problem.
Opłaty za dokończenie studiów doktoranckich
- Oczekiwanie opłaty jest w tej sytuacji niekonstytucyjne, ponieważ ustawa stanowi, że do 31 grudnia 2024 muszą zostać zakończone przewody doktorskie. Kończą się one nadaniem stopnia. A ostatnią rzeczą, na jaką doktorant ma wpływ jest złożenie rozprawy. To, co dzieje się później jest już całkowicie poza jego kontrolą. Terminy dostarczenia recenzji, wyznaczenia obrony, posiedzeń wszystkich organów kolegialnych, które decydują o nadaniu stopnia – to wszystko trwa okres czasu, którego nikt nie jest w stanie przewidzieć – jest on liczony w miesiącach, a niekiedy nawet w latach. Jest zatem prawdopodobieństwo, że ktoś złożył rozprawę np. w czerwcu, a i tak nie otrzyma stopnia do końca roku i jego praca również pójdzie na marne. Zresztą, znam również przypadki, w których odmówiono doktorantowi przyjęcia gotowej rozprawy domniemując, że i tak nie zdąży on uzyskać stopnia w tym terminie. W ogóle nie jest konieczne ustalanie terminu zamknięcia przewodów doktorskich, a jeśli już, to powinien być to termin zamknięcia tych, w których do wyznaczonej z wyprzedzeniem daty nie nastąpiło złożenie rozprawy. Nie usłyszeliśmy także nigdy uzasadnienia, jakie przesłanki determinują konieczność pozamykania przewodów doktorskich – tłumaczy. Jeśli takie ważkie przesłanki są, to może ministerstwo zadbałoby o ustawowe gwarancje nieodpłatności postępowań w „nowym trybie” dla byłych uczestników studiów doktoranckich? - dodaje.
Zapytaliśmy Ministerstwo, czy wie ile osób potencjalnie znajduje się w takiej sytuacji. „Nie gromadzimy takich danych” – czytamy w odpowiedzi.
Możliwe rozwiązania
Sytuację można rozwiązać na kilka sposobów. - Po pierwsze, po prostu wydłużyć ten termin. Uczelnie mogłyby zamknąć przewody doktorantom, którzy "nie rokują". A przede wszystkim należy naprawić błąd kardynalny, czyli usunąć zapis mówiący o tym, że zamknięte będą przewody niezakończone, a nie te w przypadku, których nie nastąpiło złożenie pracy - mówi Sobotko.
Krajowa Reprezentacja Doktorantów, Rzecznik Praw Obywatelskich oraz Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich optują za innym stanowiskiem, zbieżnym do stanowiska ministerstwa, i twierdzą, że wystarczy nie pobierać opłat od doktorantów za dokończenie pracy. - Z naszej perspektywy, stosowanie się do powyższego stanu faktycznego jest jedynym sposobem konstruktywnego rozwiązania wyzwań, z jakimi wiąże się wygaszenie studiów doktoranckich - gwarantuje bowiem, iż wszyscy absolwenci studiów doktoranckich będą mogli nieodpłatnie zrealizować postępowanie w sprawie nadania stopnia doktora, niezależnie od terminu ich wygaszenia - mówi Michał Klimczyk z Krajowej Reprezentacji Doktorantów. I dodaje: "Jednocześnie, w przypadku nierespektowania w. w. okoliczności prawnych, Krajowa Reprezentacja Doktorantów jest gotowa, aby udzielać niezbędnego wsparcia doktorantom, których prawa miałyby zostać pogwałcone".