Opozycja chce, aby chociaż 10 proc. szkół podstawowych było typowanych do przeprowadzenia egzaminu szóstoklasisty.
Jego zniesienie zakłada projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty, którym wczoraj zajmował się Sejm. – Nowela porządkuje wiele spraw, które były zgłaszane do ministerstwa również przez NIK. Naprawiamy drobne kwestie, ale wielkiej wagi. Przykładowo, jeżeli dziecko niepełnosprawne nie było zarejestrowane w systemie do 20 września, to na książkę czekało rok. Teraz to się zmieni – mówiła wczoraj Teresa Wargocka, wiceminister edukacji narodowej.
Jedną z istotniejszych kwestii, którą zmienia projekt, jest likwidacja od przyszłego roku szkolnego (2016/2017) testu dla szóstoklasistów. – Ten sprawdzian to niepotrzebny wydatek. Służy do rankingowania szkół. Jednak nie zgadzam się z tym, że najlepsze są te placówki, które mają najwyższe wyniki edukacyjne. Szkoła powinna skupić się na rozwijaniu możliwości ucznia na miarę jego możliwości – uważa Teresa Wargocka.
Inne zdanie ma jednak opozycja, która obawia się, że likwidacja sprawdzianu szóstoklasisty może doprowadzić do oddawania środków unijnych. – Zniesienie testu rozmontuje cały program edukacyjnej wartości dodanej, który kosztował kilkaset milionów złotych. Byliśmy zobowiązani zapewnić trwałość tego projektu do 2020 r. – przypominała Katarzyna Lubnauer, poseł Nowoczesnej.
PO zaproponowała, żeby chociaż Centralna Komisja Egzaminacyjna co roku typowała 10 proc. szkół podstawowych, które będą zobowiązane do przeprowadzenia sprawdzianu w VI klasach.
Rząd w przygotowanej przez siebie noweli zaproponował również zmiany w odwoływaniu się od wyników matur. Od przyszłego roku szkolnego osoby przystępujące do części pisemnej egzaminu maturalnego albo potwierdzającego kwalifikacje w zawodzie będą miały możliwość złożenia swoich uwag do niezależnego Kolegium Arbitrażu Egzaminacyjnego. Ma ono działać przy Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
Natomiast już tegoroczni maturzyści, mający zastrzeżenia do osiągniętego wyniku, będą mogli sfotografować swoją pracę. Docelowo ma to dotyczyć także egzaminów gimnazjalnego i potwierdzającego kwalifikacje w zawodzie. Do tego rozwiązania uwagi mieli posłowie opozycji. Wskazywali, że umożliwienie robienia zdjęć pracom maturalnym już w tym roku nie ma większego sensu. Powód? Dopiero od przyszłego roku powstanie niezależna instytucja, do której będzie można wnieść odwołanie od wyniku egzaminu.
– Nie jesteśmy w stanie tak szybko przygotować kolegium arbitrażu egzaminacyjnego, aby jeszcze tegoroczni maturzyści mogli wnosić do niego odwołania. Mają jednak prawo wglądu i wniesienia uwag do komisji egzaminacyjnej – wyjaśniła Teresa Wargocka.