Opłacanie czesnego zagwarantuje, że edukacja będzie lepsza? To mit. W rankingu szkół przygotowanym przez DGP wysokie miejsca zajmują publiczne placówki.

Najefektywniej w Polsce kształci gimnazjum TWP w Ciechanowie. I to zarówno z matematyki, jak i języka polskiego – wynika z naszego rankingu. Ciechanowska szkoła ma w obu kategoriach najwyższe wskaźniki edukacyjnej wartości dodanej (EWD). To miara uwzględniająca wyniki, z jakimi uczeń przyszedł do szkoły, i te, z którymi ją opuścił. Pokazuje więc, jak pracuje gimnazjum, a nie jak dobrych uczniów rekrutuje.

Między listą szkół z najwyższym EWD i najlepszymi wynikami egzaminów gimnazjalnych widać znaczące różnice. Jeśli wziąć pod uwagę sam egzamin z przedmiotów humanistycznych, na pierwszym miejscu znalazłoby się Gimnazjum Dwujęzyczne nr 59 w Zespole Szkół nr 61 im. Tadeusza Reytana w Warszawie, które w zestawieniu EWD jest dopiero na 11. miejscu. W przedmiotach matematyczno-przyrodniczych wygrałoby natomiast Gimnazjum Akademickie w Toruniu (trzecie w rankingu uwzględniającym EWD).

Choć placówki niepubliczne również są obecne w czołówce naszego rankingu, to potwierdza się teza, że za efektywną edukację niekoniecznie trzeba płacić. Bo zdecydowaną większość wśród najlepszych szkół stanowią te gminne.

Gimnazja, które najlepiej uczą, są bardzo nierównomiernie rozsiane po Polsce. Najwięcej z pierwszej setki szkół znajduje się w województwie mazowieckim – i w przypadku przedmiotów humanistycznych i matematyczno-przyrodniczych to ponad 30 placówek. Po blisko 10 z czołówki jest w województwach świętokrzyskim i wielkopolskim. W pierwszej setce jest najmniej szkół z Opolszczyzny i Lubuskiego. Jednak w tych województwach mieszka też najmniej młodzieży.

Choć większość najlepiej kształcących gimnazjów znajduje się w dużych miastach, to wskoczyć do czołówki udało się także kilkunastu szkołom z niewielkich miejscowości. Takich jak właśnie Ciechanów, świętokrzyska Oksa czy mazowiecki Skrzeszew.

A jaka jest recepta na najlepszą szkołę? – Staramy się wprowadzać do nauczania jak najwięcej praktyki. Poza tym cenimy inicjatywę uczniów, cieszy nas, jeśli przychodzą z pomysłem np. ogólnoszkolnych zawodów brydżowych czy szachowych – wyjaśnia dyrektor Gimnazjum TWP Tatiana Sęk.

Szkoły w małych miasteczkach mogą być świetne. Wiele zależy od determinacji kadry. Oraz od samorządu, jeśli nie zlikwiduje niewielkich placówek
Niewielkie szkoły, indywidualne podejście do ucznia, współpraca między nauczycielami i wygrane projekty unijne na wyposażenie placówek – oto przepis na sukces dyrektorów gimnazjów w niewielkich miejscowościach. W rankingu DGP niemal w każdym województwie znalazła się wiejska lub małomiasteczkowa szkoła, której udało się przebić do czołówki tych, które najlepiej uczą. Dla placówek to podwójny sukces: z jednej strony nie mogą prowadzić selekcji jak szkoły niepubliczne. Z drugiej – to właśnie wśród takich placówek średnia z testu gimnazjalnego jest najniższa.
Maria Supernat, dyrektor Gimnazjum Publicznego w Oksie (pierwsze miejsce w testach przyrodniczo-matematycznych w woj. świętokrzyskim), zdradza nam swoje motto. – To dzieci mają wyjść z klasy ubrudzone kredą, a nie nauczyciel – mówi. W prowadzeniu aktywizujących lekcji pomaga nowoczesny sprzęt. – Mamy rzutniki, oprogramowanie do każdych zajęć, pracownie językowe, w których dzieci siedzą osobno ze słuchawkami na uszach i uczą się języków. Stworzenie takiej infrastruktury było strzałem w dziesiątkę. Widzimy to po wynikach testów – przekonuje.
Szkoły, które najwięcej uczą / Dziennik Gazeta Prawna
Bazę udało się stworzyć m.im. dzięki środkom unijnym. Jak twierdzi dyrektor, pieniądze łatwo jest zdobyć właśnie na kształcenie w dziedzinach przyrodniczych i ścisłych. Dzieci z Oksy dzięki zewnętrznemu finansowaniu wyjeżdżają też na zajęcia na Uniwersytet Świętokrzyski i Poznański. Raz udało się pojechać na wycieczkę do Berlina, gdzie przez tydzień miały zajęcia z tamtejszymi nauczycielami. Wyjeżdżają też nauczyciele, wobec których szkoła stawia na nieustanne dokształcanie się.
Dyrektor Zespołu Szkół w Trepczy (woj. podkarpackie, pierwsze miejsce w przedmiotach humanistycznych) uważa natomiast, że warunkiem sukcesu jest kameralna szkoła. – Nasi nauczyciele dużo ze sobą rozmawiają, dzięki temu wiedzą, na co zwracać uwagę i jak pracować z uczniem. Mamy po 12–15 uczniów w klasie, więc możemy pracować z nimi prawie jak w indywidualnym toku nauki – mówi Leontyna Krowiak. – To dla nas ważne, że samorząd nie chce nas połączyć z inną placówką, choć jesteśmy małą szkołą – dodaje. Przepisy oświatowe pozwalają na przekształcenia, kiedy szkoła ma poniżej 70 uczniów. Gimnazjum w Trepczy jest dwukrotnie mniejsze.
Niewielkie jest też Gimnazjum w Zespole Szkół w Woli Droszewskiej. Chodzi do niego ledwie ponad 60 uczniów. Dla dyrektora najważniejszy jest zespół. – Można go zbudować, nie posiadając wysokiego budżetu. Dodatek motywacyjny, którym dysponuję na nauczyciela, wynosi w naszej wsi 70 zł, a nie – jak w dużym mieście – kilkaset złotych. Wypracowaliśmy jednak miłą atmosferę w szkole, co – jak widać – działa lepiej niż pieniądze. Nasi nauczyciele są z nami po 20–30 lat – chwali się. Przekonuje też, że stały zespół służy dzieciom. – Mają w związku z tym mniejszy stres z przechodzeniem do gimnazjum. Mogą się bardziej skupić na nauce. Do tego nauczyciele dobrze znają ich słabe strony – ocenia.
– Na naszą korzyść działa to, że jesteśmy w jednym zespole z liceum. Dzieciaki z gimnazjum w codziennym życiu obcują ze starszymi, przez co szybciej dorastają emocjonalnie i dostrzegają korzyści z przyswajania wiedzy – przekonuje Bogdan Malinowski, dyrektor gimnazjum w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Nidzicy. – Ale naszym atutem są też programy finansowane przez urząd marszałkowski, dzięki którym szkoła zorganizowała dodatkowe zajęcia językowe, przedsiębiorczości, nauk ścisłych czy kształcenia zawodowego – dodaje.
To prawdopodobnie ostatni rok, kiedy możemy sprawdzić, które szkoły uczą najlepiej w Polsce. Nasz ranking opiera się na wynikach szkół po egzaminie gimnazjalnym w 2015 r. Choć CKE w piątek opublikowała wyniki ostatniego egzaminu gimnazjalnego, na razie nie zostaną one przeliczone na EWD. Wskaźniki, na których opieramy nasz ranking, to ostatnie tabele, jakie zostały obliczone przez Instytut Badań Edukacyjnych. Projekt został przeniesiony do Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Ze strony MEN nie ma jednak decyzji, co dalej.
Do tej pory EWD była obliczana na podstawie wyniku sprawdzianu szóstoklasisty. Teraz pewne jest, że za rok sprawdzianu nie będzie. CKE zaproponowała MEN prowadzenie badania na początku gimnazjum. Mogłyby do niego przystępować chętne szkoły, a potem – na podstawie jego wyniku oraz egzaminu gimnazjalnego – obliczać sobie EWD za pomocą dostarczonych przez CKE narzędzi. MEN nie ogłosiło jeszcze w tej sprawie decyzji. Wiadomo, że resort szykuje duże zmiany w systemie edukacji. Ma je zaprezentować 27 czerwca w Toruniu.
To dzieci mają wyjść z klasy ubrudzone kredą, a nie nauczyciel
W niewielkich miastach najsłabsza średnia z testu
Centralna Komisja Egzaminacyjna opublikowała wyniki kwietniowego egzaminu gimnazjalnego. W tym roku pisało go 344 tys. uczniów. Średnio uzyskali oni 56 proc. możliwych do zdobycia punktów z części dotyczącej historii oraz wiedzy o społeczeństwie, 69 proc. z języka polskiego, 51 proc. z przedmiotów przyrodniczych i 49 proc. z matematyki. Gimnazjaliści mogli też wybrać jeden język nowożytny. Na poziomie podstawowym z języka angielskiego uzyskali średnio 64 proc., z niemieckiego – 57 proc., z rosyjskiego – 61 proc., z francuskiego – 75 proc., z hiszpańskiego – 71 proc., a z włoskiego – 67 proc. Najgorzej egzamin poszedł w miastach do 20 tys. mieszkańców, zaś najlepiej – w miastach powyżej 100 tys. Z każdego przedmiotu różnica w średnich wynosiła pięć do sześciu punktów na korzyść większych miast.