Zgodnie z rozporządzeniem minister edukacji Barbary Nowackiej uczniowie szkół podstawowych nie mogą mieć już zadawanych obowiązkowych prac domowych (wyjątkiem są ćwiczenia w rodzaju rysowania szlaczków w klasach I–III). Zostają one dla chętnych i nie będą na ocenę. Nauczyciele, którzy nie podporządkują się nowym regulacjom, mogą nawet trafić przed komisję dyscyplinarną za naruszenie praw ucznia.

Czy jesteś zwolennikiem zlikwidowania od kwietnia prac domowych? (proc.)
ikona lupy />
Czy jesteś zwolennikiem zlikwidowania od kwietnia prac domowych? (proc.) / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

– Nie mogą już powiedzieć uczniom, kiedy zadzwoni dzwonek, że te ćwiczenia, które wykonywali na lekcji, mają dokończyć w domu – mówi Krzysztof Baszczyński ze Związku Nauczycielstwa Polskiego. – A wystarczyło rozpocząć dyskusję i wysłać z resortu do szkół wytyczne, aby przy zadawaniu prac domowych zachować rozsądek i umiar. Niestety zmiany w prawie sprawiły, że środowisko mocno się podzieliło – dodaje.

Co ciekawe, analiza przepisów może prowadzić do wniosku, że zakaz, owszem, obowiązuje, ale tylko w szkołach publicznych. – Mieliśmy wątpliwości, czy prywatne szkoły podstawowe też są nim objęte, ale wydaje się, że nie – mówi Jacek Rudnik, członek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO). Potwierdzają to niektórzy prawnicy.

– Artykuł 14 ust. 3 pkt 3 prawa oświatowego odnosi się do niepublicznych szkół w zakresie klasyfikowania i promowania oraz zasad przeprowadzania egzaminów, które obowiązują w szkołach publicznych – wyjaśnia Łukasz Łuczak, adwokat i ekspert ds. edukacji. – Ustawodawca nie wskazuje, że w szkołach niepublicznych zastosowanie mają zasady oceniania uczniów w publicznych szkołach. Nie ma więc też do tych placówek zastosowania ograniczenie związane z zadawaniem prac domowych – podkreśla mecenas. Jak dodaje, taka regulacja może pogłębić różnice w poziomie nauczania między placówkami publicznymi i niepublicznymi, na korzyść tych ostatnich.

O wylaniu dziecka z kąpielą mówi Izabela Leśniewska, prezes OSKKO. – Nauczyciel nie może dać do domu kilku przykładów na pamięciowe dodawanie i odejmowanie. Nie może zadać kilku zdań w celu utrwalenia ortografii – komentuje. – Zapomniano o indywidualizacji w oświacie, a część uczniów lepiej się uczy w domu. Rozgoryczeni są też rodzice, bo nikt ich nie zapytał o zdanie – stwierdza. I apeluje do dyrektorów i nauczycieli, by zbierali przykłady negatywnych konsekwencji zmian i przesyłali je do resortu. – Jestem przekonana, że te ostatnie trzy miesiące nauki w tym roku szkolnym pokażą, że to poszło w złym kierunku. Mam nadzieję, że nasze argumenty przekonają resort do modyfikacji reguł – mówi Leśniewska.

1 kwietnia weszła w życie nowelizacja rozporządzenia ministra edukacji w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych (Dz.U. z 2024 r. poz. 438). Katarzyna Lubnauer, wiceminister edukacji, jeszcze 21 marca w RMF deklarowała, że zmiany wejdą w życie dopiero po 21 dniach od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Tak się jednak nie stało.

– Dla mnie to tylko realizacja obietnicy złożonej w kampanii wyborczej. Oświata zmaga się z dużo większymi problemami. O ile zrealizowana obietnica podwyżek dla nauczycieli została z pewnymi zastrzeżeniami dobrze przyjęta, o tyle w przypadku zakazu prac domowych pojawiło się wiele wątpliwości – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor w Szkole Podstawowej nr 11 im. Henryka Sienkiewicza w Puławach, członek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO).

Nowe ograniczenia prowadzą do niemal całkowitej likwidacji prac domowych w szkołach podstawowych. – Nauczyciele mają swoje przyzwyczajenia i spodziewam się skarg od części rodziców na tych, którzy nie chcą z prac zrezygnować – mówi dyrektor Rudnik. – A trudno karać nauczycieli za chęć uczenia po swojemu – stwierdza.

Ale prawnicy przestrzegają przed ignorowaniem nowych przepisów. – Wyobrażam sobie takie sytuacje, że rodzice powołują się na naruszenie prawa i dobra dziecka i doprowadzą nawet do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec nauczyciela, który nie stosuje się do nowych regulacji – mówi Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny, partner w kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office. – Przypuszczam, że pojawią się skargi do wychowawców, dyrektorów i kuratorów na nauczycieli, którzy będą w różny sposób próbowali obchodzić te przepisy – dodaje. Tym bardziej że przepisy nie definiują, czym jest praca domowa.

– Nauczyciele mają swoje sposoby, np. ja będę zlecać projekty, które też pozwalają sprawdzić wiedzę i umiejętności oraz wystawić oceny – zapowiada jedna z nauczycielek z warszawskiej podstawówki.

Rodzice, którzy będą twardo bronić dzieci przed pracą w domu, mogą liczyć na zrozumienie nadzoru pedagogicznego, przynajmniej na Mazowszu. Nowa kurator oświaty Wioletta Krzyżanowska jeszcze jako dyrektor jednej z podstawówek była prekursorem odejścia od zadań domowych. Jej inicjatywie sprzeciwiała się wtedy część rodziców i nauczycieli. – Mam wielu znajomych dyrektorów, którzy potwierdzali mi, że próby likwidacji prac domowych spotykały się ze sprzeciwem: samych nauczycieli, ale też opiekunów. Rodzicom, którzy uważają, że sukces w życiu osiąga się wysiłkiem, taka zmiana raczej nie przypadnie do gustu – mówi Izabela Leśniewska, prezeska OSKKO.

– Jeszcze zrozumiałabym, gdyby uczniowie po lekcjach wyszli na świeże powietrze i nawiązywali relacje rówieśnicze. Obawiam się jednak, że wolny czas poświęcą na dodatkowe interakcje z komputerem lub telefonem – dodaje. ©℗