- Każdy wniosek uczelni, który dotyczy modernizacji akademików, dostanie w tym roku pieniądze. Łącznie to 150 mln zł - mówi Prof. Marek Gzik wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.

MNiSW wstrzymało uczelniom dotacje na inwestycje. Dlaczego?

Faktycznie wstrzymaliśmy wypłatę 900 mln zł z budżetu ministerstwa. To realny pieniądz, który jest do naszej dyspozycji, nie obligacje. Do tej pory było tak, że resort nauki przeznaczał ok. 300 mln zł rocznie na inwestycje związane z kształceniem. Za ministra Czarnka rozdzielano te pieniądze po uważaniu, ale w ostatnim roku przeszedł on samego siebie. W ramach 28 projektów rozdał budżet z następnych trzech lat.

To pierwszy raz, kiedy rozdysponowano pieniądze na trzy lata wprzód?

Tak, minister nas wyręczył, żebyśmy mieli mniej roboty. No niestety, ja sam sobie teraz dokładam pracy, bo wycofaliśmy wszystkie 28 projektów i będziemy prowadzili postępowanie raz jeszcze. Do ministerstwa złożono ze wszystkich 101 uczelni w Polsce 250 projektów.

Czy MNiSW spodziewa się problemów prawnych związanych z projektami, na które już podpisano umowy?

Jeszcze nie wiem, jesteśmy na razie po konsultacjach z Prokuratorią Generalną. Uzyskaliśmy informację, że w sytuacji gdy rozliczamy rok kalendarzowy, to możemy odstąpić od finansowania w kolejnych latach bez konsekwencji. Musimy pokryć tylko te koszty, które uczelnie już poniosły. I to, oczywiście, zrobimy.

Może się wydarzyć tak, że ktoś zaczął budowę akademika i teraz nie będzie miał jak dokończyć, bo odcinacie pieniądze?

Nie, bo decyzje były wydawane w połowie grudnia, więc przez ten czas niczego nie dało się zrobić.

A może te wybrane projekty były po prostu dobre?

To będą mogły rywalizować z pozostałymi na równych prawach. Mamy do wydania w tym roku 300 mln. W pierwszej kolejności z tych 250 projektów wyselekcjonowaliśmy te, które były związane z modernizacją akademików. Mogę zapewnić, że każdy wniosek, który ma na celu modernizację domów studenckich, dostanie w tym roku pieniądze – łącznie ok. 150 mln. I nieważne, czy będzie on z Politechniki Poznańskiej, Politechniki Śląskiej czy z ulubionego przez ministra Czarnka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

A drugie 150 mln?

Z 250 złożonych projektów wybierzemy najważniejsze z punktu widzenia bezpieczeństwa i z punktu widzenia lepszego kształcenia. Planujemy powołać do ich selekcji zespół w ministerstwie.

Czyli teraz dostaną pieniądze „pieszczochy Gzika”.

Nie, oczywiście, że nie, bo nie ma moich pieszczochów. W Sejmie mówiłem o „pieszczochach Czarnka”, bo były minister rzeczywiście faworyzował niektóre uczelnie. Z 28 projektów planowanych do finansowania pięć było dla Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, trzy – dla KUL. My chcemy, żeby wszystkie uczelnie miały szanse rywalizować o te pieniądze. Priorytetowe dla nas będą inwestycje związane z poprawą bezpieczeństwa, bo część obiektów związanych z kształceniem jest zagrożona ze względu na pogarszający się stan infrastruktury.

Kiedy podsumowywał pan sytuację w Sejmie, mówił pan jeszcze o innym mechanizmie finansowania uczelni – za pomocą obligacji.

Pewną pulę miał dla siebie minister Czarnek, inną dysponował premier Morawiecki. Tylko w roku 2023 przekazano w papierach wartościowych łącznie ok. 2,3 mld zł, nie licząc środków dla uczelni badawczych, a planowano rozdać kolejne obligacje na kwotę ok. 1,6 mld zł. Po wyborach wszystkim, z którymi mieli lepsze układy, powiedzieli, żeby pisali pisma z prośbą o pieniądze. Obiecali je i w ten sposób podrzucili nam kukułcze jajo, bo przecież żadnych pieniędzy jeszcze nie było. Oni mówili o obligacjach, które dopiero będą do wyemitowania. W tej puli znalazło się też 200 mln zł, które obiecali Politechnice Poznańskiej.

Te pieniądze na pewno pomogłyby obecnym rektorom utrzymać władzę – to na uczelniach rok wyborczy. Nic dziwnego, że rektor Politechniki Poznańskiej próbuje pokazać, że to rząd zawinił, że 200 mln zł nie będzie.

Z korespondencji między kancelarią premiera, resortem nauki i politechniką wynika, że zablokowanie przez nowy rząd 200 mln zł na komputer kwantowy okazało się manipulacją.

Ta sprawa urosła do rangi symbolu. Mówiono, że walczymy z komputerem kwantowym. Tymczasem my walczymy z nieuczciwością rektora, Mateusza Morawieckiego i Jadwigi Emilewicz. To był ewidentny polityczny deal w zamian za to, że kandydatka na posłankę mogła promować się na Politechnice Poznańskiej. Uczelnia otrzymała 120 mln zł na budowę Centrum Innowacji i Technologii, a po przegranych przez PiS wyborach, przed zmianą rządu, rektor przypuszczalnie inspirowany przez Emilewicz wystąpił o kolejnych 200 mln zł na ten sam projekt. Tamten rząd obiecał te pieniądze, ale nie zostawił nam żadnych środków w budżecie, żeby je wypłacić.

W czasie debaty w Sejmie pojawił się argument, że PiS wspierał regionalizm. Dlatego dostawały pieniądze uczelnie ze Słupska, z Lublina i Raciborza.

To doskonale pokazuje patologię psucia polskiego państwa. Każdy z polityków PiS, za przyzwoleniem prezesa partii, mógł rozgrywać swój spektakl polityczny. Poprawiał swój wizerunek, rozpoznawalność, a przy tym zdobywał poparcie lokalne dla partii. Natomiast co to miało wspólnego z polityką naukową państwa? Nie może być tak, że pieniądze dostają uczelnie w okręgach wyborczych Emilewicz, Czarnka, Jabłońskiego czy Müllera, a reszta nie ma na to szans.

W MNiSW mamy 22 mld zł na subwencję dla uczelni. Dzielimy ją zgodnie z algorytmem, w którym liczy się liczba studentów i kilka innych kryteriów. Jeśli będziemy przyznawać dodatkowe środki, jak te na inwestycje, będziemy powoływać zespoły, zachęcać do składania wniosków. Tak jak jest wszędzie na świecie. To konieczność, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wydajemy na naukę 1 proc. PKB, czyli znacznie mniej od tego, co wydają wysoko rozwinięte kraje Europy i świata. Musimy selekcjonować naprawdę najlepsze pomysły, a nie patrzeć na to, kto jak się z kim dogadał.

Czyli obiecuje pan, że będą komisje konkursowe.

Tak, pani redaktor, obiecuję. Zresztą takie komisje czy zespoły istniały i za ministra Czarnka, tyle że one ustawiały rankingi zgodnie z kryteriami, a potem przychodził minister i wywracał to do góry nogami tak, żeby dać pieniądze swoim. Może pani to napisać, są tu ludzie, którzy to potwierdzą.

My będziemy dystrybuować pieniądze za pomocą agencji rządowych, takich jak Narodowe Centrum Nauki czy Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Minister Czarnek głodził NCN, bo wiedział, że nie może tam ingerować w konkursy. My już daliśmy w tym roku dodatkowe 200 mln na NCN.

Poproszę o przykład takiego konkursu.

Przykładów ręcznego sterowania i ingerowania w prace ekspertów za poprzedniej ekipy jest wiele. Warto wspomnieć choćby o liście czasopism punktowanych. W czerwcu 2023 r. Komisja Ewaluacji Nauki przygotowała projekt punktacji, który następnie został zmieniony przez ministra Przemysława Czarnka. Były szef resortu edukacji i nauki dodał do niego swoje pozycje. Podobnie było w przypadku słynnego już programu „Willa plus”. Jakkolwiek to projekt skierowany do podmiotów wspierających system oświaty i wychowania, to jak w soczewce prezentuje model działania poprzedniego kierownictwa resortu. Minister Czarnek wydawał decyzje o przyznaniu środków nawet tym podmiotom, które miały negatywne rekomendacje ekspertów.

Powiedział pan, że mamy 1 proc. PKB na naukę. Kiedy będziemy mieć postulowane przez środowisko 2,5 proc.?

Walczymy o to. Ale też musimy mieć świadomość tego, że potrzeb w naszym kraju jest znacznie więcej. Chcieliśmy podnieść wynagrodzenia nauczycielom, mamy pełnoskalową wojnę za naszą granicą i musimy zadbać o nasze bezpieczeństwo. Chociaż chcielibyśmy jak największych nakładów na naukę, rozumiemy też, że konieczne są inne inwestycje. ©℗

Rozmawiała Anna Wittenberg