System edukacji wyklucza dzieci z niepełnosprawnościami, a edukacja włączająca to slogan – piszą ich opiekunowie do MEN. Proszą o spotkanie. Resort jest na „tak” i mówi o audycie działań poprzedników.

„Większość naszych dzieci w procesie rekrutacji została odrzucona przez szkoły z powodu niepełnosprawności. Chcemy zapobiec takim sytuacjom w przyszłości” – pisma tej treści trafiły do minister edukacji Barbary Nowackiej oraz Izabeli Ziętki, która w resorcie odpowiada m.in. za edukację włączającą. Autorami są rodzice uczniów z niepełnosprawnościami. Proszą o pilne spotkanie. – Chcemy konkretnego planu na edukację włączającą. Zdajemy sobie sprawę, że to zadanie rozpisane na lata, ale dzieci nie można dłużej wykluczać – apelują.

Izabela Ziętka zapewnia, że problem dostrzega. – Na pewno spotkam się ze środowiskiem rodziców i opiekunów, ale także z nauczycielami pracującymi w edukacji specjalnej, by wspólnie znaleźć rozwiązanie – mówi DGP. I dodaje, że trwa audyt projektów, które w zakresie edukacji włączającej były bądź są realizowane w ministerstwie. – Potrzebujemy włączającego systemu kształcenia, dostępnego równolegle w oświatowych placówkach specjalnych, integracyjnych i ogólnodostępnych, a wybór powinien być dokonany zawsze z zachowaniem zasad pedagogiki inkluzyjnej i poszanowaniem woli rodzica, ucznia.

I z tym, jak mówią nasi rozmówcy, jest największy problem. – Mój syn czekał na szkołę trzy lata. Takich dzieci w Polsce jest wiele. Nie ma województwa, w którym nauczanie włączające funkcjonowałoby bez zarzutu – opisuje Katarzyna Kosecka, jedna z sygnatariuszek petycji, z Protestu 2119. – Problemem zwykłych szkół są przepełnione klasy, brak wyspecjalizowanej kadry i nauczycieli wspomagających. Z kolei szkoły specjalne są nierównomiernie rozmieszczone w kraju. W moim 50-tysięcznym mieście nie ma żadnej. Dla syna znalazło się w końcu miejsce 30 km od domu – opowiada Kosecka.

Joanna Palica z Fundacji Koocham jest dyrektorką przedszkola i szkoły terapeutycznej Ooniwerek. To oddolna inicjatywa, którą kobieta uruchamiała z myślą o swoim synu z niepełnosprawnością sprzężoną. Dziś jest tam prawie 50 dzieci, dla których nie znalazło się miejsce w szkole ogólnodostępnej, integracyjnej czy specjalnej. W tej pierwszej nie było dla nich warunków, w kolejnych dwóch – miejsc. – Niestety, z braku miejsc ja teraz też muszę odmawiać, a nie ma tygodnia, by nie odezwało się do nas z prośbą o przyjęcie przynajmniej pięcioro rodziców – opisuje. Jej marzeniem jest uzyskanie dotacji na rozbudowę placówki, niestety wniosek złożony do dawnego MEiN nie został rozpatrzony pozytywnie. – Dziś oczekuje się od rodziców, że postawią na edukację domową. Ale w ten sposób dzieciom zmniejsza się szanse na rozwój, odbiera kontakt z rówieśnikami, a ich rodziców wyklucza z rynku pracy – wylicza.

Wiceminister Ziętka zdaje sobie sprawę z tego, że edukacja włączająca wymaga gruntownego przygotowania systemowego. – Począwszy od kształcenia przyszłych nauczycieli, doskonalenia już pracujących, dostępu do środków dydaktycznych i infrastruktury, poradni psychologiczno-pedagogicznych – wylicza. Ocenia, że ogólnodostępne szkoły podstawowe radzą sobie w procesie włączania, jednak wciąż jest problem z tym, że na poziomie ponadpodstawowym uczniowie znikają z systemu.

– Oni są, nie znikają – ripostują kolejni nasi rozmówcy. Syn Doroty Łagodzińskiej zmaga się z chorobą genetyczną osłabiającą mięśnie. Kiedy przestał chodzić, usłyszała, że jeśli chłopiec ma pozostać w placówce, ona ma w trakcie lekcji czekać na korytarzu. Olbrzymim wysiłkiem i przy wsparciu nauczycieli chłopiec w czerwcu 2023 r. skończył podstawówkę. Rodzina złożyła papiery do szkół ponadpodstawowych z oddziałami integracyjnymi. Nigdzie nie został przyjęty. Przez kilka miesięcy, mimo apeli do miejskiego wydziału oświaty i kuratorium, nie uczył się. Od stycznia liceum, do którego został przydzielony, zatrudniło nauczyciela wspomagającego i chłopiec mógł w końcu rozpocząć naukę. Po chwilowej euforii pojawiły się nowe bariery: architektoniczne, w tym dostęp do toalety. – Jako mama niepełnosprawnego syna chcę wierzyć, że to się zmieni. Takich historii są tysiące, a rodzice są zmęczeni walką z systemem – mówi.

Rodzice przypominają słowa byłej małopolskiej kurator, która równe traktowanie wszystkich uczniów, w tym tych z niepełnosprawnościami, nazywała lewacką utopią. – Skoro nowa władza mówi o naprawianiu systemu, liczymy na rozmowę w kwestii miejsca naszych dzieci w oświacie – mówią.

– Edukacja włączająca to konieczność – zaznacza Izabela Ziętka. I dodaje, że MEN nie zamierza likwidować placówek specjalnych. Czeka je jednak modyfikacja podstawy programowej w kierunku praktycznego wymiaru nauczania. ©℗