Oświatowe związki zawodowe w nadchodzącej kadencji mają bardzo duże szanse na przeforsowanie wielu rozwiązań korzystnych dla pracowników oświaty. Do tej pory te propozycje były skutecznie blokowane. Samorządowcy chcieliby jednak, aby była to transakcja wiązana.
Nauczyciele wyczekują na 30 proc. podwyżki obiecanej przez partie opozycji demokratycznej, które najprawdopodobniej przejmą władzę. Przeciągająca się procedura powierzenia przez prezydenta wybranej osobie tworzenia rządu, a także trudniejsza, niż zakładano wcześniej, sytuacja budżetowa na 2024 r. mogą realizację tej obietnicy przesunąć dopiero na 2025 r. (pisaliśmy o tym: „Budżetówka czeka na podwyżki”, DGP nr 202/2023).
Jednak zdaniem ekspertów samo zwiększanie subwencji oświatowej i podwyższanie pensji nauczycielom nie jest właściwym kierunkiem. Apelują o zmianę systemu finansowania edukacji, a dopiero w kolejnym etapie wprowadzenie obiecanych podwyżek dla osób uczących w samorządowych szkołach i przedszkolach. Podobnego zdania są samorządowcy.
Coś za coś…
Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, bezskutecznie próbował doprowadzić do zwiększania pensum nauczycieli. Podobnie jak jego poprzedniczka Anna Zalewska. W praktyce propozycja zwiększenia pensum tzw. nauczycieli tablicowych z 18 do 22 godzin za nieco wyższe uposażenie została skrytykowana i zablokowana przez oświatowe związki. Przemysław Czarnek, na łamach DGP, zapowiadał nawet likwidację Karty nauczyciela, a później próbował łagodzić swoje stanowisko, mówiąc, że chce ją zastąpić nową ustawą o zawodzie nauczyciela.
Teraz zmiany mają pójść w kierunku dużych podwyżek, ale pojawia się pytanie, co w zamian mogą zaoferować nauczyciele.
– Oczywiście przy tak dużych podwyżkach, wynoszących 30 proc., nauczyciele ze swojej strony powinni pójść też na pewne ustępstwa, np. zwiększenie pensum rozłożone w czasie. Załóżmy, że każdego roku nauczyciele do etatu mieliby dodatkowo do przepracowania półtorej godziny. W zamian co roku pensje nauczycieli mogłyby wzrosnąć o ok. 1 tys. zł – proponuje Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Jego zdaniem takie rozwiązanie jest uczciwe.
Pensum bez zmian
Mimo że samorządy próbują wpływać na rządzących, aby ci zwiększyli pensum nauczycieli, w nowej kadencji raczej będzie to niemożliwe. Co więcej nauczyciele mają przeciwną propozycję.
– Mamy nadzieję, że przy okazji zmian w edukacji zlikwidowane zostaną tzw. godziny czarnkowe do dyspozycji uczniów i ich rodziców. Często zaczynają się o godz. 7 rano i rzadko kto z tej możliwości korzysta – mówią nauczyciele z podstawówki na warszawskim Bemowie.
Z informacji DGP wynika, że jeśli opozycja demokratyczna dojdzie do władzy, zmiany w edukacji będą, ale z pewnością nie będzie zakusów na likwidację jakichkolwiek przywilejów dla nauczycieli.
Krystyna Szumilas, była minister edukacji, posłanka KO, potwierdza, że w programie partii nie ma mowy o likwidacji Karty nauczyciela. Podobnie wypowiadają się przedstawiciele partii, którzy będą najprawdopodobniej tworzyć nowy rząd.
– Nie będzie żadnej likwidacji Karty nauczyciela ani też zwiększania pensum dla nauczycieli – deklaruje stanowczo DGP Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, posłanka Nowej Lewicy (typowana na ministra edukacji w nadchodzącej kadencji). – Lewica opowiada się za wzrostem wynagrodzenia i systemowym mechanizmem ich waloryzacji, zwiększeniem subwencji oświatowej, a także finansowaniem wynagrodzenia nauczycieli z budżetu państwa – dodaje.
Płaszczyzna porozumienia
Samorządowcy przyznają, że najbardziej rozbudowany program dla oświaty ma z wszystkich trzech partii opozycyjnych właśnie Nowa Lewica. Część z tych propozycji jest do zaakceptowania przez samorządy.
– Mam nadzieję, że finansowanie z budżetu państwa szybko zostanie wdrożone. Niech rząd przejmie wynagrodzenia nauczycieli, bo w gminach wiejskich połowa szkół ma mniej niż 100 uczniów, a to skutkuje tym, że mamy mniej subwencji niż w dużych miastach, w których klasy liczą ok. 30 uczniów, a nie jak u nas po kilkanaście – mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. – Bez tych zmian grozi nam zamykanie małych, wiejskich szkół. W momencie kiedy państwo zacznie bezpośrednio płacić nauczycielom, będzie też naszym partnerem do racjonalizacji sieci placówek oświatowych. Obecnie bez tych zmian marnujemy publiczne pieniądze, bo system finansowania oświaty jest niewydolny – podkreśla Iwaniuk.
Część samorządowców nie jest już tak radykalnych. Co ciekawe, chce się z tego postulatu wycofać.
– Finansowanie wynagrodzeń z budżetu państwa w formie dotacji, a nie subwencji, było wyjściem awaryjnym przy poprzedniej ekipie rządowej, która notorycznie zaniżała wysokość pieniędzy na wynagrodzenia. Teraz to się, mam nadzieję, zmieni i wrócimy do normalności. Dlatego nie ma potrzeby takiej zmiany, bo wystarczy, aby środki trafiały do nas w odpowiedniej wysokości – mówi Marek Wójcik.
Tłumaczy, że warto też wreszcie wprowadzić gwarancje corocznej waloryzacji płac nauczycieli. Dyskusja wśród związkowców toczy się jedynie o formę – czy wzrost wynagrodzeń nauczycieli miałby być uzależniony od wzrostu PKB, czy też od średniej krajowej.
Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) chce zachowania obecnych regulacji, ale z dodaniem nowego mechanizmu, który zapewni powiązanie wysokości zarówno płacy zasadniczej, jak i średniej (czyli podstawowa pensja z dodatkami) z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce rynkowej, ale według wyliczeń na III kw. poprzedniego roku budżetowego. Oznacza to, że pensje nauczycielskie rosłyby co roku. W efekcie wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela dyplomowanego z najwyższym stopniem awansu zawodowego wynosiłoby 100 proc. średniej krajowej, a pensja zasadnicza rozpoczynającego karierę zawodową stażysty byłaby na poziomie 73 proc. tej kwoty.
Doktor Waldemar Jakubowski, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, przekonuje, że ten postulat jest jego organizacji i został przejęty przez ZNP. – Te żądania były już zawarte w porozumieniu z kwietnia 2019 r., kiedy mieliśmy do czynienia ze strajkiem generalnym. Będziemy wspierać każdego ministra, który zdecyduje się na wdrożenie tego rozwiązania – zapowiada dr Waldemar Jakubowski.©℗