Kiedy dane wskazują na tysiące nieobsadzonych etatów, pedagogów nadal ubywa. Według badań realizowanych m.in. przez Urząd Miasta st. Warszawy, o odejściu z zawodu myśli blisko połowa kadry zatrudnionej w publicznych szkołach. I wielu nauczycieli faktycznie finalnie odchodzi. Dlaczego rezygnują? Gdzie przechodzą? I jak sobie radzą z podjęciem tak trudnej dla wielu z nich decyzji?

Odwaga, żeby odejść

– Nie chcę być nauczycielem od dłuższego czasu. Boję się odejść, nie mam w sobie tej odwagi, którą posiadają inni, którzy odchodzą. Praca z młodzieżą jest fascynująca, ale w obecnej sytuacji prowadzi w rezultacie do nieustannej frustracji. Powstają oczywiście piękne inicjatywy edukacyjne, ale szara, przyziemna rzeczywistość szkolna odbiega znacznie od tych wyobrażeń. Dokładnie 1 kwietnia 2024 roku upłynie 20 lat mojej pracy. Chciałbym, żeby ta dość symboliczna data stała się granicą, którą w końcu przekroczę i spróbuję czegoś zupełnie innego w moim życiu - mówi nam Paweł Lęcki - nauczyciel języka polskiego w jednej ze szkół w Trójmieście, felietonista i fotograf, z którym rozmawialiśmy o największych problemach polskiej edukacji (tekst można przeczytać tu>>).

Nauczycieli podobnych do Pawła Lęckiego, którzy wciąż jeszcze nie postawili kropki nad „i”, jest wielu. I wielu z nich odczuwa strach. Właśnie dlatego szukają i udzielają sobie wzajemnie wsparcia – osobiście, czy na grupach na Facebooku.

Nauczyciel zmienia zawód. Grupa wsparcia

„Nie daje rady. Chciałabym zmienić prace, ale nie mam na siebie planu. Nie wiem co robić, jak działać...” – pisze na facebookowej grupie anonimowa nauczycielka. „Miałam w planach popracować jeszcze ze dwa lata aż moje prywatne dzieci trochę podrosną, ale ten pierwszy miesiąc już tak dał mi w kość, że szok” – postuje inna. W swoim zmęczeniu, niechęci do dalszej pracy, ale też w lęku przed zmianą, nie są tu osamotnione.

„Jestem na granicy wytrzymałości”, „czuję, że się duszę”, „mam dość”, „jestem umordowana”, „wypaliłem się, a ostatnią zapałkę dorzucił obecny rząd i inflacja”, „proszę o radę. Jak przetrwać?” – piszą kolejne osoby.

W ciągu ostatniego miesiąca wpisów i zgłaszanych w nich problemów pojawiło się naprawdę sporo. Słowa jednej z nauczycielek - „Warunki słabe. Wymagania duże”, tylko ogólnie podsumowują sytuację. Wśród konkretów, bardzo mocnym i smutnym wątkiem na grupie jest m.in. relacja z dyrekcją, a dokładniej – mobbing.

„W ciągu trzech ostatnich lat, ja i moi koledzy, doświadczaliśmy mobbingu ze strony wicedyrektora. Miarka się przebrała kilka dni temu, kiedy ów wicedyrektor zaczął się na mnie drzeć przy gronie pedagogicznym, twierdząc, że nie nadaje się na wychowawcę i powinienem wychowawstwo oddać. W tym momencie nie wytrzymałem całej presji i najzwyczajniej w świecie rozryczałem się.” – pisze jeden z wielu nauczycieli, którzy przywołują na grupie szczególnie trudne dla siebie psychicznie sytuacje z pracy.

W odpowiedzi na posty jednych, drudzy niosą im ciepłe słowa. O tym, że są ważni i że powinni o siebie dbać.

Aktywni uczestnicy grupy nie szczędzą sobie również zawodowych wskazówek, dzielą się praktycznymi materiałami i swoim doświadczeniem. Mówią o tym, jak napisać dobre CV, jak się przygotować do rozmowy kwalifikacyjnej w banku, jak się pracuje w Lidlu i Biedronce, jakie kursy i szkolenia polecają, gdzie szukają ofert pracy i jak wpłynął na nich urlop na poratowanie zdrowia.

Gdzie odchodzą nauczyciele?

- Nauczyciele odchodzący ze szkoły znajdują zatrudnienie m.in. w usługach oraz w branży szkoleniowej - zostają trenerami, coachami. Są kreatywni, potrafią pracować w grupie i z grupą, szybko uczą się nowych rzeczy, dobrze planują zadania i są dobrymi organizatorami. To umiejętności, które są cenne w wielu branżach – mówi Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa ZNP.

Z grupy na Facebooku wynika także, że część z nich zakłada własne biznesy, czasem nawet szkoły. Doceniają, że w końcu mogą pracować na własnych zasadach.