Rozpoczęcie roku szkolnego, a następnie wybory powodują, że jesień w edukacji będzie gorąca. Tym bardziej że lista oczekiwań wobec nowego ministra jest długa.

Związek Nauczycielstwa Polskiego organizuje pikietę protestacyjną w piątek, 1 września, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego. Powód? Zawód nauczyciela jest degradowany, a edukacja potrzebuje zmian i lepszego finansowania. ZNP zwraca uwagę, że pensja początkującego nauczyciela jest tylko o 90 zł wyższa niż płaca minimalna. A taki stan nie przyciąga młodych, zdolnych ludzi do pracy w zawodzie. Jednak tylko niespełna 18 proc. ankietowanych deklaruje dziś, że weźmie w niej udział. Zdecydowanie więcej odpowiada „nie” (40 proc.). A 42 proc. mimo że do planowanej pikiety niewiele dni, nie wie, jak się zachować – wynika z sondy przeprowadzonej dla DGP przez Ogólnopolskie Forum Oświatowe Nauczycieli i Dyrektorów.

– Mam wrażenie, że brakuje jasnej komunikacji, czemu akurat taka akcja ma służyć, a nauczyciele woleliby zdecydowane działania. Z zastrzeżeniem, że muszą widzieć w nich sens, scenariusz, a dziś jest z tym różnie – mówi Janusz Aftyka, szef forum. I wskazuje, że pytanie o strajk ma już zdecydowanie więcej zwolenników – ponad 78 proc. przy 9,6 proc., którzy są przeciwni.

Postanowiliśmy wysondować szkolne nastroje. Choć ankietowani podkreślają, że na obecny stan edukacji miały wpływ polityka kolejnych rządów i często wykluczające się decyzje ministrów, to jednak w ocenie rzeczywistości ewidentnie działa efekt świeżości. I gdyby nauczyciele mieli dziś decydować o promocji ministra edukacji do następnej klasy, to obecny szef MEiN miałby z tym problem. Aż 88.8 proc. ocenia Przemysława Czarnka bardzo negatywnie, 8 proc. raczej negatywnie, zdecydowanie pozytywnie lub neutralnie – 3,2 proc. Jak słyszymy, tym, co zaważyło na ocenie, był sposób komunikowania się ze środowiskiem. Tutaj 91 proc. ocenia go jako bardzo słaby. By sprecyzować, chodzi o unikanie dialogu i wsłuchiwania się w to, co szkoły mają do powiedzenia. A przykładem tego jest procedowanie kolejnych odsłon tzw. lex Czarnek.

W ankiecie poprosiliśmy również o wskazanie wybijających się ministrów edukacji, zarówno na plus, jak i na minus. Podając nazwiska szefów tego resortu, cofnęliśmy się do 2006 r., co pozwoliło objąć czasy poprzednich koalicji rządzących. Najwięcej głosów na nie uzyskali: Przemysław Czarnek (85 proc.), Anna Zalewska (6,4 proc.), Dariusz Piontkowski (4 proc.), Roman Giertych (2,4 proc.) oraz Joanna Kluzik-Rostkowska (1,6 proc.). Dużo bardziej problematyczne okazało się jednak wskazanie najlepszego szefa resortu. 77 proc. ankietowanych nie mogło wskazać jednej wyróżniającej się osoby. Pewnym zaskoczeniem jest wysoka suma wskazań na Romana Giertycha (8,8 proc.). Następni są Katarzyna Hall (6,4 proc.) i Krystyna Szumilas (2,4 proc.).

Nauczyciele jasno natomiast wiedzą, czego oczekują od kolejnej osoby na tym stanowisku, bo wiele wskazuje na to, że w nadchodzącym roku szkolnym będą już pracować z nowym szefem MEiN. Na pierwsze miejsce wybija się powrót do dyskusji o postulatach płacowych. Tego oczekuje przeszło 20 proc. ankietowanych. Ponad 15 proc. chce od nowego ministra rewizji obecnych programów nauczania pod kątem m.in. lepszego uwzględnienia potrzeb rynku pracy. Niespełna 12 proc. jest zdania, że szkoły powinny na nowo otworzyć się na współpracę z organizacjami pozarządowymi (czyli przeciwnie niż założenia ustawy przyjętej przez Sejm). Podobna liczba wskazań dotyczy postulatu, by nie zwiększać nadzorczej roli kuratora nad szkołami. A także jasnego podziału kompetencji dotyczących placówek oświatowych między władzę centralną a samorządową, co dziś stanowi oś sporu w dyskusji o zakresie finansowania zadań.

– Potrzebny jest minister, który będzie wspierał i motywował nauczycieli. Taki, który będzie budował autorytet i zaufanie wobec nich ze strony rodziców i społeczeństwa – podsumowuje Janusz Aftyka. Bez tego, jak słyszymy, coraz trudniej będzie znaleźć chętnych do zawodu.

Na ten problem wskazują po części dane przekazane DGP przez resort edukacji. Na 691,5 tys. nauczycieli w zawodzie dziś 51,3 tys. to osoby, które osiągnęły wiek emerytalny. Dla porównania w roku szkolnym 2019/2020 było ich 36,4 tys. Pytaliśmy ministerstwo także o wakaty, które są tematem spornym między środowiskiem a MEiN (dziś jest ich 24,5 tys., rok temu o ok. 3 tys. mniej). – Na zwiększoną liczbę ofert pracy dla nauczycieli ma wpływ tzw. ruch służbowy nauczycieli związany z nadchodzącym rokiem szkolnym. W tym czasie (koniec roku szkolnego i okres wakacji) nauczyciele podejmują decyzje m.in. o zmianie miejsca zatrudnienia czy też o przejściu na emeryturę – tłumaczyła DGP Adrianna Całus-Polak, rzeczniczka resortu.

– Za chwilę uczniowie i dyrektorzy będą mogli się sami przekonać, czy to faktyczny problem, czy jedynie ruchy kadrowe – ripostuje Krzysztof Baszczyński z ZNP. Jego zdaniem rozwierające się nożyce wynagrodzenia między rosnącą płacą minimalną a niewspółmiernie wolniej rosnącą pensją nauczycielską sugerują pierwszy wariant. – Owszem, zmieniono przepisy tak, że dziś nauczyciel może brać więcej godzin ponadwymiarowych, i pewnie część osób pójdzie na to ze względów finansowych, ale odbędzie się to kosztem jakości kształcenia i wydolności kadry. Dlatego właśnie postulaty lepszego finansowania oświaty i odchudzenia podstawy programowej będą ważnym tematem dyskusji nie tylko podczas pikiety, lecz także w całym kolejnym roku szkolnym – mówi. Dodaje, że ZNP wystosował prośbę o spotkanie z ministrem Czarnkiem na 31 sierpnia.

Spytaliśmy w resorcie, jakie są na to szanse, oraz o ocenę wysuwanych postulatów. Na odpowiedzi czekamy. ©℗