Szkoły wyższe szukają pieniędzy w kieszeni studentów i wynajdują nowe sposoby na pobieranie od nich opłat. Często działają niezgodnie z prawem.
Łukasz Szelecki rzecznik prasowy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego
/
Dziennik Gazeta Prawna
Jedna z warszawskich publicznych uczelni domagała się zapłaty 3 tys. zł od studentki za to, że pojechała na naukę za granicę z programu Erasmus. Naliczyła tę opłatę, gdy dziewczyna kończyła
studia i musiała oddać indeks do rozliczenia. Okazało się, że zgromadziła ona 18 punktów – przyznawanych za zrealizowane przedmioty – za dużo. Szkoła uznała, że nadwyżka jest spowodowana udziałem w Erasmusie.
Problem polega na tym, że studentka zaliczyła jedynie obowiązkowe zajęcia przewidziane w programie studiów i pojechała studiować za granicę. Wykaz przedmiotów, które miała tam zaliczyć, został zatwierdzony w umowie learning agreement, podpisanej przez studentkę i uczelnie (macierzystą i przyjmującą). Przy czym nie było w niej
informacji, że za studia za granicą trzeba będzie zapłacić.
– Wpisanie takiego warunku byłoby zresztą niemożliwe. Uczelnie za udział w Erasmusie nie pobierają opłat. Zgadzają się zaś na przyjęcie studentów ze
szkoły partnerskiej, więc w jakimś stopniu koszty ponoszą, ale nie może być nimi obciążony student – wyjaśnia Beata Skibińska, zastępca dyrektora programu Erasmus+ Szkolnictwo Wyższe.
W sprawie interweniowała Justyna Rokita, rzecznik praw studenta (RPS).
– Działanie uczelni jest niezgodne z prawem – mówi wprost DGP Justyna Rokita, która zażądała od
szkoły podania podstawy prawnej domagania się płatności.
Ta wskazała, że zgodnie z art. 99 ust. 1 pkt 4 ustawy z 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 572 ze zm.)
uczelnia publiczna może pobierać opłaty za świadczone usługi edukacyjne związane z prowadzeniem zajęć nieobjętych planem studiów. Jej zdaniem skoro studentka miała do wykorzystania 120 punktów w ciągu dwóch lat kształcenia na studiach drugiego stopnia, a zgromadziła ich aż 138, to za nadwyżkę powinna zapłacić.
– Taka argumentacja jest niewłaściwa. Uczelnia zawarła ze studentem learning agreement, która zmodyfikowała program, w tym założoną liczbę punktów ECTS niezbędną do ukończenia studiów – wyjaśnia Justyna Rokita.
Ponadto zwraca uwagę na to, że zajęcia w ramach Erasmusa nie są realizowane na uczelni macierzystej oraz nie oznaczają dla niej kosztów. Przedmioty te nie mogą zostać uznane za zajęcia „nieobjęte planem studiów”.
16 219 tylu studentów wyjechało na stypendium Erasmusa w roku akademickim 2012/2013
Tak więc nie podlegają opłatom za prowadzone przez uczelnię publiczną usługi edukacyjne na podstawie art. 99 ust. 1 pkt 4 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym.
Po tej interwencji władze szkoły skapitulowały i odstąpiły od opłaty.
– Uczelnie wymyślają coraz to nowe sposoby, aby domagać się od studentów pieniędzy. Ten przykład pokazuje, że ich roszczenia często są bezpodstawne. Dlatego wszyscy studenci, którzy mają wątpliwości, czy szkoła słusznie domaga się płatności, zawsze mogą skierować pytanie do mnie – wskazuje Justyna Rokita.
Jej zdaniem w przypadku Erasmusa problemem są niejasne zasady uznawania zajęć zrealizowanych na zagranicznych studiach.
139 tys. polskich studentów wyjechało na studia z programu Erasmus od 1998 r.
– Rzeczywiście się zdarza, że zajęcia z podobnego przedmiotu nie są potem zaliczane przez wykładowcę na macierzystej uczelni. Student musi więc uczestniczyć w zbliżonych wykładach jeszcze raz, jeśli są one obowiązkowe. W efekcie za podobny blok zajęć zbiera podwójne punkty i limit, w ramach którego bezpłatnie się kształci, zostaje przekroczony – stwierdza Beata Skibińska.
Przy czym jej zdaniem regulacje dotyczące zaliczania zajęć odbytych na zagranicznych studiach nie wymagają zmiany.
– Zasady Erasmusa są jasne. W tym przypadku wiele zależy jednak od uczelni. Mają one autonomię i to w ich kompetencji pozostaje uznanie wykładów zaliczonych za granicą. Nie wiem, z czego wynika opór w tej kwestii. Rozmawiamy z niektórymi uczelniami, aby zmieniły swoje podejście – tłumaczy Beata Skibińska.
Szkoły wyższe nie mogą domagać się opłat za Erasmus+
Uczelnia nie może się domagać opłat za realizację części studiów za granicą w ramach programu Erasmus+. Otrzymuje bowiem dofinansowanie na wyjazdy studentów oraz pracowników na podstawie wniosku złożonego do Agencji Narodowego Programu. W nim jest przedstawiana przewidywana liczba wyjazdów.
Ponadto szkoły wyższe mogą dofinansowywać wyjazdy z puli środków uczelnianych lub sponsorować je tym, dla których nie wystarczyło środków europejskich. To jest jednak ich indywidualna decyzja.