Ustawa uszczelniająca przepisy o ochronie małoletnich przed przemocą to pomysł organizacji pozarządowych, który ma szansę na zgodę ponad politycznymi podziałami.

Nałożenie na wszystkie, bez wyjątku, organizacje pracujące z dziećmi obowiązku wypracowania wewnętrznych procedur określających postępowanie w przypadku podejrzenia, że podopiecznemu dzieje się krzywda. Chodzi o przypadki, gdy krzywdzącym jest pracownik, dziecko ujawnia zdarzenie z domu, a także gdy mowa o przemocy rówieśniczej. Kluczowe jest powiązanie otrzymywania finansowania ze środków publicznych od ustalenia tych procedur. To propozycja Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Katarzyna Katana, jej radca prawny, opisuje, że do ugrupowań parlamentarnych trafi petycja z prośbą o podjęcie prac nad stworzeniem ustawy o bezpieczeństwie dzieci. Z sondy DGP wśród polityków wynika, że wszyscy dają zielone światło.

Arkadiusz Czartoryski (PiS), wiceminister sportu, przekonuje, że nie ma ugrupowania, któremu nie zależałoby na bezpieczeństwie dzieci. – Dlatego resort wystąpił z inicjatywą ustawodawczą, która ma walczyć z patologiami. Projekt już w lutym może trafić na sejmową komisję sportu – podkreśla. Jego zdaniem chodzi w nim m.in. o odwrócenie niekorzystnej sytuacji, jaka powstała po deregulacji zawodu trenera i instruktora w 2013 r. Od tamtej pory do tego zawodu mógł wejść każdy. – Dziś taka osoba może popełnić czyn przemocowy, ale i błąd czysto sportowy. I do wyłącznej decyzji klubu należy, kogo zatrudnia, czy sprawdza rejestr skazanych. To błąd – opisuje. Dodaje, że zwiększenie kontroli resortu nad związkami sportowym budzi dziś pewien opór tych ostatnich, jednak zmiany są nieodzowne.

– Fakt, pod egidą ministerstwa trwają prace, ale dotyczą tylko sportu. Tymczasem podobne rozwiązana trzeba przełożyć na wszystkie podmioty, w których znajdują się dzieci – ocenia mec. Katana. – Przede wszystkim ujednolicić wymogi wobec całej kadry pracującej z dziećmi, w tym wolontariuszy. I wprowadzić zasady zawieszania pracowników w czynnościach służbowych w przypadku wszczęcia przeciwko nim postępowania karnego, zwłaszcza gdy chodzi o naruszenie praw dzieci – wylicza. Dodaje, że równolegle należałoby rozszerzyć obowiązek prokuratora dotyczący zawiadomienia o wszczęciu postępowania karnego na wszystkich, którzy zajmują się edukacją, prowadzą opiekę, leczenie czy szkolenia małoletnich.

Błażej Kmieciak, przewodniczący Państwowej Komisji ds. pedofilii, także zwraca uwagę na potrzebę kompleksowych przepisów chroniących dzieci, nie tylko przed wykorzystaniem seksualnym, lecz także przed innymi formami przemocy, w tym fizycznej, psychicznej. Mówi, że obecne przepisy nakładają obowiązek sprawdzenia, czy dana osoba pracująca z dziećmi figuruje w rejestrze przestępstw na tle seksualnym. Ale już nie ma odgórnego nakazu weryfikacji, czy jest sprawcą przestępstwa umyślnego wobec nich, czy jej działania nie spowodowały założenia Niebieskiej karty. Nie istnieje też szeroki ustawowy obowiązek, by każda osoba mająca kontakt z dzieckiem przedstawiała zaświadczenie o niekaralności.

Szef komisji podkreśla, że ograniczenie zmian w przepisach tylko do organizacji sportowych to za mało. – Mamy np. związki harcerskie – mówi. Owszem, pokrzywdzony ma dziś możliwość zgłoszenia sprawy na policję czy do prokuratury, ale równie istotne są działania podejmowane przez samą organizację, czyli np. to, jak potraktowała danego instruktora. Czy został zdegradowany, usunięty ze struktur.

Mecenas Katana podkreśla, że mamy dziś opisane prawem działania, jak reagować, gdy dochodzi do krzywdzenia w rodzinie. Jest ustawa o przeciwdziałaniu przemocy, kodeks rodzinny. Sferą do zagospodarowania prawnego są sytuacje, kiedy dzieci znajdują się w miejscu pod nadzorem innych osób niż rodzice czy opiekunowie prawni. – Kodeks bezpiecznych relacji z dziećmi byłby wymogiem ustawowym. Jednak to, co w nim umieścić, zależałoby już od specyfiki instytucji. Czyli np. zasady bezpiecznego unieruchomienia dziecka w sytuacji, gdy zagraża sobie lub innym, zakaz przebywania z dzieckiem w pojedynkę w zamkniętym pomieszczeniu, zakaz używania prywatnych kanałów komunikacji w relacji pracownika z dzieckiem, jasne opisanie, na czym polegają czynności pielęgnacyjne – wylicza.

Ze strony KO czy Lewicy słyszymy, że postulaty w tym ujęciu są godne poparcia. ©℗