Wśród nauczycieli i szefów szkół jest poparcie dla nowych przepisów pozwalających na kierowanie uczniów za mniej poważne występki do prac porządkowych. I zwolennicy, i przeciwnicy tego rozwiązania wskazują jednak, że trudno po nie sięgnąć.
Wśród nauczycieli i szefów szkół jest poparcie dla nowych przepisów pozwalających na kierowanie uczniów za mniej poważne występki do prac porządkowych. I zwolennicy, i przeciwnicy tego rozwiązania wskazują jednak, że trudno po nie sięgnąć.
Tak wynika z sondy zrealizowanej na prośbę DGP przez Ogólnopolskie Forum Oświatowe Nauczycieli i Dyrektorów wśród swoich członków. Poparcie dla nowych przepisów zadeklarowało 57 proc. uczestników ankiety. Przeciwko było 25 proc. W niemal 87 proc. szkół nie było jeszcze konieczności sięgnięcia po nowe narzędzie. Ale w pozostałych podjęto próbę skorzystania z niego. Wśród wymienianych powodów dominowały: zniszczenie mienia szkoły, niewłaściwe zachowanie względem drugiej osoby, agresja słowna wobec innego ucznia.
Praktyka stosowania tych przepisów wskazuje, że problemem jest konieczność uzyskania zgód opiekunów ucznia. Mówi o tym ponad 53 proc. pytanych. Inny kłopot to niemożność samego wyegzekwowania wykonania prac porządkowych (17,5 proc.).
– Skoro uczeń narozrabiał, to powinien ponieść konsekwencje, a rodzice zostać jedynie powiadomieni o takiej „karze”. Niestety, zazwyczaj kontakt z nimi jest utrudniony lub nie wyrażają zgody, co w praktyce wytrąca dyrektorowi narzędzie z rąk – mówią ankietowani. Podkreślają, że takie kary mają szansę nauczyć uczniów więcej niż rozmowy u dyrektora na dywaniku i wzywanie rodziców.
– Potrzeba jednoczesnej zgody rodziców i ucznia jest nieporozumieniem – dodaje Janusz Aftyka, szef Ogólnopolskiego Forum Oświatowego Nauczycieli i Dyrektorów. Zwraca uwagę, że rozwiązaniem pośrednim mogłoby być dopracowanie listy prac na rzecz szkoły, zawartej w statucie placówki, która wcześniej zyskałaby opinię rady rodziców. To leży w gestii każdej szkoły.
Pytani przez DGP prawnicy zwracają uwagę, że zgoda rodzica działa jak zabezpieczenie.
– Istnieje ryzyko, że tego rodzaju kary mogą stanowić naruszenie godności osobistej ucznia. A na pewno, w jego mniemaniu, upokorzyć go na tle społeczności szkolnej. Kara może więc spowodować szkody, szczególnie gdy zostanie jej poddany wrażliwy uczeń – ocenia Marek Walaszek, radca prawny. Ale i on zaznacza, że konieczność uzyskania zgody od rodzica to potencjalny czynnik konfliktogenny na linii szkoła-dom. – Może zaostrzać wzajemne relacje, co nie jest dobre – mówi, podkreślając, że kary nie powinny być wymierzane uczniom publicznie.
Choć według uczestników ankiety ten ostatni element stanowi właśnie siłę nowego rozwiązania. – Nieletni będą się wstydzić wykonywania takich prac i może dwa razy zastanowią się, jeśli znów najdzie ich ochota na dokuczanie innym czy akty wandalizmu – oceniają.
Nowe przepisy budziły emocje już na etapie projektowania. Część dyrektorów była im przeciwna, uważając, że kary w postaci prac porządkowych to nawiązanie do doświadczeń PRL. Wskazywano też, że resort sprawiedliwości chce dać dyrektorom uprawnienia sędziów i prokuratorów. – Jeszcze chwilę temu minister Wójcik chciał penalizacji dyrektorów, minister Czarnek chce ich podporządkować kuratorom, a teraz nagle rządzący mówią, że pomogą dyrektorom karać i dyscyplinować uczniów – argumentowali m.in. związkowcy z ZNP.
– Błędne jest traktowanie nowych dyrektorskich uprawnień w kategorii dodatkowej procedury w ramach postępowania wobec nieletnich – prostował w rozmowie z DGP prof. Henryk Haak, sędzia Sądu Okręgowego w Kaliszu w stanie spoczynku, który przewodniczył komisji ekspertów pracujących nad ustawą o nieletnich. Podawał przykład praktycznego zastosowania nowych przepisów. – Jeden uczeń popchnął drugiego. Zamiast zawiadamiać służby, można zadziałać doraźnie i na miejscu – mówił, precyzując, że chodzi o czyny ścigane na wniosek czy z oskarżenia prywatnego.
Michał Woś, wiceminister sprawiedliwości, który firmował przepisy, opisywał, że wcześniej istniał prawny obowiązek zawiadamiania służb i sądu o tym, że dana osoba wykazuje objawy demoralizacji. – Czyli również, że ukradła batonik ze szkolnego sklepiku. A w końcu to dyrektor szkoły zna najlepiej sytuację rodzinną ucznia – oceniał w rozmowie z DGP. ©℗
Środki oddziaływania
Od przeszło dwóch miesięcy obowiązuje zmieniona ustawa o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich. Zgodnie z art. 4 ust. 4 nowej regulacji, gdy nieletni wykazuje przejawy demoralizacji lub dopuścił się czynu karalnego na terenie szkoły lub w związku z realizacją obowiązku szkolnego czy obowiązku nauki, dyrektor może, za zgodą rodziców albo opiekuna nieletniego oraz tego ostatniego, zastosować tzw. środek oddziaływania wychowawczego. Chodzi o pouczenie, ostrzeżenie ustne lub na piśmie, zobowiązanie do przeproszenia pokrzywdzonego, przywrócenia stanu poprzedniego lub wykonania określonych prac porządkowych na rzecz szkoły. ©℗
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama