Od stycznia 2023 r. osoby uczące w samorządowych szkołach i przedszkolach otrzymają 9-proc. podwyżkę wynagrodzeń. To główna informacja przekazana wczoraj przez Przemysława Czarnka, ministra edukacji i nauki, podczas posiedzenia zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty. W środę związkowcy podjęli decyzję o wprowadzeniu pogotowia protestacyjnego.

Prace zespołu zostały wznowione po ośmiomiesięcznej przerwie. Wtedy zespół miał wypracować konsensus w sprawie zmian zasad pracy nauczycieli i ich wynagradzania, a okazało się, że główna dyskusja zdominowana była tematem dotyczącym organizacji roku szkolnego i planowanych podwyżek w przyszłym roku. Związkowcy od początku działania zespołu domagają się 20 proc. wzrostu uposażeń. Takich pieniędzy jednak nie ma w budżecie (miałoby je dostać ok. 700 tys. nauczycieli).

Propozycja podwyżek Czarnka za mała

– Skoro mamy inflację na poziomie ok. 16 proc., to podwyżki 20 proc. powinny być już od września tego roku. Taką poprawkę do ostatniej nowelizacji karty zgłosili senatorowie, ale Sejm ją odrzucił. Zaproponowany przez ministra wzrost płac nas nie satysfakcjonuje – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki i oświaty Forum Związków Zawodowych.
– Jesteśmy też rozczarowani, bo nie ma żadnych propozycji odnośnie reformy sytemu wynagradzania nauczycieli, która miała doprowadzić do tego, że ich pensje rosłyby automatycznie i proporcjonalnie do średniej krajowej – dodaje.
W czasie wczorajszego spotkania nie przedstawiono konkretnych rozwiązań w zakresie zatrudniania i wynagradzania nauczycieli. W obradach, oprócz szefa resortu, brał udział również Dariusz Piontkowski, wiceminister edukacji i nauki, który od początku monitoruje pracę wspomnianego zespołu.

Gminy nie chcą podwyżek dla nauczycieli z och budżetu

– Miałem już wcześniej informacje, że głównym tematem rozmów będzie apelowanie do związkowców, aby nauczyciele uzbroili się w cierpliwość, bo jakieś tam podwyżki w 2023 r. otrzymają. Resort musi jednak zadbać o pieniądze, aby się po raz kolejny nie okazało, że będziemy dokładać z własnych budżetów do zaproponowanej 9-proc. podwyżki – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
– Ciekawsza dyskusja według mnie była w tym samym czasie w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, podczas której rozmawialiśmy właśnie o trudnej sytuacji ekonomicznej w oświacie i jej niedoszacowaniu – relacjonuje.
Eksperci są zgodni, że dzisiejsza propozycja podwyżek dla nauczycieli tuż przed prezentacją przez Radę Ministrów projektu budżetu na 2022 r. jest próbą gaszenia pożaru w oświacie.

Nauczyciele odchodzą z zawodu

– Rząd widzi, jaka jest trudna sytuacja w kraju oraz atmosfera wśród nauczycieli, którzy odchodzą z zawodu. Dlatego tuż przed początkiem roku szkolnego chce uspokoić nastroje, proponując im 9-proc. podwyżki. Oczywiście przy dzisiejszej inflacji nawet ten wzrost jest niewystarczający, ale może być skutecznym orężem w powstrzymaniu nauczycieli przed protestami, a nawet strajkiem generalnym – mówi prof. Antoni Jeżowski z Instytutu Badań w Oświacie, były nauczyciel, dyrektor szkoły i samorządowiec.
– Wielu nauczycieli z początkiem roku szkolnego rozważało skorzystanie z masowych zwolnień lekarskich. Z pewnością te propozycje nieco uspokoją te nastroje i powstrzymają takie decyzje – podkreśla profesor.