Ponad połowa nauczycieli uważa, że z „Naszym elementarzem” pracuje im się gorzej niż wcześniej. Jednym z głównych grzechów książki mam być niski poziom nauczania matematyki. Do 2017 r. poprawek jednak nie będzie.
ikona lupy />
Nauczyciele o „Naszym elementarzu” / Dziennik Gazeta Prawna
Zbyt jaskrawa, rozpraszająca dzieci szata graficzna, polecenia napisane przesadnie trudnym językiem, powrót do metody sylabowej w czytaniu – to tylko niektóre z długiej listy uwag na temat „Naszego elementarza”, jakie pedagodzy ze szkół podstawowych przysłali do Związku Nauczycielstwa Polskiego. Ten zebrał 3 tys. opinii. Dotarliśmy do wyników ankiet.
Nauczyciele w kwestionariuszach wysyłanych do ZNP zwracali uwagę na niską jakość wykonania książki. Wielu z nich zgłaszało, że już po półtora miesiąca użytkowania z podręczników zaczęły wypadać kartki. Dodatkowo pedagodzy narzekali, że dzieci nie mogą się skupić na omawianym materiale, bo podręcznik jest dla nich zbyt jaskrawy. „Dziecko jest bombardowane kolorem” – napisał jeden z recenzentów.
Znacznie poważniejsze są jednak uwagi merytoryczne. Według pedagogów podczas pracy z książką nie sposób dopasować poziomu do całej, mieszanej klasy. Jest ona zbyt trudna dla dzieci sześcioletnich, a zarazem za łatwa dla siedmiolatków. Dodatkowo wprowadza litery w nieodpowiedniej kolejności i zbyt szybko – dzieci nie mają czasu na utrwalenie poznanego już materiału. Nauczyciele skarżą się też na zbyt krótkie teksty do czytania i ich niski poziom literacki. Zdaniem ankietowanych przez ZNP pedagogów jest też problem z poleceniami; dzieci mają trudności z ich zrozumieniem, bo są one pisane, jakby były adresowane do nauczycieli, a nie do uczniów. Jednym z głównych grzechów książki ma być także niski poziom nauczania matematyki.
– Wciąż mam dużo zastrzeżeń – potwierdza prof. Małgorzata Żytko z UW, pedagog i jedna z recenzentek podręcznika wydanego przez MEN. – Nauczanie matematyki wymaga odchodzenia od stereotypów, tymczasem w „Naszym elementarzu” mamy wciąż monografię liczby, dziecko poznaje kolejne od jednego do 10. Brakuje też ciekawych zadań – dodaje. – Uwagi potwierdzają nasze obawy, że elementarz był przygotowywany zbyt szybko – komentuje szef ZNP Sławomir Broniarz. – Większości błędów dałoby się uniknąć, gdyby książka była opracowana zgodnie z procedurą dopuszczenia podręcznika do użytku szkolnego – dodaje i zapowiada, że związek przekaże komplet uwag do MEN oraz sejmowej komisji edukacji i młodzieży.
Resort miał pół roku na przygotowanie rządowego elementarza. Tyle czasu minęło bowiem od deklaracji ówczesnego premiera Donalda Tuska do oddania pierwszej części książki do konsultacji. ZNP już wcześniej sygnalizował, że rząd dał zdecydowanie za mało czasu na opracowanie dobrego merytorycznie materiału. Uwagi podobne do nauczycielskich pojawiały się już w czasie konsultacji społecznych, a także w recenzjach, które do MEN przesyłali poproszeni o to eksperci. Teraz jest już za późno na poprawki, skoro książka ma wystarczyć trzem kolejnym rocznikom uczniów. Jeśli resort będzie się trzymał planu, nowy elementarz może być wydany dopiero przed rozpoczęciem roku szkolnego 2017–2018. – Chcielibyśmy, żeby MEN uwzględniło nasze uwagi podczas pracy nad kolejną edycją podręcznika – tłumaczy Broniarz.
– Konsultacje, pierwszy raz w historii na tak wielką skalę, miały swoje miejsce i swój czas. Czemu mają służyć uwagi przesłane po terminie? – zastanawia się autorka „Naszego elementarza” Maria Lorek. – Badanie i ewaluacja po trzech miesiącach użytkowania jest nieprofesjonalne, a przede wszystkim daje niewiarygodne, nierzetelne wyniki. Większość uwag wynika pewnie z faktu zmuszenia nauczycieli do nowego sposobu pracy, odejścia od rutyny, dania więcej z siebie, a nie poprzestaniu na nauczaniu dzieci kolorowania kratek w podręczniku – uważa.
MEN jednak próbuje łatać elementarz na bieżąco. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nad uzupełnieniami książki pracuje dla resortu zespół fachowców. Ma on przygotować dodatkowe materiały teatralne, czytanki, a także polecić uczniom ciekawe lektury. W materiałach uzupełniających mają się znaleźć także ćwiczenia z matematyki. Nauczyciele przepytani przez ZNP skarżyli się również na brak pomocy tego typu. Ponadto na zlecenie ministerstwa powinny powstać materiały dźwiękowe. Ośrodek Rozwoju Edukacji zaczął jednak szukać ich wykonawcy dopiero w październiku.
Dopóki podręcznik nie zostanie poprawiony, edukacja pierwszaków zależy głównie od pomysłowości nauczyciela. – Trzeba pamiętać, że celem nauczania nie jest realizacja podręcznika. To tylko jeden z elementów, jakie można wykorzystywać. Znam nauczycieli, którzy uważają, że rządowy elementarz to materiał, który ich nie ogranicza. Mają większą swobodę niż dotychczas, a treści i zadania z elementarza traktują jako inspirację, na lekcji zaś pracują według własnych pomysłów, bardziej samodzielnie – podsumowuje prof. Żytko.