Zmiany miałyby kosztować kilkaset milionów złotych (od 200 do nawet 700 mln zł); TR nie mówi jednak, skąd wziąć na to pieniądze.

Palikot powiedział na konferencji przed jedną ze szkół podstawowych w Białymstoku, że wystąpił do Ministerstwa Finansów o dane wyjściowe do dokonania tych szacunków, bo partia opozycyjna sama nie ma takich informacji. Gdy dane będą - mówił - konkretne liczby zostaną dopisane do projektu ustawy. Zaznaczył jedynie, że nakłady na płace dla nauczycieli trzeba by było zwiększyć o połowę, bo o połowę więcej nauczycieli niż dotychczas mogłoby pracować i o tyle zwiększyłaby się liczba godzin nauczania.

Palikot poinformował, że propozycja, którą przedstawia w Dniu Edukacji Narodowej, to element realizacji głównego hasła partii "Przyjazne państwo" oraz wyjście naprzeciw prośbie pani premier z expose do innych ugrupowań o sto dni współpracy. Jak zaznaczył, ma nadzieję, że projekt stanie się "elementem współpracy z rządem Ewy Kopacz". Palikot dodał, że wie, że projekt jest "trudny i drogi", a jego realizacja potrwa wiele lat. Jak ocenił, ten czas jest potrzebny, by wszyscy mogli się do tych zmian przygotować, ale jest to inwestycja długoterminowa, której efekty będzie można ocenić za jakieś 20 lat.

Palikot podkreślał, że zmniejszenie liczby uczniów w klasach sprawiłoby, że byłaby praca dla nauczycieli, a uczniowie mieliby lepsze warunki do nauki, gdyż teraz klasy są przepełnione, co wpływa na jakość nauczania. Efektem zmian miałoby być - oprócz pracy dla nauczycieli - lepsza jakość nauczania spełniająca wymogi współczesnego świata dotyczące np. kompetencji społecznych. Przez to młodzi ludzie mieliby łatwiej znajdować pracę w przyszłości.

Palikot przekonywał, że projekt jest "fundamentalny pod każdym względem". "Po pierwsze chroniący miejsca pracy nauczycieli przy niżu demograficznym, a nawet zwiększający realne zapotrzebowanie w ciągu następnych 10 lat na liczbę nauczycieli w polskim systemie edukacyjnym. Dwa - niesamowicie podnosi jakość nauczania, wręcz pozwala - można powiedzieć - na przełom w edukacji" - mówił dziennikarzom Palikot. Dodał, że obecnie w klasach I-III może być maksymalnie 25 uczniów, w starszych (IV-VI, gimnazja, licea, szkoły zawodowe, artystyczne) 30, a nawet 35, a to powoduje "istotne pedagogiczne ograniczenia". (PAP)