Od kilkunastu lat pracuję na dwóch uczelniach jako nauczyciel akademicki. Rektor szkoły wyższej, w której jestem zatrudniony na pierwszym etacie, stwierdził, że zajęcia w innej placówce utrudniają mi należyte wykonywanie obowiązków. Nie zgadzam się z tą opinią, poza tym uważam, że pensje pracowników naukowo-dydaktycznych są za niskie w porównaniu do tych w gospodarce, nawet mimo ostatnich podwyżek. Nie wyobrażam sobie pracy na jednym etacie, ale czy będę musiał jednak rezygnować z drugiego na innej uczelni? – pyta pan Tomasz.
/>
Przepisy limitują liczbę umów o pracę zawieranych przez nauczycieli akademickich. Już od 1 października 2011 r. obowiązuje zapis, że wykładowca, który pracuje w uczelni publicznej, może podjąć zatrudnienie w ramach stosunku pracy tylko u jednego dodatkowego pracodawcy prowadzącego działalność dydaktyczną lub naukowo-badawczą. Z końcem września mija wprowadzony wtedy trzyletni okres przejściowy, który pozwalał akademikom zaangażowanym na więcej niż jednym etacie na dostosowanie się do tej regulacji. Od tego momentu, aby dalej pracować w drugiej szkole wyższej, trzeba mieć zgodę rektora, który może odmówić jej wydania, jeżeli świadczenie usług dydaktycznych lub naukowych w kolejnej placówce zmniejszy zdolność pracownika do prawidłowego funkcjonowania w macierzystej uczelni lub będzie się wiązało z wykorzystaniem jej urządzeń technicznych i zasobów. Zatem ci, którzy do tej pory korzystali z przywileju pracy na więcej niż jednym etacie bez takiego pozwolenia, powinni podjąć decyzję, na której uczelni chcą być zatrudnieni. A jeżeli nadal planują wykładać na dwóch, muszą wystąpić o pozwolenie do rektora uczelni, w której są zaangażowani na pierwszym etacie. Jeśli tego nie zrobią, rektor będzie miał prawo rozwiązać z nimi stosunek pracy za wypowiedzeniem.
Z przepisów wynika, że podjęcie lub kontynuowanie następnego zatrudnienia bez pozwolenia stanowi podstawę zerwania umowy w tej uczelni, która jest podstawowym miejscem zatrudnienia. Według stanowiska Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego ostateczna decyzja w tym zakresie należy jednak do jej władz, co oznacza, że brak zgody nie będzie prowadził do automatycznego rozwiązania umowy. Resort wskazuje, że praca na kolejnym etacie bez pozwolenia rektora jest wskazana w przepisach jedynie jako opcjonalna przesłanka rozwiązania umowy za wypowiedzeniem z akademikiem, a nie obowiązkowa. Ministerstwo uzasadnia, że polityka kadrowa uczelni, a także sprawy związane z zatrudnieniem nauczycieli akademickich są jednym z autonomicznych obszarów jej działania, dlatego to ona powinna rozstrzygać w tych kwestiach. Wymóg obligatoryjnego rozwiązania umowy z akademikiem pojawi się jedynie wówczas, gdy otrzyma on dwie kolejne oceny negatywne za wykonywanie swoich obowiązków.
Przepisy pozostawiają możliwość nawiązania stosunku pracy w niektórych placówkach bez zgody rektora. Dotyczy to nauczycieli akademickich podejmujących zatrudnienie w urzędach. Chodzi m.in. o kancelarię Sejmu, Senatu, prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, prezesa Rady Ministrów i urzędy ministrów. A także o biura: Trybunału Konstytucyjnego, rzecznika praw obywatelskich, rzecznika praw dziecka i generalnego inspektora ochrony danych osobowych.
Zgoda nie jest też potrzebna do pracy w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, Krajowym Biurze Wyborczym, regionalnych izbach obrachunkowych, Rządowym Centrum Legislacji czy Instytucie Pamięci Narodowej. Pozwolenie nie obejmuje również zainteresowanych angażem w organach towarzystw naukowych i zawodowych, wymiarze sprawiedliwości, w instytucjach kultury, we władzach Polskiej Akademii Nauk czy Polskiej Akademii Umiejętności i w samorządowych kolegiach odwoławczych. Zgoda nie jest także potrzebna np. na prowadzenie własnej działalności gospodarczej, ale o tym nauczyciel akademicki jest zobowiązany poinformować rektora.
OPINIA EKSPERTA
Od 1 października 2014 r. będą obowiązywały przepisy, wedle których nauczyciel akademicki chcący kontynuować dodatkowe zatrudnienie w innej uczelni może to robić tylko za zgodą rektora. Ta regulacja wprost odnosi się do uczelni publicznych, ale do niepublicznych również, gdy mają takie zastrzeżenie wpisane w statucie – większość taki wymóg posiada.
Jeśli rozpatrujemy ten przepis w kontekście pracy na dwóch konkurencyjnych uczelniach, to jest on jak najbardziej zasadny. Bowiem obowiązki nauczyciela akademickiego to nie tylko wykłady, ale również praca ze studentami czy badania naukowe, których dorobek wlicza się na poczet uczelni. Wykładowca zatrudniony na drugim etacie może przenosić niektóre rozwiązania do konkurencyjnej placówki. Ta regulacja pozwala ograniczyć patologiczne sytuacje. Przykładowo znany jest przypadek prawnika, który był zatrudniony na 11 uczelniach.
Jednak ta regulacja odnosi się również do placówek innych niż tylko szkoły wyższe. Bowiem w ustawie jest mowa o pracodawcach prowadzących działalność dydaktyczną lub naukowo-badawczą, a nie wprost tylko o szkołach wyższych. Zatem to, jakie instytucje pod to podlegają, jest uznaniowe. Uważam, że w przypadku podejmowania na nich pracy również uzasadniona jest regulacja wymagająca zgody rektora na taki etat, ponieważ nauczyciel musi dzielić swój czas pomiędzy dwie instytucje. Różne są praktyki w innych krajach. W Australii i w Stanach Zjednoczonych uważa się, że pracownik uniwersytecki powinien zaangażować się w obowiązki tylko w tej placówce. Nie dopuszcza się zatrudniania go gdzie indziej – to są sporadyczne przypadki. Inaczej jest natomiast w Wielkiej Brytanii. Tam docenia się zaangażowanie nauczyciela w zdobywanie umiejętności praktycznych. Rektor, wydając zgodę na taki etat, musi wyliczyć, co mu się bardziej opłaca.
Podstawa prawna
Art. 129 ustawy z 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 572 ze zm.). Art. 24 ustawy z 18 marca 2011 r. o zmianie ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym, ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki oraz o zmianie niektórych innych ustaw (Dz.U. nr 84, poz. 455 ze zm.).