Dyrektorzy szkół nie wiedzą, które z pojawiających się w przestrzeni medialnej zapowiedzi dotyczących wprowadzenia obostrzeń w zależności od poziomu wyszczepienia nauczycieli i dzieci mają faktycznie szanse wejść w życie

Adam Niedzielski, minister zdrowia zapowiedział, że w tych szkołach, gdzie poziom wszczepialności wśród uczniów i nauczycieli będzie wysoki, nie będzie wprowadzanych ewentualnych obostrzeń wynikających z wytycznych dla szkół i przedszkoli. Nasze źródło twierdzi, że każdy pomysł jest obecnie rozważany, ale decyzji w tej konkretnej sprawie nie ma. Niewykluczone, że zapadnie jeszcze w połowie sierpnia. Szefowie placówek oświatowych uważają, że to kolejny absurdalny pomysł, bo trudno w obecnym stanie prawnym zmuszać pracowników, a tym bardziej uczniów do szczepienie przeciw COVID-19.
– Ja do końca nie wiem, ilu mam tak naprawdę zaszczepionych pracowników. Nie mogą nawet domagać się dokumentów potwierdzających, czy dany nauczyciel albo pracownik administracyjny są zaszczepieni – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach.
– A już z pewnością nie mogę zbierać informacji, którzy uczniowie są zaszczepieni, a którzy nie, bo wielu rodziców i tak nie udzieliłoby mi takich informacji – dodaje.
Nieco lepiej wygląda sytuacja w szkołach branżowych.
– W sumie te obostrzenia sprzed roku, z pewnymi wyjątkami, będą takie same jak te, które zostaną wprowadzone po wakacjach. W mojej szkole minister zdrowia powinien już teraz zdjąć część obostrzeń. Uczniowie niemal wszyscy są zaszczepieni, bo wiedzą, że pracodawcy mogą ich nie przyjąć na praktyki. Podobnie jest z nauczycielami – niemal 100 proc. z nich jest zaszczepionych – podkreśla Tomasz Malicki p.o. dyrektora Technikum nr 2 w Krakowie.
Resort zdrowia nie chce mówić, na jakie ewentualne udogodnienia miałyby liczyć placówki z wysokim stopniem wszczepialności. Sprawę mogą wziąć w swoje ręce sami dyrektorzy i nauczyciele.
– Można się zastanowić nad uchwałą rady pedagogicznej, w której będzie określona polityka wewnętrzna szkoły. I zapisać w niej, że pracownicy, którzy nie będą zaszczepieni, otrzymają np. niższy dodatek motywacyjny. Oczywiście musiałoby tu być porozumienie ze związkami zawodowymi – mówi Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Oświatowej Kadry Kierowniczej.
– Przypominam sobie, że w taki właśnie sposób doprowadziłem do tego, że nauczyciele przestali palić w pracy i zadbaliśmy o zdrowie wszystkich pracowników – podkreśla.
Oświatowe związki są jednak przeciwne takim pomysłom.
– Jak się można zgodzić na coś, co nie jest zgodne z prawem. Dodatek motywacyjny jest za pracę, ale mamy od lat sygnały, że jeśli nauczyciel dłużej choruje lub opiekuje się chorym dzieckiem, to takie świadczenie jest obniżane. Nie można karać nauczycieli za pracę – przekonuje Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielskiego Polskiego.
To niejedyny pomysł, jaki pojawił się w kontekście rozpoczynającego się niedługo roku szkolnego. Chodzi o segregacje uczniów na zaszczepionych i niezaszczepionych. Nieoficjalnie urzędnicy z resortu zdrowia potwierdzają, że to bardzo delikatny temat. Takie pomysły pojawiają się wśród ekspertów, ale przedstawiciele ministerstwa podkreślają, że mógłby on wywołać olbrzymią falę krytyki. Dlatego, jak na razie, nie ma mowy o tym, żeby od września dzieci zaszczepione uczyły się stacjonarnie, a te nie kłute – np. w domach.
Prawnicy podkreślają, że taki podział uczniów i uzależnienie od tego formy nauki są mocno wątpliwe prawnie.
– Z pewnością w państwowych szkołach takie rozwiązania nie mają szans na wejście w życie. Pojawiłby się zarzut dyskryminacji i ograniczenia konstytucyjnego prawa do nauki – mówi Łukasz Łuczak, adwokat ekspert ds. prawa oświatowego.
– Nie wspomnę już o tym, że pozostawienie części uczniów w domu zdezorganizowałoby pracę szkół – podkreśla.