Osoby, które chcą zapisać się na egzamin z języka polskiego jako obcego, miesiącami polują na termin. Bezskutecznie.

System certyfikowania znajomości języka polskiego został zaprojektowany na 3 tys. osób rocznie. Tymczasem do egzaminów w zeszłym roku przystąpiło 6,5 tys. obcokrajowców, a chciałoby nawet 20 tys. Miejsc brakuje. Resort edukacji pracuje więc nad zupełnie nowym systemem.
Jak świeże bułeczki
Certyfikat z języka polskiego jako obcego jest wymagany od np. studentów, ale coraz częściej również od kandydatów do pracy, np. w służbie zdrowia. Starają się o niego również urzędnicy, nauczyciele, menedżerowie, pracownicy zagranicznych banków, firm ubezpieczeniowych i korporacji. Pozytywny wynik egzaminu ułatwia im uzyskanie umowy o pracę i osiedlenie się w Polsce. Potrzebny jest także osobom, które wnioskują o uzyskanie obywatelstwa polskiego. Aby go zdać, trzeba mieć jednak dużo szczęścia i wcale nie chodzi o skalę trudności egzaminu, ale o polowanie na wolny termin.
Z takim problemem zwrócił się do biura poselskiego Joanny Fabisiak, posłanki KO, Amerykanin polskiego pochodzenia, który stara się o uzyskanie obywatelstwa naszego kraju. Spełnia wszystkie warunki, musi jedynie poświadczyć znajomość języka. Nie może jednak tego zrobić, ponieważ od wielu miesięcy bezskutecznie próbuje zapisać się na certyfikatowy egzamin. Formularz rejestracyjny pojawia się na internetowej stronie ośrodka przeprowadzającego egzamin w dniu zapisów i miejsca wyczerpują się błyskawicznie. Wypełnienie wniosku zajęło Amerykaninowi tylko trzy minuty, ale i tak przy próbie jego zapisania okazało się, że limit miejsc już się wyczerpał. Przy kolejnym podejściu rejestracja zajęła mu już tylko 1,5 minuty, a i tak zakończyła się fiaskiem.
– Problem polega na tym, że choć liczba chętnych rośnie lawinowo, egzamin odbywa się tylko kilka razy w roku i mogą go przeprowadzać jedynie uprawnione do tego placówki. Dlatego po kilku minutach nie ma już miejsc i trzeba czekać na kolejną sesję – informuje pracownica jednego z ośrodków egzaminacyjnych.
A tych w tym roku zaplanowano zaledwie cztery. Do tego choć do organizowania egzaminów uprawnionych jest 47 placówek, w danej sesji przeprowadza je jednak tylko część. Przykładowo w styczniu były to 22 ośrodki.
Napisać od nowa
– Nie ulega wątpliwości, że obecny system, choć wdrożony zaledwie sześć lat temu, wyczerpał swoje możliwości – przyznaje prof. Włodzimierz Bernacki, wiceminister edukacji i nauki.
Wyjaśnia, że został on oparty na prognozach, które nie uwzględniały tak dynamicznego wzrostu liczby zainteresowanych uzyskaniem urzędowego poświadczenia znajomości języka polskiego. Przewidywano, że chętnych może być ok. 3 tys. rocznie. Tymczasem w ubiegłym roku do egzaminu przystąpiło ok. 6,5 tys. osób. Trudno określić, ile chciało, ale nie mogło z uwagi na limit miejsc. Resort szacuje, że może ich być nawet 20 tys. rocznie i liczba ta będzie rosnąć.
– Konieczne stało się podjęcie prac koncepcyjnych i legislacyjnych w celu zasadniczej zmiany systemu. Intencją ministerstwa nie jest jednak stworzenie doraźnych rozwiązań tuszujących dysfunkcjonalności obecnego, lecz zbudowanie systemu trwałego i stabilnego, a zarazem zdolnego do elastycznego reagowania na zmieniające się potrzeby i wyzwania, także w zakresie skali zainteresowania uzyskiwaniem certyfikatu językowego – zapowiada prof. Bernacki.
Nie chodzi o pieniądze
MEiN jest na etapie diagnozowania problemu. Zastanawia się, dlaczego tak mało ośrodków organizuje egzaminy. Raczej nie są to kwestie finansowe, bo część ośrodków za przystąpienie do sprawdzianu pobiera stawki niższe niż maksymalne przewidziane przepisami (od 90 do 180 euro).
Profesor Bernacki uważa, że dla niektórych ośrodków problemem może być raczej zapewnienie wystarczającej obsady komisji egzaminacyjnych. Skład komisji jest uzależniony od liczby przystępujących do sprawdzianu. Gdy egzamin zdaje nie więcej niż 20 osób, w komisji musi być przewodniczący i dwóch członków, potem konieczne jest rozszerzenie gremium o jedną osobę na każde „rozpoczęte” 10 osób.
– Rozwiązaniem może być złagodzenie wymogów stawianych członkom komisji lub ograniczenie liczebności, co jest brane pod uwagę w prowadzonych w MEiN pracach koncepcyjnych – zdradza wiceminister.
Problemem może być jednak zwiększenie liczby sesji egzaminacyjnych w ciągu roku. – Czynności związane z obsługą sesji przez Narodową Agencję Wymiany Akademickiej rozpoczynają się na dwa miesiące przed terminem egzaminu, a kończą się trzy miesiące po nim. Mając na uwadze szeroki zakres prac z tym związanych oraz istniejące uwarunkowania kadrowo-organizacyjne NAWA, zapewnienie obsługi dodatkowej sesji przekraczałoby jej możliwości – przyznaje prof. Bernacki.
W tej sytuacji MEiN bierze pod uwagę przeprowadzanie egzaminów online, ale obawia się oszustw. Już teraz, mimo tradycyjnej formy sprawdzianu, zdarzają się próby wprowadzania w błąd komisji polegające na przystępowaniu do nich przez osoby podstawione.
– Zastosowanie trybu zdalnego byłoby czynnikiem wpływającym na zwiększenie takiego ryzyka. Z tego względu decyzja o ewentualnym dopuszczeniu możliwości zdawania egzaminu w trybie zdalnym winna być poprzedzona kompleksową analizą ryzyka i wprowadzeniem rozwiązań technicznych i organizacyjnych minimalizujących takie zagrożenie. Obecnie NAWA na zlecenie ministerstwa wprowadza pilotaż takiego rozwiązania. Doświadczenia uzyskane w jego trakcie zostaną wzięte pod uwagę w toku dalszych prac koncepcyjnych – informuje prof. Włodzimierz Bernacki.
Egzamin z języka polskiego jako obcego