Mimo zamknięcia placówek przedszkolnych część podopiecznych nadal może do nich chodzić. Przepisy są jednak na tyle niejasno sformułowane, że eksperci spierają się o to, kto jest uprawniony do przyprowadzenia malucha do przedszkola.

Zgodnie z par. 2 ust. 4 rozporządzenia ministra edukacji i nauki z 23 marca 2021 r. w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (Dz.U. poz. 532) dyrektor przedszkola lub szkoły podstawowej albo osoba kierująca inną formą wychowania przedszkolnego ma obowiązek zorganizować zajęcia na terenie tych placówek na wniosek rodziców dzieci:
  • posiadających orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego,
  • którzy są zatrudnieni w podmiotach wykonujących działalność leczniczą,
  • którzy realizują zadania publiczne w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19.
Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office, zwraca uwagę, że przepis budzi wątpliwości, bo powtarza nieprecyzyjne sformułowania z poprzednich rozporządzeń dotyczących np. uczniów klas I–III szkół podstawowych.
– Przede wszystkim nie wyjaśnia, czy aby dziecko pozostało w przedszkolu, oboje rodzice mają pracować w tych podmiotach lub realizować zadania, czy wystarczy, że tylko jedno z nich spełnia tę przesłankę i nieważne, gdzie pracuje drugi rodzic – podkreśla.
Tłumaczy, że dyrektorzy przedszkoli mogą mieć istotne wątpliwości prawne, czy przyjąć do placówki dziecko np. lekarza, żołnierza lub policjanta, którego małżonek w ogóle nie pracuje albo wykonuje pracę, która nie realizuje zadań publicznych. – Przepis należy czytać tak, jak został napisany, z pierwszeństwem wykładni językowej. Skoro zawiera liczbę mnogą: „rodzice”, którzy „są”, to taka wykładnia prowadzi do wniosku, że oboje muszą „walczyć z COVID-19”, by ich dziecko lub dzieci mogły skorzystać z opieki w przedszkolu – podkreśla.
Z tym stanowiskiem nie zgadzają się inni prawnicy. – Gdyby był wymóg, aby oboje rodzice zajmowali się zwalczaniem pandemii i pracowali np. w ochronie zdrowia lub służbach mundurowych, przepis rozpoczynałby się od brzmienia: „Rodzice dziecka, którzy…”. A jest: „Rodzice dzieci…” – przekonuje Beata Patoleta, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego. Ekspertka uważa, że prawo oddania dziecka do przedszkola powinni mieć też nauczyciele, którzy przychodzą do placówki zajmować się najmniejszymi podopiecznymi.
Łukasz Łuczak, adwokat, ekspert ds. prawa oświatowego, przekonuje, że nie można stawiać wymogu, aby oboje opiekunowie wykonywali uprzywilejowane zawody, zdarzają się skomplikowane sytuacje. – Załóżmy, że rodzice są rozwiedzeni. Ojciec dziecka pracuje w księgarni, która została zamknięta, a jego była żona jest lekarzem. Mężczyzna ma przyznaną przez sąd opiekę nad dzieckiem tylko w weekendy, a matka potrzebuje opieki w tygodniu, bo zajmuje się walką z pandemią – podaje przykład.
W niektórych placówkach na wniosku o przyjęcie dziecka znajduje się oświadczenie opiekunów prawnych, że ze względu na obowiązki zawodowe żaden z nich nie może zapewnić dziecku opieki.
Beata Patoleta tłumaczy, że rozporządzenie nie nakłada takiego wymogu. – Nie można też wymagać osobistego złożenia pisemnego wniosku lub przesłania jego skanu. Wystarczy telefon, bo rodzicowi w każdej chwili może zmienić się np. grafik dyżurów – wyjaśnia.
Kuratorzy oświaty zapowiedzieli już kontrole w przedszkolach i szkołach, czy dyrektorzy tych placówek respektują przepisy i umożliwiają rodzicom medykom i służbom mundurowym pozostawienie pociech w przypisanych placówkach.
O interpretację przepisów poprosiliśmy resort edukacji, ale do chwili zamknięcia numeru nie otrzymaliśmy odpowiedzi.