Według badań największe szanse na dobrą edukację mają jedynacy i najstarsze rodzeństwo.
Andrzej Sadowski, Centrum im. Adama Smitha / Dziennik Gazeta Prawna / Wojciech Gorski
Instytut Badań Edukacyjnych wraz z SGH przeprowadziły zakrojone na szeroką skalę badania. Ankieterzy przepytali ponad 60 tys. osób, by dowiedzieć się, jak na naukę dzieci wpływają relacje z rodzicami, ich wykształcenie i wzorce zachowań, a także model rodziny. Szczególne zaskoczenie badaczom przyniósł ten ostatni czynnik. – W całej populacji najbardziej uprzywilejowani, jeśli chodzi o szanse na wyższe wykształcenie, są najstarsi z rodzeństwa – relacjonuje dr Agnieszka Chłoń-Domińczak, szefowa zespołu edukacji i rynku pracy IBE.
Dla tendencji, o której mówi badaczka, nie ma znaczenia płeć. – Inwestycja w pierwsze dziecko jest naturalna. Z tego samego powodu na wyższe wykształcenie znacznie większą szansę mają też jedynacy – wyjaśnia Chłoń-Domińczak.
Badania IBE pokazały, że w edukacyjnym wyścigu wciąż najgorzej wypadają dzieci z rodzin wielodzietnych. W rodzinach z jednym dzieckiem tylko co dziesiąty młody człowiek zakończył edukację na poziomie podstawowym lub gimnazjum. W rodzinach 3+ już co piąty. – To problem na styku różnych problemów społecznych. Statystyki wskazują, że choć ten trend zaczyna się odwracać, nadal więcej dzieci przychodzi na świat w rodzinach niezamożnych, o niskim statusie społecznym. Z jednej strony nie ma w nich świadomości, że wysokie wykształcenie jest istotne, a z drugiej nie ma na nie pieniędzy – tłumaczy prof. Irena Kotowska, statystyk z SGH.

Co piąte dziecko z rodzin 3+ kończy edukację na etapie podstawowym

Wyniki ankiet dobitnie pokazały, że edukacja dzieci w znacznym stopniu zależy od wykształcenia rodziców i ich statusu materialnego. Jeśli ojciec skończył tylko podstawówkę lub gimnazjum, dziecko ma jedynie minimalne szanse na ukończenie studiów. Jeżeli jest zaś magistrem lub inżynierem, potomek niemal na pewno nie spadnie poniżej tego poziomu. W domach, w których badani oceniali swoją sytuację materialną jako gorszą, niż mają rówieśnicy, aż 22 proc. osób kończyło naukę na poziomie gimnazjalnym lub podstawowym, a tylko 5 proc. udawało się zdobyć dyplom magistra.
Raport Instytutu Badań Edukacyjnych i SGH pokazuje też, że w zdobywaniu wykształcenia to nie szkoła odgrywa najbardziej znaczącą rolę. Bardzo ważne są silne więzi rodzinne, wspólne spędzanie czasu oraz zainteresowanie rodziców edukacją dzieci.
Jak się okazało, postawy rodziców mają wpływ na szanse edukacyjne już od urodzenia. Im wyższy poziom wykształcenia osiągnęli matka i ojciec, tym więcej czasu poświęcali małemu dziecku – ponad połowa rozmawiała o tym, co razem przeżyli, czytała na głos, prawie połowa śpiewała i bawiła się z maluchem. Wśród osób z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym robił to jedynie co trzeci rodzic.
– Czas poświęcony dziecku procentuje w przyszłości. Po siódmym roku życia zdecydowanie więcej czasu wychowaniu muszą poświęcać osoby słabiej wykształcone. Powód? Na przykład częstsze wezwania do szkoły z powodu kłopotów w nauce – twierdzi dr Agnieszka Chłoń-Domińczak, a dane to potwierdzają. Ponad połowa dzieci z rodzin, w których rodzice mają najsłabsze wykształcenie, potrzebuje pomocy w zadaniach szkolnych codziennie lub prawie codziennie.
Dzieci te również dwukrotnie rzadziej uczestniczą w zajęciach dodatkowych niż ich rówieśnicy, których rodzice mają dyplom magistra. W pozaszkolnych aktywnościach bierze udział ledwie co trzeci 12-latek z pierwszej kategorii i 60 proc. dzieci w tym samym wieku z drugiej. Wyniki badania uwarunkowań decyzji edukacyjnych pokazują, że ważne są nie tylko pieniądze, ale też to, jakie jest środowisko rodzinne. Im większy rodzice kładą nacisk na naukę i pracę w domu, tym uczeń lepiej radzi sobie w przyszłości i wyższy szczebelek drabiny edukacyjnej zajmuje. – Dużą rolę odgrywają ambicje oraz relacje w rodzinie – przyznaje dr Chłoń-Domińczak.
Zdaniem ekspertów badanie UDE to kolejny dowód na to, że struktura społeczna się pogarsza, a jej rozwarstwienie rośnie. To od edukacji zależy bowiem, jak młody człowiek poradzi sobie na rynku pracy już od startu. 80 proc. z tych, którzy kończą studia, zostaje zatrudnionych na umowę o pracę już w pierwszym miejscu zatrudnienia. Dla porównania – 40 proc. osób z wykształceniem podstawowym zaczyna pracę na czarno.
OPINIA
Z powodu gigantycznych podatków coraz rzadziej młodzi ludzie decydują się na posiadanie jakichkolwiek dzieci. A jeśli już, zwykle jest to jedno dziecko, któremu poświęca się wszystko. O ile w rodzinie pojawia się też drugie dziecko, rodzicom jest mu znacznie trudniej pomóc, dlatego musi być zdecydowanie bardziej samodzielne i zaradne. To może działać też w przypadku edukacji, której koszt jest bardzo istotną częścią kwoty, jaką pochłania wychowanie dzieci.
Raport „Koszty wychowania dzieci w Polsce 2014”, który opracowaliśmy w CAS, pokazuje, że wychowanie trzeciego dziecka stanowi 60 proc. kosztów wychowania pierwszego. Dzieje się tak dlatego, że po pierwszych narodzinach w domach zostaje infrastruktura pod wychowanie dziecka. Korzysta się z tego, że po rodzeństwie zostaje wiele rzeczy, dla kolejnych dzieci rzadko kupuje się nowe. Poza tym w pewnym momencie młodszym rodzeństwem zaczyna się zajmować starsze, więc rodzice oszczędzają czas.
Tymczasem dla rodzin nie ma dobrego wsparcia. Rząd, zamiast zająć się sednem problemu, daje wielodzietnym ulgę na basen – do tego sprowadza się karta dużej rodziny. Trzeba mieć świadomość, że polska rodzina nie żyje z tańszych biletów do kina, ale z pracy. Należy więcej pieniędzy zostawiać w kieszeniach rodzin.