Przemysław Czarnek mówił o nadzorze pedagogicznym, Sławomir Broniarz o zastraszaniu. Niezależnie od nazwy - kuratoria oświaty nie kontrolowały nauczycielek i nauczycieli biorących udział w Strajku Kobiet.

Zapowiedzi kontroli i wyciągania konsekwencji przewidzianych prawem wobec nauczycieli i nauczycielek angażujących si w protesty przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji pojawiły się 3 listopada. W nocnym komunikacie prasowym, rzeczniczka MEN Anna Ostrowska pisała:

"Jeżeli potwierdzi się, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach lub sami brali w nich udział, m.in. powodując zagrożenie w czasie epidemii, będą wyciągnięte konsekwencje przewidziane prawem”

"Mamy sygnały, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach. Naszym obowiązkiem jest natychmiastowa reakcja na takie informacje" - napisała w komunikacie przesłanym PAP w nocy z poniedziałku na wtorek rzeczniczka prasowa Ministerstwa Edukacji Narodowej Anna Ostrowska.

I dodała: "Zgodnie z zapowiedzią poprosiliśmy kuratorów oświaty o sprawdzenie, czy takie sytuacje miały miejsce w ich regionie i jaka była na nie reakcja dyrektorów szkół”.

Następnie poseł Bartosz Arłukowicz opublikował na Twitterze pismo, jakie Naczelnik Departamentu Kształcenia Ogólnego w MEN rozesłał do kuratorów oświaty. Prosi w nim o uzupełnienie zamieszczonych tabel i przesłanie ich do MEN. Dane te mają być omawiane z kierownictwem MEN na jutrzejszej wideokonferencji. O jakie dane prosi MEN? Nagłówek tabeli jest zatytułowany: Informacja dotycząca sytuacji związanej z manifestacjami z udziałem uczniów, nauczycieli i dyrektorów. Kuratorzy mają podać skrócony opis zdarzenia oraz podjęte działania. Jak wyjaśnia MEN w komunikacie rozesłanym do mediów, nie chodzi o podawanie nazwisk nauczycieli i uczniów biorących udział w strajkach. Podkreśla jednak, że wobec strajkujących zostaną wyciągnięte konsekwencje. Jakie i skąd MEN będzie wiedziało wobec kogo je wyciągnąć – nie wiadomo.

Zapytaliśmy o to biuro prasowe MEN i od blisko dwóch miesięcy oczekujemy na odpowiedź. Podobnie, jak na pytanie, jaka jest podstawa prawna wyciągania ewentualnych konsekwencji.

Postanowiliśmy więc spytać same kuratoria oświaty, czy prowadziły działania w ramach nadzoru pedagogicznego wobec protestujących nauczycieli.

Na nasze pytanie odpowiedziała większość kuratoriów. Wynika z nich, że prośba ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka nie została spełniona. Tylko jedno z nich - kuratorium śląskie prowadziło działania w związku ze strajkiem i sprawdzałam troje nauczycieli. Zgodnie z odpowiedzią rzecznika prasowego - wobec dwóch podejrzenia „uchybienia godności zawodu przez publiczne używanie wulgaryzmów” nie potwierdziły się, a wobec jednego były prowadzone działania wyjaśniające.

Nie otrzymaliśmy odpowiedzi od kuratoriów dolnośląskiego i mazowieckiego, a to właśnie z ich województw pochodziły dwa medialnie nagłośnione przypadki: warszawska kurator oświaty Aurelia Michałowska pisała do podległych jej szkół list, w którym apelowała do osób odpowiedzialnych za zarządzanie placówkami o „pilne zdiagnozowanie sytuacji w szkole kierowanej przez Państwa oraz podjęcie stosownych działań wychowawczych”, a dolnośląski kurator prowadził działania wobec Justyny Gąsior, nauczycieli ze Świebodzic.

Przypomnijmy, że Przemysław Czarnek zapowiedział już wzmocnienie nadzoru pedagogicznego. Na antenie TV Republika powiedział:

Organ prowadzący (szkoły), czyli samorząd terytorialny - w większości przypadków to jest właśnie samorząd - nie ma prawa ingerowania w treści nauczania w szkołach i w podstawy programowe. To jest domena Sejmu, Senatu, władzy centralnej, którą w tym zakresie reprezentuje minister edukacji i nauki i kuratorzy w poszczególnych województwach. Ale będę przedstawiał również rozwiązania prawne, które będą zwiększały właśnie kompetencje kuratorów w zakresie nadzoru pedagogicznego