Pracujemy nad możliwością przeprowadzania egzaminów online, ale nie da się tego zrobić w tym roku - mówi Maciej Kopeć, podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej.

Czy jest pan mentalnie przygotowany do tego, że od nowego roku przestanie być politykiem i jako podsekretarz stanu trafi do korpusu służby cywilnej?
Do wielu rzeczy przygotowuję się mentalnie. Poczekajmy spokojnie na to, co będzie.
Członek służby cywilnej musi być apolityczny, bo konstytucja i pragmatyka urzędnicza nakładają taki obowiązek. Czy można tak z dnia na dzień przestać być politykiem i stać się neutralnym politycznie urzędnikiem?
Zawsze starałem się wypowiadać merytorycznie. Polityka jest obecna jednak niemal wszędzie i można ją też spotkać na szczeblu lokalnym. Dla kogoś z dłuższym stażem politycznym oczywiście takie przestawienie się na apolitycznego urzędnika musi być niezmiernie trudne.
Rozumiem, przejdźmy do spraw związanych z oświatą. Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, podpisał właśnie rozporządzenie nowelizujące przepisy covidowe z zakresu oświaty. Jakie istotne zmiany tam się znalazły?
Uregulowaliśmy przebieg kolejnych etapów olimpiad, a także doprecyzowane zostały przepisy dotyczące organizacji półkolonii i obozów zimowych.
Czy to pokłosie publikacji DGP, dotyczącej wyjazdów na obozy zimowe organizowane jako zgrupowania sportowe?
Faktycznie, możliwość działania szkół sportowych i mistrzostwa sportowego pociągnęła za sobą zgody kuratoryjne na innego rodzaju obozy. Być może powstało tu nieporozumienie i dlatego trzeba było te przepisy uściślić. Tak samo jak w przypadku półkolonii, gdzie doprecyzowaliśmy przepis, który jednoznacznie wskazuje, że mają się odbywać na terenie szkoły. Idea jest taka, aby dzieci z różnych placówek się ze sobą nie mieszały.
W Warszawie nie wszystkie szkoły przystąpiły do tych półkolonii.
Celem ministra nie było wprowadzenie przymusu ich organizacji, a jedynie stworzenie prawnych możliwości. To już są kwestie w gestii dyrektorów i np. harcerzy działających na terenie szkoły.
Nowelizacja wprowadza też nowe wymagania egzaminacyjne dla ósmoklasistów. Co dokładnie się zmieni?
Kluczową zmianą jest to, że egzaminy zewnętrzne odbywać się będą na podstawie wymagań egzaminacyjnych, które są ograniczone w stosunku do wymagań podstawy programowej. Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej podejmie dwie decyzje. Pierwsza sprowadzi się do opublikowania nowego harmonogramu przeprowadzania egzaminów w 2021 r., a druga będzie polegała na wydaniu aneksów do informatorów, które będą opublikowane do końca grudnia. Te dokumenty pokażą, jak będzie wyglądał egzamin. Zakres egzaminu został zmniejszony, a czas trwania będzie taki sam. Będzie inna liczba zadań, inaczej będą skonstruowane i będzie inna liczba punktów. Na przykład na języku polskim będzie do zdobycia 45, a nie jak wcześniej 50 pkt. Zmieni się proporcja zadań otwartych do zamkniętych. Więcej będzie tych pierwszych. A jeśli chodzi o wypracowanie, uczeń będzie musiał odnieść się do dowolnej lektury obowiązkowej.
Czyli jeśli nauczyciel nie omówi którejś z przewidzianych lektur, to nic wielkiego się nie stanie?
Podstawa programowa nadal obowiązuje, zatem lektury powinny być przeczytane, ale dla nauczyciela kluczowe będą w tym zakresie wymagania egzaminacyjne. Ograniczone zostały też zadania z matematyki dotyczące pierwiastków i geometrii. Tu również proporcja między zadaniami zamkniętymi a otwartymi będzie zmieniona. Jeśli zadań otwartych z matematyki było dotychczas sześć, to w 2021 r. będą cztery.
Czy to pokłosie doświadczeń z ubiegłego roku? W myśl zasady, że wyrzucamy to, co uczniom poszło słabo.
Zarówno na egzaminie ósmoklasisty, jak i maturalnym będzie mniej zadań z geometrii. Z tego powodu, że podczas kształcenia na odległość trudno jest realizować tę część materiału. Jeśli chodzi o język angielski, zawężony został katalog struktur gramatycznych, obniżono również oczekiwany średni poziom biegłości językowej. Sporo było opinii, aby niektórych struktur gramatycznych nie uwzględniać na egzaminie. Tym bardziej że obecnie lekcje trwają w wielu szkołach 30 minut, a nie 45 minut.
W nowelizacji jest też wiele zmian dotyczących egzaminów maturalnych. Na przykład brak egzaminów ustnych.
W pierwotnej wersji chcieliśmy, aby ta część była, ostatecznie jednak będzie tak jak w tym roku, czyli bez ustnych. Tam, gdzie wiążą nas zobowiązania umów międzynarodowych, część ustna zostanie dopuszczona. To jednak dotyczy niewielkiej grupy uczniów. Taka zmiana wiąże się też z pewną konsekwencją. Jeśli będziemy mieli ucznia, który w ubiegłych latach nie zdał tylko egzaminu ustnego i złoży deklaracje o ponownym przystąpieniu do matury, to będzie się on odbywał według tej nowej formuły, czyli bez egzaminu ustnego. Część ustna nie będzie w 2021 r. warunkowała zdania bądź niezdania matury.
Czy planowane są szkolenia dla nauczycieli, którzy będą zajmowali się egzaminami?
Szkolenia dla konsultantów już się rozpoczęły i trwają od połowy grudnia. Zdajemy sobie sprawę, że jeszcze nastąpią pewne korekty, ale główne założenia są już z nimi omawiane.
Kogo ma pan na myśli, mówiąc konsultanci?
Osoby pracujące w ośrodkach metodycznych. Kiedy zostaną przeszkolone, zaczną szkolić nauczycieli egzaminatorów. W marcu będzie próbny egzamin maturalny. Nauczyciele i uczniowie zobaczą, jak wygląda konstrukcja arkuszy, jakie są zadania i jak trzeba rozłożyć czas w czasie tych egzaminów.
Egzaminy próbne będą z domu czy w szkole?
Trwają prace nad możliwością przeprowadzania egzaminów online, ale niestety nie da się tego zrobić w tym roku.
Chcemy, aby po feriach do szkoły wróciły dzieci z klas I–III, a następnie uczniowie programowo najwyższych klas, którzy przystępują do egzaminów zewnętrznych. Obecnie są zapewnione konsultacje dla tych uczniów, ale nie wszyscy z nich korzystają. Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłby powrót do szkół. Tak samo lepszym rozwiązaniem byłoby dopuszczenie egzaminów próbnych na terenie szkoły. Wolelibyśmy przeprowadzić je tam w sposób kontrolowany, a nie w czasie nierzeczywistym przed komputerem.
Matura to bardzo ważny egzamin, ale egzamin ósmoklasisty nie ma już takiej rangi. Pojawiały się głosy, aby zrezygnować z jego przeprowadzania.
Taki egzamin jest cenny dla celów rekrutacyjnych i diagnostycznych. Widzimy, jak bardzo po ostatnich egzaminach ósmoklasistów zwiększyły się tzw. marginesy. Zwiększyła się grupa uczniów, którzy zdali słabiej egzamin, np. zakładając, że niezależnie jaki będzie wynik i tak ukończą podstawówkę. Była też grupa uczniów, która z uwagi na przesunięcie w czasie egzaminu zdała go lepiej. Z punktu widzenia rekrutacji dla szkół ponadpodstawowych jest to ważny czynnik, bo przecież za świadectwo jest połowa punktów, a za egzaminy można zdobyć drugie tyle.
Jaka to będzie jednak diagnoza, skoro egzaminy zewnętrzne nie będą porównywalne z tymi sprzed lat, kiedy były większe wymagania? Może się okazać po przyszłorocznych egzaminach, że mamy samych prymusów, którzy mogą spokojnie ubiegać się o najlepsze licea i uczelnie.
Już tegoroczna rekrutacja do liceów pokazała, że uczniowie nie wybierali tylko najlepszych szkół. Uczniowie racjonalnie do tego podchodzili. Do szkół branżowych też trafiło więcej uczniów i to nie znaczy, że nie dostali się do dobrych liceów z powodu braku miejsca, ale był to ich własny wybór.
Nie obawia się pan, że jeśli uczniowie zaznajomią się z tymi okrojonymi wymaganiami egzaminacyjnymi, to przestaną się uczyć?
Chciałbym, żeby wszyscy nauczyciele i uczniowie szczegółowo je przeczytali. Nie mam złudzeń, że wszyscy uczniowie systematycznie się uczą. Mamy przecież komentarze rodziców i nauczycieli dotyczące zdalnej nauki – informacje o włączaniu lub wyłączaniu kamer i głośników. Z drugiej strony są nauczyciele, którzy mają czasami wymagania zbyt duże wobec tej formy nauki.
Nowe wymagania egzaminacyjne wprowadzacie tylko dla tegorocznych ósmoklasistów i maturzystów. A przecież sami wskazujecie, że są takie roczniki, które już kolejny rok mają trudności w zrealizowaniu materiału, bo w roku 2018/2019 był trwający blisko miesiąc strajk nauczycieli, w 2019/2020 – nauka zdalna i pandemia, w tym roku również. Co będzie z tymi uczniami?
Oczywiście pytanie, co dalej, jest całkowicie zasadne. Na podstawie rozporządzenia covidowego możemy jednak określić tylko to, z czym mamy do czynienia teraz. Jeśli jednak proces nauki zdalnej przeciągnie się na kolejne miesiące, to oczywiście to pytanie wróci. Żadna decyzja nie zapadła, temat jest otwarty.
Ale może wystarczy wydać odchudzoną podstawę programową?
Trzeba się zastanowić, co jest technicznie możliwie. Można też znowelizować ustawę i wprowadzić przepisy przejściowe. Mamy to na uwadze. Tak samo, jak świadomość, że obecnie egzamin ósmoklasisty składa się z trzech części, a od 2022 r. będzie już czteroczęściowy. Perspektywa jest dość daleka, a patrząc na podstawę programową, trzeba się zastanowić, czy nie należałoby pozostać przy dotychczasowym rozwiązaniu.
Rodzice się martwią, bo przez ostatnie trzy lata ich dzieci są w pewnym sensie w niepełnej edukacji…
Ja to oczywiście rozumiem. Trzeba wszystko przeanalizować, bo ten cykl przedmiotów na przykład w szkole podstawowej odbywa się inaczej dla geografii, biologii i historii. Mamy niejednolitość co do realizacji podstawy. Te przedmioty są przewidziane w różnych klasach. Taka dyskusja jest konieczna i analiza będzie niezbędna, ale obecnie skupiamy się na zwalczaniu pandemii.
Przez to, że nie będzie egzaminów ustnych, to nauczyciele, którzy są egzaminatorami, mniej zarobią.
W kwestii pisemnych egzaminów nic się nie zmieni, bo wynagrodzenie jest naliczane od liczby sprawdzonych prac. W przypadku egzaminów ustnych dodatkowe wynagrodzenie było naliczane w odniesieniu do czasu poświęconego egzaminom. Cały czas mamy jednak obawy, czy wszystko odbędzie się terminowo i o liczbę egzaminatorów. Istotne jest przede wszystkim sprawdzenie prac pisemnych zgodnie z harmonogramem.
Dlaczego miałoby się to nie udać?
Zawsze jest taka obawa. Była przy strajku nauczycieli, w tym roku podczas pandemii. Mam nadzieję, że w maju, kiedy będą organizowane egzaminy, sytuacja epidemiczna będzie znacznie lepsza, a szczepienia będą już na zaawansowanym etapie.
No właśnie, co z tymi szczepieniami? Czy nauczyciele znajdą się w tej pierwszej grupie?
Apelowaliśmy o to i zgodnie z zapowiedziami premiera będą w pierwszej grupie szczepień. Trzeba jednak mieć na względzie, że to bardzo duża grupa zawodowa, licząca około 700 tys. osób. Przed zakończeniem ferii chcielibyśmy zrobić badania przesiewowe dla nauczycieli. A przynajmniej dla tych z klas I–III, których jest około 135 tys.
Pojawia się tylko pytanie, czy przyjdą na te testy i to jeszcze w czasie ferii?
Otrzymywaliśmy apele od związków zawodowych, aby takie testy robić. Sprawdzimy, jakie jest rzeczywiste zapotrzebowanie tej grupy zawodowej na powszechne testowanie. Pod koniec dłuższej przerwy zimowej, przed podjęciem decyzji o powrocie części uczniów do szkół, jest to bardzo pożądane.
Czy rozważacie wprowadzenie obowiązku testowania lub szczepień w szkołach, jeśli nie będzie nimi zainteresowania?
Na chwilę obecną nie rozważamy takiego rozwiązania.