Kontrakty obróciły się przeciwko studentom
Umowy określające warunki odpłatności za studia miały zabezpieczać interesy studentów. Nie zawsze się tak dzieje. Są konstruowane w ten sposób, aby chronić interesy tylko jednej strony – uczelni.
– Podpisałem umowę, gdy rozpoczynałem studia. Trudno wymagać od osoby zaraz po maturze, aby znała się na kruczkach prawnych, zgodziłem się więc bez wahania na zawarte w niej zapisy, licząc, że uczelnie postępują etycznie. Myliłem się – mówi Karol Nowak, były student Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej (AHE) w Łodzi.
Po latach firma windykacyjna domaga się spłaty 7,5 tys. zł, czyli kwoty kilkakrotnie większej, niż wynosiło pierwotne zobowiązanie.
– Łamanie prawa przez uczelnie powoduje, iż studenci rozpoczynają dorosłe w życie długami – wskazuje Adam Szot, rzecznik praw studenta (RPS).
Osoby te mają m.in. problem z udowodnieniem, że żądania wierzycieli na podstawie umowy sprzed lat są bezpodstawne. Dodatkowo ostatnio zapadł wyrok, który pozwala ścigać studentów za niezapłacone czesne sprzed dekady.
Przedawnienie po latach
W lipcu tego roku Sąd Okręgowy w Słupsku wydał wyrok, zgodnie z którym długi studentów wobec uczelni przedawniają się dopiero po 10 latach (sygn. akt IV Ca 328/13). Podważył zatem obowiązującą praktykę, według której roszczenia wobec nich tracą ważność już po dwóch latach.
– Wyrok ten jest dla nas zaskoczeniem, ponieważ jest niezgodny z całą dotychczasową linią orzeczniczą – twierdzi Adam Szot.
Sąd badał sprawę byłej studentki studiów magisterskich uczelnii niepublicznej. Dziekan skreślił studentkę z listy, naliczył zaległe opłaty, po czym uczelnia sprzedała dług firmie windykacyjnej. Ta domagała się spłaty łącznie ponad 12,4 tys. zł.
Sąd Rejonowy w Słupsku oddalił jednak pozew, bo uznał, że minęły dwa lata i roszczenie się przedawniło. Wskazał, że do umów o świadczenie usług edukacyjnych należy stosować przepisy kodeksu cywilnego o umowie-zleceniu, a dla nich termin przedawnienia wynosi 24 miesiące. Ten wyrok uchylił jednak Sąd Okręgowy. Uznał, że czesne przedawni się dopiero po 10 latach. Wskazał bowiem, że kontrakt ten jest nowym rodzajem umowy, wskazanym w ustawie – Prawo o szkolnictwie wyższym. Nie należy zatem stosować do niej przepisów dotyczących umowy-zlecenia i co za tym idzie dwuletniego terminu przedawnienia.
Wprowadzeni w błąd
– Orzeczenie to spowodowało, że wierzyciele zaczęli domagać się spłaty od studentów zaległego czesnego, nawet tego naliczonego niezgodnie z prawem. W internecie powstają specjalne fora, które nagłaśniają ten problem. Właśnie po kilku latach spokoju dostałem wezwanie do zapłaty – opowiada Karol Nowak.
Dodaje, że gdy firma windykacyjna pierwszy raz zgłosiła się o należności, które uznał za niezasadne, zwrócił się do miejskiego rzecznika konsumenta z prośbą o radę.
– Zapewnił mnie, że wystarczy, iż powołam się na zapis o przedawnieniu roszczeń, które mijają po dwóch latach. Poskutkowało. Ale do czasu. Teraz firma oczekuje zwrotu czesnego i odsetek. I tak jestem w dobrej sytuacji, moja koleżanka ma spłacić ponad kilkanaście tysięcy złotych – wskazuje były student.
RPS również radził studentom, aby powoływali się na przedawnienie, jeśli uczelnia po latach przypomina sobie o zadłużeniu byłego żaka.
– Razem z Parlamentem Studentów Rzeczypospolitej będziemy w tej sprawie prosić Rzecznika Praw Obywatelach o wystąpienie z pytaniem prawnym do Trybunału Konstytucyjnego, ponieważ nie zgadzamy się z tym wyrokiem. Zwrócimy się również z prośba o zajęcie stanowiska do Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) – argumentuje Adam Szot.
Niesłuszne opłaty
Problem również polega na tym, że niektóre opłaty zostały naliczone przez uczelnie na podstawie niezgodnych z prawem zapisów zamieszczanych przez nie w umowach ze studentami.
Szkoła wyższa naliczyła np. czesne za kolejny semestr, za to, że student rezygnuje z kształcenia.
Taki zapis znajduje się na liście klauzul niedozwolonych UOKiK i nie może być stosowany.
– Jeśli umowa, którą już podpisaliśmy, zawiera niedozwolone postanowienia, takie klauzule nie wiążą nas z mocy prawa – tłumaczy Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy UOKiK.
To jednak nie przekonuje wierzycieli.
– Należy ustalić, czy klauzula była uznana za niedozwoloną w momencie, gdy student zawierał umowę z uczelnią, czy jej treść była tożsama z tą umieszczoną w rejestrze UOKiK. Jeśli nie, to roszczenia firmy windykacyjnej mogą być słuszne – uważa Mariusz Astasiewicz, radca prawny z Kancelarii Prawnej Maria Szewczyk-Janicka i Wspólnicy.
Zaznacza, że wyrok sądu o wpisanie danej klauzuli do rejestru ma skutek wobec osób trzecich dopiero od chwili zamieszczenia uznanego za niedozwolone postanowienia wzorca umowy.
Z tym nie zgadza się UOKiK.
– W żadnym wypadku umowa nie powinna zawierać postanowień, które są krzywdzące dla konsumenta. Jeśli zapis ten jest niezgodny z prawem, nie ma znaczenia, że student się na niego zgodził, zanim UOKiK uznał go za klauzulę niedozwoloną – tłumaczy Małgorzata Cieloch.
Dodaje, że wydłuża się jedynie procedura.
– Jeśli student teraz podpisuje umowę, a są w niej zawarte zarejestrowane klauzule niedozwolone, to może traktować je tak, jakby były wymazane gumką. Te, które dopiero okażą się nielegalne po zawarciu umowy, będą rozstrzygane w sądzie i tam studenci będą dochodzić swoich praw – radzi rzecznik UOKiK.
Opłata za naukę tylko za świadczone usługi
Samo zaprzestanie uczęszczania na zajęcia może dla uczelni nie stanowić dostatecznego przejawu rezygnacji ze studiów. Ale o tym, czy mimo niekorzystania z zajęć uczelni należy się opłata, można wnioskować dopiero z treści umowy. Nie może ona jednak określać warunków skreślenia studenta z listy odmiennie niż ustawa, rozporządzenia czy regulamin studiów. Ponadto z tych właśnie regulacji może wynikać, że student, nie zaliczając zajęć, podlega pod skreślenie z powodu braku postępów w nauce lub niezaliczenia semestru czy niewniesienia w terminie opłat związanych ze studiami. Zatem jeśli student nie dopełni formy rezygnacji przewidzianej regulaminem studiów, to nie znaczy jeszcze, że nastąpiło spełnienie świadczenia, za jakie uczelni powinien zapłacić. Samo posiadanie statusu studenta takim świadczeniem nie jest.