W tym tygodniu zakończyły się matury. Jak co roku trwały prawie miesiąc. Od kilku lat pojawiają się postulaty, aby przesunąć je na wakacje, bo wtedy nie utrudniałby pracy szkoły. Do egzaminowania maturzystów są przecież oddelegowani nauczyciele, trzeba zarezerwować sale itd. Tracą na nich pozostali uczniowie, którzy zamiast w typowych lekcjach uczestniczą w zajęciach pozaszkolnych albo w ogóle są zwalniani do domu.
O organizowanie egzaminów dojrzałości w lipcu zabiegają m.in. dyrektorzy szkół średnich zrzeszonych w Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Kadry Kierowniczej Oświaty. Nikt jednak nie rozważa tej propozycji na poważnie. Na to nie zgadzają się zwłaszcza nauczyciele, którzy nie zamierzają przychodzić do pracy w wakacje. Uczniom też byłoby to nie na rękę.
Argument, że praktycznie miesiąc traci się na egzaminowanie zamiast na kształcenie, też nie ma znaczenia. Priorytety są widocznie inne.
Niestety zostaje tylko żal, że szkoła uczy słabo, a czas w niej spędzony, okazuje się nieefektywny. Pretensje mają również szkoły wyższe. Skarżą się, że studenci są słabo przygotowani, i pierwsze miesiące nauki muszą poświęcać na wyrównywanie ich braków. Twierdzą, że dobrze zdana matura nie gwarantuje, że do uczelni trafią najlepsi kandydaci, bo nie sprawdza ona wiedzy, która wymagana jest na studiach.
Luki w wiedzy młodych osób potwierdza np. popularny ostatnio program „Matura to bzdura”. Przypadkowo pytani przychodnie mają problem z odpowiedzią na takie pytania jak: kiedy wybuchła II wojna światowa? Co ukradł Prometeusz bogom? Kto jest autorem „Quo vadis”? Student politechniki ma wątpliwości, jakiej odpowiedzi udzielić na pytanie: przez ile trzeba pomnożyć sześć, aby otrzymać 42?
Toczy się niekończąca debata, co trzeba zmienić, aby egzaminy lepiej sprawdzały wiedzę absolwentów szkół ponadgimnazjalnych. W tym roku Ministerstwo Edukacji Narodowej przyjęło kolejne zmiany, które zaczną obowiązywać w 2015 roku. Ich wprowadzenie będzie kosztować ponad 12 mln zł.
Może jednak zamiast ciągle rozważać, jak trzeba ulepszyć system matur, warto byłoby najpierw zastanowić się, czy jest on w ogóle potrzebny? Może lepiej zrezygnować z testów, zamiast ciągle je zmieniać. W tym roku ich przeprowadzenie będzie kosztowało ponad 18 mln zł. Obecnie matura jest tylko przepustką na studia. Poza świadectwem dojrzałości uczeń otrzymuje przecież dokument potwierdzający wiedzę zdobytą w liceum lub technikum. Czy nie lepiej rekrutację pozostawić szkołom wyższym, które wiedzą lepiej, czego oczekują od kandydatów? Wtedy zadowoleni byliby i uczniowie, nauczyciele.