Od 2014 r. do szkół ma pójść – zgodnie z najnowszą obietnicą premiera Donalda Tuska – obowiązkowo tylko połowa rocznika 6-latków, czyli 203 tys. dzieci. Choć odsuwa to groźbę „szkolnego tsunami”, to jak wynika z naszych wyliczeń, i tak w I klasach będzie więcej dzieci.
Od 2014 r. do szkół ma pójść – zgodnie z najnowszą obietnicą premiera Donalda Tuska – obowiązkowo tylko połowa rocznika 6-latków, czyli 203 tys. dzieci. Choć odsuwa to groźbę „szkolnego tsunami”, to jak wynika z naszych wyliczeń, i tak w I klasach będzie więcej dzieci.
Od września 2014 r. będzie to ponad 500 tys. maluchów, gdy w tym roku jest to 357 tys. 6- i 7-latków. Od 2014 r. miałoby też wejść ustawowe ograniczenie maksymalnej liczby uczniów na pierwszym etapie edukacji do 25 osób w klasie. Niektóre szkoły boją się, czy dadzą radę.
Pedagodzy nie mają wątpliwości, że 25 dzieciaków w klasie to górna norma. Ale już dziś obowiązują podobne wytyczne ministerstw, jednak część szkół nie jest w stanie ich realizować. Problem pojawia się w młodych dzielnicach, gdzie mieszkania powstają szybciej niż szkoły i przedszkola. Np. na warszawskiej Białołęce wskazania urzędu gminy są takie, by szkoły tworzyły klasy między 26 a 30 dzieci. Ale i tak nie daje się uniknąć pracy na dwie zmiany (część dzieci będzie kończyć lekcje o 18.15), bo do szkół idą liczniejsze roczniki z końcówki dekady – i na Białołęce będzie ich o 500 więcej. Wybawieniem będą nowe szkoły (w budowie), lecz zatrudnienie do nich nauczycieli bardzo obciąży budżet gminy.
W zeszłym roku w co trzeciej stołecznej klasie było ponad 25 osób (tych z 29 i więcej – 5 proc.) A jak przekonuje rzeczniczka miasta Katarzyna Pieńkowska, władze miasta nie obawiają się 2014 r., bo wtedy w I klasy zostaną przekształcone szkolne zerówki.
Kłopoty mają i inni. W Krakowie dwuzmianowość może wejść do szkół, w których nigdy jej nie było. A w Brzegach w woj. opolskim w SP nr 3 średnia uczniów to 29 osób w I klasach. To popularna szkoła, w której o miejsce ubiegają się też dzieci spoza rejonu. W tym roku zgłosiło się ich więcej niż w 2012, klasy mogą więc spuchnąć do 30 osób. A co będzie za rok, kiedy wejdzie obowiązek dla sześciolatków?
Jeśli norma 25 dzieci w klasie wejdzie w życie, co zrobić w sytuacji, kiedy jest ich np. 28. – Chyba nie tworzyć klasy po 14 osób – mówi urzędnik oświatowy z Bielsko-Białej. W łódzkiej SP 114, gdzie uczniów jest do 27, nauczyciele widzą inny problem. Przy 25-osobowych klasach nieadekwatne stanie się rozporządzenie ministra edukacji dotyczące możliwości podziału klas na dwie grupy przy nauce języków, doświadczeniach z fizyki czy chemii, bo podział prawnie jest możliwy, gdy w klasie jest ponad 27 osób.
Kłopot z liczebnością klas nie dotyczy całego kraju. Z analizy danych kuratoryjnych wynika, że w większości szkół w Zachodniopomorskiem klasy nie przekraczają 25–26 osób, a wiele 20. W Gorzowie Wielkopolskim średnia uczniów w I klasach w zeszłym roku wynosiła 21,81. – Oddziały ponad 25-osobowe występowały bardzo sporadycznie – mówi Anna Zaleska, rzecznik urzędu miasta. Podobnie w Podkarpackiem – na 1050 placówek tylko w 60 liczebność klas była większa niż 25.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama