Nie wystarczy bezpłatnych miejsc dla wszystkich chętnych studentów na drugie studia. Ci, którzy nie zmieszczą się w 10-proc. limicie, zapłacą za naukę.
W tym roku akademickim ponad 83 tys. studentów podjęło naukę na kolejnym kierunku. To ponad 10 proc. ogółu studiujących bezpłatnie. Jeżeli rozpoczęli kształcenie na drugim fakultecie do 1 października 2012 r., mogą czuć się bezpiecznie, bo nie będą musieli za to płacić. Mniej szczęścia mogą mieć te osoby, które na dodatkowe studia zdecydowały się po tym terminie.
Na jakich zasadach można podjąć naukę na kolejnym kierunku studiów / Dziennik Gazeta Prawna
– Do naszego biura wpływa wiele pytań dotyczących odpłatności za drugi kierunek, widać, że studenci są nim zainteresowani – mówi Piotr Müller, przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej (PSRP).
Problem w tym, że osoby, które nie zmieszczą się w limicie określonym przez resort szkolnictwa, zostaną pozbawione szansy na bezpłatne studia i za naukę na drugim kierunku zapłacą z własnej kieszeni. Rachunek dostaną dopiero po pierwszyzn roku. Wtedy dowiedzą się, ile ich to ryzyko kosztowało.

Limit zadecyduje

Ograniczenie do bezpłatnych studiów zostało wprowadzone nowelizacją z 18 marca 2011 r. ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym, ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki oraz o zmianie niektórych innych ustaw (Dz.U. nr 84, poz. 455). Obowiązuje od 1 października 2012 r.
Zgodnie z przepisami student może kształcić się bezpłatnie tylko na jednym kierunku. Jeśli będzie chciał podjąć drugie studia stacjonarne na uczelni publicznej, musi za nie zapłacić. Tylko ci, którzy spełnią kryteria do otrzymywania stypendium rektora dla najlepszych studentów, zostaną zwolnieni z opłat.
Problem w tym, że liczba uprawnionych do tego stypendium nie może przekraczać 10 proc. osób uczących się na danym kierunku. I tu już pojawia się kłopot z interpretacją tego wymogu.
– Obecne regulacje są na tyle niejasne i nieostre, że spór interpretacyjny dotyczący ustalenia grupy z prawem do darmowego studiowania będzie rodził znaczny problem – uważa Piotr Müller.
Tłumaczy, że w obecnym stanie prawnym nie jest możliwe wskazanie osób, które spełniły kryteria stypendium rektora, ale które go nie otrzymały – na przykład ze względu na niezłożenie wniosku lub brak możliwości otrzymania świadczenia ze względu na ukończenie już jednego kierunku studiów.
Ministerialny limit nie daje też gwarancji, że 10 proc. studentów będzie zwolnionych z opłat. Może się okazać, że żaden kształcący się na drugim kierunku nie spełnia kryteriów potrzebnych do otrzymywania stypendium rektora. Wówczas każdy będzie musiał ponieść koszty nauki.



Obiektywana średnia

Zdaniem studentów rząd nie powinien ograniczać prawa do bezpłatnych studiów.
– Nauka powinna być za darmo – przekonuje Bartosz Czaja, przewodniczący Uczelnianej Rady Samorządu Studentów Politechniki Częstochowskiej.
O zmianę limitu postuluje również PSRP. Proponuje, aby bezpłatne studiowanie drugiego kierunku uzależnić albo od otrzymania stypendium rektora, albo od wysokiej średniej ocen w danym roku i kierunku studiów (np. dla grupy 15 proc. studentów). Zdaniem studentów pozwoli to usystematyzować całość postępowania w zakresie ustalenia grupy uprawnionych i jednocześnie wprowadzi jedno obiektywne kryterium, czyli średnią.
– Rozwiąże to bezwzględny wpływ uczelnianych regulacji dotyczących stypendium rektora na kwestię bezpłatnego studiowania drugiego kierunku studiów – uważa Piotr Müller.

Zbędna bariera

Studenci sprzeciwiają się też ograniczeniu bezpłatnego studiowania tylko do dwóch fakultetów.
Obecnie na więcej niż dwóch kierunkach kształci się 2,6 tys. osób. Zgodnie z obowiązującymi przepisami od 1 października 2012 r. szanse na zwolnienie z opłat mają tylko ci, którzy uczą się wyłącznie na jednym, dodatkowym kierunku. Za pozostałe studia trzeba będzie zapłacić, nawet jeśli jest się najlepszym studentem w szkole wyższej.

Rachunek po roku

Zgodnie z przepisami uczelnie same ustalają, ile będzie kosztował drugi kierunek.
– W tym celu powstało zarządzenie rektora, które określa zasady odpłatności – podkreśla Aneta Śliwińska z biura prasowego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej (UMCS) w Lublinie.
Na UMCS opłata za drugi fakultet uzależniona jest od liczby punktów. Jeśli okaże się, że student nie został zaliczony do 10 proc. limitu, zapłaci za jeden punkt od 35 zł do 75 zł. W ciągu roku każdy student musi zgromadzić ich 60, żeby zaliczyć program.
– Oznacza to, że najdroższe studia u nas na uczelni kosztują nawet 4 tys. zł – mówi Aneta Śliwińska.
Za mało ofert dla absolwentów
Prof. Mieczysław Kabaj, Instytut Pracy i Spraw Socjalnych
Studenci decydują się na drugie studia, bo uważają, że zwiększy to ich szanse na rynku pracy. Głównym problemem nie jest jednak wykształcenie absolwentów, ale liczba propozycji od pracodawców. Obecnie na jedną ofertę przypada dziewięćdziesięciu bezrobotnych. Tak wynika z danych zebranych z urzędów pracy. W innych krajach Unii Europejskiej sytuacja jest odwrotna, na przykład to na jednego bezrobotnego przypada pięć ofert zatrudnienia. Przy takich statystykach, jakie wykazują polskie urzędy, bezrobocie wśród absolwentów będzie rosnąć. Rząd jednak nic nie robi, aby zmienić tę sytuację. Najlepszą metodą na walkę z bezrobociem nie jest dyscyplinowanie osób szukających zatrudnienia, ale zaproponowanie pracy.