PSL złoży w przyszłym tygodniu projekt ustawy zakazującej sprzedaży tzw. żywności śmieciowej w przedszkolach, szkołach podstawowych i gimnazjach. Ludowcy chcą, by ze szkolnych sklepików zniknęły batony, chipsy i mocno słodzone napoje. Walczmy z otyłością dzieci - apelują.

"Przygotowaliśmy projekt ustawy, który przedstawimy i złożymy do laski marszałkowskiej w środę. Mamy pod nim już zebrane podpisy. Chcemy, żeby nasze szkoły były rzeczywiście wolne od żywności niezdrowej" - powiedział w piątek PAP szef klubu parlamentarnego PSL Jan Bury.

W swojej propozycji Stronnictwo definiuje, jaka może być maksymalna zawartość cukrów, tłuszczów, czy szkodliwych kwasów w żywności i napojach dostępnych w sklepikach szkolnych, czy automatach znajdujących się na terenie szkół.

"Szczególnie chodzi nam o żywność wysokosłodzoną, a także o bardzo wysokosłodzone napoje, które są dziś w powszechnym obiegu. Będziemy preferować w naszych rozwiązaniach żywność jak najmniej przetworzoną, ale przy okazji różnego rodzaju nabiały, a także zdrowe napoje, takie jak woda mineralna, czy naturalne soki" - podkreślił polityk.

Dodał, że złe nawyki żywieniowe bardzo często zaczynają się w młodym wieku, a później trudno je zwalczyć. Bury zaznaczył, że jego ugrupowanie chciałoby, aby dzieci wynosiły również ze szkół wiedzę, że istnieje alternatywa dla niezdrowego jedzenia.

Poseł uważa, że długofalowo na takim rozwiązaniu państwo będzie zyskiwało również finansowo, bo nie będzie musiało łożyć tak dużo na walkę z chorobami wynikającymi z otyłości. "Nadwaga nie jest trendy" - podkreślił Bury.

Ludowcy zastanawiają się jeszcze, czy zakazem nie objąć też firm cateringowych, które przygotowują posiłki do stołówek. Do poniedziałku ma zapaść decyzja, czy w projekcie znajdzie się również zapis dotyczący zakazu sprzedaży w szkołach żywności modyfikowanej genetycznie.

"Jesteśmy bliscy tego, by w sposób wyraźny zawrzeć, że do szkół nie trafia żywność modyfikowana genetycznie, a jeśli już ma trafiać, to wyraźnie oznakowana, zgodnie z dyrektywami unijnymi: produkt przygotowany w oparciu o organizmy modyfikowane genetycznie" - powiedział Bury.

Ludowcy chcą, by dyrektor szkoły miał prawo rozwiązać umowę z prowadzącym sklepik szkolny, gdyby ten sprzedawał w nim zakazane produkty. Dodatkowo kontrole miałyby prawo przeprowadzać służby sanitarne.

"Chcemy stworzyć taką formułę, która dawałaby dyrekcji szkoły do ręki narzędzie, że owszem może być u nas sklepik, ale w tym sklepiku ma być żywność, która nie będzie zawierać więcej niż określony procent, np. cukru w danym produkcie itd." - wyjaśnił szef klubu Stronnictwa.

Propozycja nie dotyczy szkół średnich. Ludowcy argumentują, że młodzież, która do nich uczęszcza, jest już na tyle dojrzała, że może sama decydować, co je w trakcie przerw.

Eksperci Stronnictwa pracowali nad projektem kilka miesięcy. "To nie jest łatwa ustawa, jak się okazuje. Im bardziej wchodzimy w ten obszar, tym bardziej widzimy, jaki jest w nim nieład. Brakuje różnych definicji, np. definicji cukrów, kwasów. Nasi eksperci musieli się trochę nad tym potrudzić" - powiedział Bury.

Polityk liczy na to, że propozycja PSL zyska ponadpartyjne poparcie. Jak podkreślił, wstępne rozmowy na ten temat zostały już przeprowadzone. Zaznaczył, że pomysły były też konsultowane w kilku ministerstwach, a także w organizacjach i stowarzyszeniach eksperckich, które zajmują się zdrową żywnością i walką z otyłością.

"To jest projekt, który nie jest polityczny. To jest projekt, który jest dobry dla dzieci, dobry dla zdrowia, dla samopoczucia i myślę, że rodzice dzieci powinni zareagować na niego w sposób bardzo dobry, a na tym środowisku nam zależy" - zaznaczył Bury.

Rzecznik ludowców Krzysztof Kosiński powiedział, że ciężko znaleźć partię, która byłaby przeciwko takim rozwiązaniom.