Na tle uczelni amerykańskich czy azjatyckich polscy akademicy są mistrzami nieumiejętnego pomnażania pieniędzy. Uczelnie blokuje też brak sprzyjających inwestowaniu pieniędzy przepisów.
Na tle uczelni amerykańskich czy azjatyckich polscy akademicy są mistrzami nieumiejętnego pomnażania pieniędzy. Uczelnie blokuje też brak sprzyjających inwestowaniu pieniędzy przepisów.
Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) wyprzedaje swój majątek i chce zarobić 70 mln zł, oddając deweloperom kilkanaście hektarów gruntów w prestiżowej warszawskiej dzielnicy Wilanów. To dalszy ciąg strategii zapoczątkowanej w latach 90., kiedy SGGW uzyskała od firmy Ryszarda Krauzego 92 mln dol. za 170 hektarów w tej samej okolicy. Dzięki temu zbudowała najnowocześniejszy kampus w Polsce. To jednak wyjątek. Na tle uczelni amerykańskich czy azjatyckich polscy akademicy są mistrzami nieumiejętnego pomnażania pieniędzy. Uczelnie blokuje też brak sprzyjających inwestowaniu pieniędzy przepisów.
– Najbogatszymi uczelniami są szkoły, które otrzymały za PRL-u cenne grunty, jak Uniwersytet Rolniczy w Krakowie czy Uniwersytet Warmińsko-Mazurski. Majątek pozostałych szkół sprowadza się zwykle do budynków, których nie mogą sprzedać, bo są one niezbędne do utrzymania bieżącej działalności – mówi DGP przewodniczący Fundacji Rektorów Polskich prof. Jerzy Woźnicki.
I proponuje, by wprowadzić zmiany prawne, które pozwolą uczelniom na tworzenie fundacji. Pozwoli to na wytworzenie się kultury kapitału żelaznego służącego do stałego finansowania działalności uczelni, a nie tylko jednorazowych projektów. Dokładnie tak jak dzieje się w USA.
– Dzięki takiemu systemowi Uniwersytet Harvarda z 18 tys. studentów jest dziesięć razy bogatszy od Uniwersytetu Warszawskiego, który ma 55 tys. studentów – tłumaczy. W zeszłym roku Fundacja Harvarda, największa wśród uniwersytetów USA, wzbogaciła się o 4,5 mld dol. do 32 mld dol. Uczelnia zatrudnia wysokiej klasy finansistów, którzy w 2011 r. 30 proc. kapitału zaangażowali w obligacje skarbu państwa USA, 10 proc. w obligacje innych krajów, 40 proc. w akcje pewnych przedsiębiorstw, a resztę w inne aktywa, w tym nieruchomości.
Kultura takich fundacji jest również rozwinięta w Wielkiej Brytanii. W zeszłym roku największe środki z tego tytułu miały Cambridge (4,3 mld funtów) i Oksford (3,9 mld funtów). A najstarszy uniwersytet Japonii Keio pokrył w 2011 roku tylko 1/3 kosztów działalności z czesnego studentów i dotacji państwa. Resztę z inwestycji oraz usług komercyjnych głównie medycznych. Podobną reformę planują francuskie uczelnie (grandes ecoles). W ten sposób chcą obniżyć bardzo wysokie koszty czesnego dla studentów, co powoduje, że są dostępne tylko dla elity finansowej. Uniwersytety nadal opierają swoją działalność głównie na dotacjach państwa.
W Polsce wiele uczelni, nawet tych najlepszych, znajduje się pod kreską. Jedną z nich jest warszawska Szkoła Główna Handlowa (SGH). Z powodu kosztów budowy nowych obiektów, a także spadku liczby studentów zaocznych, uczelnia, która wykształciła znakomitych zwolenników redukcji deficytu, ma już 20 mln zł długu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama