Nowy egzamin gimnazjalny, który dziś pisało 411 tys. 15-latków, składa się głównie z pytań zamkniętych – z wyborem odpowiedzi od A do D. Dzięki temu prace może sprawdzić komputer.
W zeszłym roku na 65 pytań 20 było otwartych. Uczeń musiał sformułować odpowiedź własnymi słowami. Obecnie w egzaminie sprawdzającym wiedzę według nowej podstawy programowej na 93 pytania tych pozwalających na samodzielność będzie 5. Dzięki temu resort zaoszczędzi: zamiast 27,15 zł za sprawdzenie pracy jednego ucznia nauczyciel otrzyma 21,45 zł.
Taka forma testu zdaniem prof. Marcina Króla, byłego dziekana Wydziału Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, to kolejny krok do premiowania bezmyślności u dzieci. – Bez pytań otwartych nie można w pełni sprawdzić, czy zdający jest myślącym człowiekiem. Dopiero zmuszenie do samodzielnego formułowania odpowiedzi pozwoli na rzetelną ocenę umiejętności. Forma stricte testowa zabija kreatywność – mówi prof. Marcin Król. I dodaje: Władze edukacyjne przekonują, że ważna jest innowacyjność i twórczość, ale tego nie promują.
Nauczyciele żartują, że nawet ci uczniowie, którzy by wypełniali test losowo – zaznaczając przypadkowe odpowiedzi – mają szanse na dobry wynik. Z obserwacji pedagogów wynika, że uczniowie często nie myślą, jaka odpowiedź jest prawdziwa, tylko jaka według autorów testu powinna być prawdziwa.
Harmonogram tegorocznego egzaminu gimnazjalnego / DGP
Kombinują: to przecież niemożliwe, żeby w kilku pytaniach pod rząd prawidłowa była odpowiedź A. Nie przyjmują też do wiadomości, że w danym pytaniu więcej niż jedna odpowiedź jest prawdziwa, więc próbują trafić „na oko”, nie zastanawiając się, jak jest naprawdę. – Schematyzm postępowania jest zjawiskiem niepokojącym, niemającym nic wspólnego z rozumowaniem naukowym i twórczym rozwiązywaniem problemów – podkreślają autorzy diagnozy kompetencji z Instytutu Badań Edukacyjnych.
Efekty takiego uczenia ujawnił próbny egzamin, który wykazał druzgoczący zanik samodzielnego myślenia i umiejętności formułowania sądów. W części humanistycznej, jak piszą autorzy raportu z IBE, w zadaniu otwartym, wymagającym zinterpretowania tekstu na poziomie symbolicznym, wyniki uczniów średnio nie przekroczyły połowy punktów możliwych do uzyskania. – Kryteria oceny nie oddają poziomu ucznia, np. za treść wypracowania może dostać tylko 4 punkty przy bardzo dobrym rozwinięciu tematu, gdy jeden punkt za samą próbę podjęcia tematu. Nie docenia się kreatywności – mówi Mirosław Barszcze, polonista z ZSO Włoszczakowice.
Podobne problemy pojawiły się w części ścisłej. „Ogromną trudność sprawiło uczniom zadanie, w którym trzeba było podać uzasadnienie” – piszą autorzy z IBE. Znaczna część uczniów nie sprawdza, czy podane przez nich rozwiązanie ma sens. Objawiało się to wskazywaniem odpowiedzi sprzecznych z warunkami zadania lub ze zdrowym rozsądkiem.
Co gorsza, cały system egzaminów szkolnych jest zbudowany na tej samej testowej podstawie. A potem tak wyedukowani studenci pytają wykładowców, jaka odpowiedź będzie uznawana na egzaminie. – To, co oni sami o tym sądzą albo jaka jest prawda, się nie liczy – mówi jednej z wykładowców na UW.