Poseł, który przesunął czas wybuchu powstania warszawskiego na rok 1988, stanie się już chyba chłopcem (posłem) do bicia przy każdej okazji, kiedy przyjdzie się odwoływać do poziomu wiedzy historycznej obecnych elit (elyt). Nawet gdy przeczyta od deski do deski książkę Władysława Bartoszewskiego, co niespecjalnie skruszony deklarował po ujawnieniu stanu swojej wiedzy z historii najnowszej.
Już dobrych kilka lat temu znajomy nauczyciel historii jednego z warszawskich liceów ostrzegał mnie po poprzedniej reformie programowej przed falą obniżonego poziomu wiedzy historycznej. Nie bardzo mu wówczas dowierzałem.
Swoją drogą, ów poseł wystawił niezłe świadectwo przede wszystkim swojej Alma Mater i jej wydziałowi nauk politycznych, który ukończył – zapewne z dużym sukcesem, skoro jest już posłem w tak młodym wieku.
To zresztą doskonały przykład wykazujący, jak niewłaściwe byłoby wprowadzenie cenzusu wykształcenia dla parlamentarzystów, czego co rusz ktoś się domaga, a czasami nawet moi studenci. Ci ostatni zapewne w przekonaniu, że jeśli już mają maturę, to intelektualnie stawia to ich znacznie wyżej od tych, którzy jej nie mają.
Kilka dni temu pewien znajomy profesor jednej z krakowskich uczelni opowiadał mi, co usłyszał od swoich studentów, gdy zapytał, z czym kojarzy się im stan wojenny. Z generałem Jaruzelskim – padła odpowiedź po dłuższej chwili milczenia z ust jednego ze słuchaczy. Zachęcony do rozwinięcia odpowiedzi student dodał: „Generał Jaruzelski z grupą nazistów napadł na jakiś kraj...”. W zasadzie wszystko się zgadza, problemem jest tylko, oczywiście, ten jakiś kraj, ale po kilku dodatkowych pytaniach z pewnością padłaby odpowiedź prawidłowa.

Znajomy profesor zapytał studentów, z czym kojarzy się im stan wojenny. Okazało się, że z Jaruzelskim, który z nazistami napadł na jakiś kraj

Powoli, zdaje się, zmierzamy do punktu, do którego doszli swego czasu Amerykanie. Musieli zdecydować, co robić z opłakanym stanem wiedzy historycznej absolwentów szkół średnich (nazywanych tam high school). W każdym college’u w ciągu dwóch pierwszych lat studenci każdego, podkreślam, każdego rodzaju studiów muszą od wielu już lat zaliczyć tam przedmiot o nazwie The West Civilization. I nie jest on wcale skrótowym przedstawieniem dziejów powszechnych naszego kręgu kulturowego. Ostatnio pojawiają się tam nawet podręczniki o tytule „The World Civilization”, starające się o jeszcze szersze ujęcie tych zagadnień i zwykle mają około tysiąca stron. Przyzwyczajeni do obiegowych opinii na temat niskiego poziomu wiedzy o świecie Amerykanów z trudem przychodzi nam wierzyć, że nadaje się tam jednak znaczenie tym aspektom wykształcenia. A być może to właśnie one sprawiają, że poziom kształcenia uniwersyteckiego jest za oceanem ciągle najwyższy.
Tak się złożyło, że kieruję od kilku lat instytutem gromadzącym tego rodzaju podręczniki i służę zainteresowanym nimi w każdej chwili. Niezależnie od tego Amerykanie już w szkołach powszechnych uczą oczywiście własnej historii, a także historii światowej na poziomie dostosowanym do wieku uczniów.
Ważne jest bowiem to, czego uczymy, ale znacznie ważniejsze jest to, z jakim poziomem wiedzy ogólnej mamy do czynienia na danym etapie edukacji. Do czego możemy się odwoływać, wprowadzając uczniów czy studentów w kolejne etapy zdobywania wiedzy. Stąd zapewne ten blok historyczny u początku wykształcenia uniwersyteckiego, bez którego dalsza edukacja, i to bez względu na kierunek, nie byłaby możliwa.
Prawnicy z kolei wiedzą, że nie da się zrozumieć wielu instytucji współczesnego prawa bez znajomości ich historycznego rozwoju, i dlatego powinniśmy bronić za wszelką cenę zarówno przedmiotów historycznych na naszym fakultecie, jak i prawa rzymskiego, które wymyka się spod prostego zakwalifikowania do przedmiotów historycznych. Ci wszyscy, którzy chcieliby ograniczyć program studiów prawniczych do przedmiotów ściśle jurydycznych na wzór amerykańskich law school, muszą brać coś pod uwagę. Tamte studia prawnicze są już drugiego stopnia. Trafiają na nie absolwenci college’ów, czyli uniwersyteckich studiów wyższych w tamtejszym rozumieniu, które gwarantują jednak pewien zadowalający poziom szerokiej wiedzy ogólnej. O naszych liceach powiedzieć tego, niestety, się nie da.