Dyrektorzy domagają się otwarcia świetlic dla dzieci innych rodziców pracujących, a nie tylko tych walczących z COVID-19. Chcą też ujednolicenia wytycznych dotyczących działania zerówek szkolnych.
Dyrektorzy domagają się otwarcia świetlic dla dzieci innych rodziców pracujących, a nie tylko tych walczących z COVID-19. Chcą też ujednolicenia wytycznych dotyczących działania zerówek szkolnych.
/>
Zgodnie z rządowymi zapowiedziami zdalne nauczanie będzie trwało przez kolejne trzy tygodnie, aż do świąt Bożego Narodzenia. Tuż po nich, od 4 stycznia rozpoczną się dwutygodniowe zimowe ferie. Resort edukacji ma nadzieję, że po ich zakończeniu (17 stycznia) przynajmniej najmłodsze dzieci i uczniowie, którzy przystępują do egzaminów końcowych, wrócą do szkół. Do tego jednak czasu będą obowiązywać dotychczasowe zasady związane z nauką na odległość, a także opieką zdalną. Jej zapewnienie generuje dodatkowe problemy. Dlatego dyrektorzy placówek oświatowych i związkowcy domagają się zmian w działaniu świetlic i przedszkoli.
Zgodnie z par. 2c znowelizowanego rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 12 sierpnia 2020 r. w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1389 ze zm.) – od 9 listopada 2020 r. do 29 listopada 2020 r. podstawówki mogą zapewniać opiekę tym dzieciom klas I–III, których rodzice pracują np. w szpitalach albo służbach mundurowych przy zwalczaniu epidemii.
– Apelujemy do resortu edukacji, aby zezwolił nam na przyjmowanie do świetlic również uczniów tych pracujących rodziców, którzy nie są np. policjantami, lekarzami czy pielęgniarkami walczącymi z pandemią. Upraszczając, chodzi o wszystkich pracujących opiekunów, którzy nie mogą przebywać z dziećmi w domu – mówi Izabela Leśniewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 23 i sekretarz Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Zaznacza, że taka możliwość nie powinna dotyczyć tych pracowników, którzy korzystają z zasiłku opiekuńczego.
Podobnego zdania są inni dyrektorzy.
– Na naszą świetlicę przychodzi zaledwie dwoje dzieci, których rodzice zadeklarowali walkę z COVID-19. Na podstawie obowiązujących przepisów nie możemy przyjąć innych uczniów – potwierdza Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach.
Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office, małe zainteresowanie wśród rodziców, którym przysługuje prawo zostawienia dzieci na świetlicy, upatruje w tym, że w myśl przywołanych powyżej przepisów dyrektorzy nie mają formalnie możliwości zapewniania im obok opieki udziału w zdalnych lekcjach.
Inny problem to brak możliwości weryfikacji, czy rodzic, który przyprowadza dziecko na świetlicę, rzeczywiście zajmuje się zwalczaniem COVID-19.
– Wczoraj jeden z ojców powiedział, że napisze oświadczenie, iż jest w grupie uprzywilejowanych pracowników, a ja i tak nie ustalę, gdzie pracuje, bo nie mam ku temu podstaw. Trudno było się z nim nie zgodzić – mówi Izabela Leśniewska.
– Jedyne, co mogłam zrobić, to uprzedzić go, że jeśli zachoruje nauczyciel zajmujący się jego dzieckiem i dojdzie do nieszczęścia, to prokurator z pewnością będzie badał legalność jego oświadczenia – wyjaśnia Leśniewska.
Ale to niejedyne problemy, z jakimi borykają się szefowie placówek oświatowych. Związek Nauczycielstwa Polskiego zaapelował do rządu, aby ten ponownie wprowadził obniżone limity miejsc w przedszkolach.
– Jeszcze w maju w grupie mogło przebywać 12 przedszkolaków. Przypomnę, że wtedy dzienna liczba zachorowań była na poziomie 200–300 – wskazuje Krzysztof Baszczyński.
– Obecnie zachorowań jest zdecydowanie więcej. A limity są takie, jak przed pandemią – zaznacza.
Szefowie placówek przyznają, że trudno im zrozumieć takie wytyczne.
– W zerówce dzieci może być do 25 w grupie, a w świetlicy maksymalnie do 12. Gdzie tu sens – pyta Izabela Leśniewska.
Na problem z funkcjonowaniem przedszkoli w normalnym trybie narzekają też samorządowcy.
– Mamy już takie przedszkola, w których dziećmi opiekują się np. tylko dyrektor i co najwyżej jeden nauczyciel. Od tygodnia nie mogę się doprosić, aby sanepid pozwolił nam zamknąć te placówki i wprowadził kształcenie zdalne – mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
– Ja rozumiem, że przedszkola muszą działać, bo pracujący rodzice potrzebują dla swych pociech opieki, ale czasami jest to już wręcz niemożliwie – dodaje.
Również wprowadzenie jednego terminu ferii zimowych dla uczniów ze wszystkich województw to wyzwanie dla dyrektorów szkół.
– W dniach od 4 do 5 stycznia mieliśmy ustalone dni dyrektorskie, czyli bez nauki. Przepisy nie pozwalają nam na ich wyznaczenie w innym terminie, bo musieliśmy je ustalić z rodzicami do 30 września. Dodatkowym problemem są też zapisy statutowe, z których wynika, że w drugim tygodniu stycznia powinna się odbyć rada klasyfikacyjna śródroczna – mówi Jacek Rudnik.
Tyle że w tym czasie będą ferie, a nauczyciele na urlopach.
– Musimy więc termin rady wyznaczyć wcześniej, tyle że rodzice mogą to kwestionować, podnosząc argument, że zmieniamy reguły w trakcie trwania roku szkolnego i będą mieli rację – ostrzega Jacek Rudnik.
Teoretycznie Karta nauczyciela zezwala na wezwanie nauczycieli w okresie przerwy do pracy (maksymalnie do 7 dni w ciągu roku), ale musi to dotyczyć kwestii związanych z początkiem lub końcem roku szkolnego albo egzaminami.
– Zwołanie rady pedagogicznej w czasie trwania ferii nie spełnia tych przesłanek – uważa Jacek Rudnik.
Co na te wszystkie zarzuty resort edukacji? Przyznaje jedynie, że wciąż trwają rozmowy i ostateczny kształt przepisów będzie uzależniony od wyników konsultacji i rozmów z podmiotami zainteresowanymi.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama