Obecnie w najlepszej sytuacji są prywatne przedszkola, które zgodziły się na udział w powszechnej rekrutacji (czyli są udostępniane rodzicom tak samo jak
przedszkola samorządowe). Nie pobierają od rodziców czesnego, bo w zamian otrzymują 100 proc. dotacji z gminy (patrz infografika). Rodzicie płacą jedynie 1 zł za każdą godzinę opieki po zrealizowaniu podstawy programowej, ale obecnie opłaty te są anulowane. Podobnie jak opłaty za wyżywienie.
Przedszkola dzielą się na:
/
DGP
Schody zaczynają się w prywatnych placówkach, gdzie 75-proc.
dotacja od samorządu bez dodatkowego czesnego nie wystarczy na pokrycie wynagrodzeń nauczycieli i obsługi.
– Moje dzieci chodzą do prywatnego przedszkola. Dowiedziałam się od dyrektora, że za czas, gdy obiekt jest zamknięty, mogę odliczyć jedynie koszt wyżywienia (czyli 8 zł/dzień). Czesne będzie normalnie pobierane. Oznacza to, że mogę odliczyć 160 zł z czesnego wynoszącego 1,2 tys. zł – mówi matka dziecka z niepublicznego przedszkola z Warszawy.
Jeszcze trudniejsza sytuacja jest w żłobkach.
– Płacę za
żłobek 1000 zł. Dyrekcja łaskawie zgodziła się na pomniejszenie tej kwoty o koszt posiłków, czyli o około 100 zł – mówi ojciec dziecka z miejscowości Suchy Las.
Rodzice przekonują, że takie działania prywatnych właścicieli placówek są niezgodne z wypracowanym w 2008 r. stanowiskiem
UOKiK.
– Jeśli w umowie z przedszkolem jest postanowienie, że placówka pobiera czesne nawet gdy jest zamknięta – np. z powodu siły wyższej, epidemii – taka klauzula jest nieważna, gdyż jest wpisana do rejestru klauzul niedozwolonych. Natomiast jeśli umowa nie reguluje kwestii czesnego w czasie zamknięcia przedszkola, a dyrektor placówki sam zadecydował, że będzie za ten czas pobierać czesne, takie działanie jest bezpodstawnym wzbogaceniem i jest niedozwolone na podstawie art. 495 kodeksu cywilnego – wskazuje jeden z rodziców przedszkolaka.
Takie stanowisko rzeczywiście znalazło się w raporcie UOKiK z kontroli wzorów umów stosowanych przez przedszkola niepubliczne z 2008 r.
Złagodzone stanowisko
Resort edukacji narodowej do tej pory nie zajął stanowiska w tej sprawie. DGP zwrócił się więc do UOKiK o ponowne zajęcie stanowiska. Zapytaliśmy, czy rodzice mający dzieci w przedszkolach niepublicznych mogą się uchylać od niepłacenia czesnego za okres, w którym placówka nie świadczy usług. Ku naszemu zaskoczeniu urząd łagodzi stanowisko zawarte we wspomnianym wyżej raporcie i przekonuje, że sytuacja jest nadzwyczajna.
– Nie ma w tym winy ani przedsiębiorców, ani rodziców. Właściciele placówek nie mogli tej sytuacji przewidzieć, planując ryzyko biznesowe. Doszło do nadzwyczajnej zmiany okoliczności, co przewiduje też kodeks cywilny w stosunkach cywilnoprawnych, to tzw. klauzula rebus sic stantibus – przekonuje Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy UOKiK.
Dodaje, że czas epidemii stawia cały rynek i wszystkich jego uczestników przed nowymi wyzwaniami i koniecznością przedefiniowania niektórych dotychczasowych stosunków prawnych.
– Każdy przypadek należy oceniać odrębnie. Strony umowy muszą się porozumieć, jak sprawiedliwie dzielić koszty czesnego. Tak, by przedsiębiorcom umożliwić przetrwanie, a jednocześnie nie przerzucić na konsumentów całości ciężaru utrzymania przedszkoli i żłobków. Z pewnością niedopuszczalne jest pobieranie czesnego w pełnej wysokości za czas, kiedy dzieci w ogóle nie przebywają w placówce, np. opłaty za wyżywienie nie powinny być pobierane – dodaje.
UOKiK proponuje, że punktem wyjścia do rozmów powinno być przedstawienie przez właściciela przedszkola rzeczywistych kosztów, jakie ponosi mimo nieobecności dzieci.
– Dobrze, że UOKiK łagodzi stanowisko, bo moja koleżanka, która prowadzi prywatne przedszkole, otrzymała od rodzica pismo z tego samego urzędu, że nie musi płacić za swoje dzieci – mówi Anita Lachowicz z przedszkola Szczęśliwe Dzieci w Józefowie.
– Na szczęście UOKiK podchodzi do problemu racjonalnie i nie powtarza zastrzeżeń, które miał w 2008 r. do klauzul umownych, które uznał za abuzywne – mówi Robert Kaminowski, radca prawny, partner w Kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
Czas na porozumienie
UOKiK przekonuje, że obie strony powinny wypracować rozwiązania dostosowane do trudnej dla wszystkich rzeczywistości. W razie potrzeby warto skorzystać z mediacji. W przypadku ewentualnych sporów z prywatną placówką konsumenci mogą skorzystać z bezpłatnej pomocy prawnej, np. rzeczników konsumentów. Ostatecznie o racji strony będzie rozstrzygał sąd.
– Apelujemy do rodziców, aby tak nie przestawali płacić czesnego za przedszkola i żłobki. Razem z właścicielami tych placówek powinni wyliczyć, ile potrzeba pieniędzy, aby wyjść na zero – mówi Maciej Godlewski, wiceprezes Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych.
Prawnicy mają różne stanowiska na temat płacenia czesnego.
– Posyłając dziecko do przedszkola, rodzic chce, aby było dobrze zaopiekowane. A przez pandemię nie ma takiej możliwości. W efekcie nie dochodzi do świadczenia wzajemnych usług i od takiej umowy można odstąpić – przekonuje Robert Kaminowski.
Podobne zdanie ma dr Jakub Szmit z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Jego zdaniem rodzic może po prostu wypisać dziecko z przedszkola i nie płacić czesnego. Zastrzega jednak, że po ustąpieniu pandemii może być problem z ponownym zapisaniem podopiecznego do tego samego przedszkola.
– Dlatego warto próbować się porozumieć z dyrektorem placówki – podkreśla.
Beata Patoleta, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego, uważa inaczej. Podkreśla, że przedszkola nie zaprzestały realizowania zobowiązań wynikających z umowy. Dokładając najwyższej staranności, realizowały usługę, choć w ograniczonym zakresie. Wzajemne zobowiązanie rodziców również powinno być w takim samym zakresie realizowane.
– Ograniczenie w płatności może prowadzić do zwalniania pracowników i zamykania przedszkoli. Wspierajmy się wzajemnie i starajmy się zrozumieć sytuację obu stron – dodaje.